Zacznę na przykładzie Kumpla. Po tym jak trafił do Fundacji,
telefony podobno się urywały – w ciągu pierwszych dni około 50 osób chciało go
adoptować. Na łańcuch. Do pilnowania. Na to dziewczyny nie chciały się zgodzić.
W końcu trafił się ktoś, kto brzmiał sensownie. Chciał żeby Kumpel mieszkał w
ogrodzie, ale o łańcuchu czy niewielkim kojcu nie było mowy. Pies poszedł do
adopcji. Po jakimś czasie dziewczyny z Fundacji odezwały się do Pana żeby
zapytać jak się miewa ich były podopieczny. Okazało się, że jest problem:
Kumpel uciekał z ogrodu. Raz przeskoczył przez ogrodzenie, innym razem zrobił
podkop pod siatką. Pan miał z nim problem: martwił się, że wpadnie pod
samochód, że spowoduje wypadek, że się nie znajdzie. Podejrzewam, że sąsiedzi
też nie byli zachwyceni, że taki duży pies łazi sobie po okolicy samopas. Za zgodą
obu stron, Kumpel wrócił do Fundacji, gdzie czekał na mnie kilka ładnych
miesięcy.
Dlaczego Kumpel uciekał? Odpowiedź jest prosta: w ogrodzie
okropnie się nudził.
Wyobraźcie sobie życie nawet w bardzo dobrych warunkach: dom
z ogrodem, wszelkie wygody. Tyle, że bez towarzystwa, bez Internetu, gazet i
telewizji. Fajnie, ale na tydzień, może dwa. Później można zwariować z nudów.
Życie traci sens. Z psami jest podobnie.

Jeszcze gorzej ma się sprawa, kiedy pies jest trzymany przy
budzie na łańcuchu. Często bez odrobiny cienia latem, bez stałego dostępu do
wody, bywa, że głodny lub chory, bo takich psów przecież nikt nie obserwuje,
nie widzi, kiedy pies zaczyna chorować. I znów poproszę o uruchomienie
wyobraźni: co może dziać się z człowiekiem, który jest trzymany przez całe
upalne lato na słońcu, który raz czy dwa dziennie dostaje kubek wody.
Przyjmijmy nawet, że nie jest głodny. Czy da się nie zwariować? Raczej nie.
Jeżeli dodamy jeszcze nie rzadki wcale element, że ktoś takiego psa drażni,
albo rzuci mu jedzenie, ale na taką odległość, że pies do niego nie dosięga, bo
łańcuch jest za krótki, to mamy psa, po którym spodziewać można się
wszystkiego. Psy to cudowne stworzenia. Może się więc zdarzyć, że jeśli takowy
zerwie się z łańcucha, będzie się po prostu cieszył wolnością. Mało tego,
pewnie nawet wróci do swojego oprawcy. Może jednak być również tak, że rzuci
się z zębami na pierwszą napotkaną istotę. Mówi się wtedy, że pies „rzucił się
na dziecko bez powodu”. Zawsze szlag mnie trafia, kiedy to słyszę. Jak to „bez
powodu”??? Coś MUSIAŁO być powodem takiego zachowania. Psy nigdy, ale to nigdy
nie zagryzają bez powodu. Zawsze jest to przyczyna neurologiczna, jak np. guz
mózgu, a jeśli nie to – winny jest człowiek. Brak socjalizacji, zbyt agresywne „wychowanie”
lub całkowite zaniedbanie podstawowych potrzeb psa. Ruch, to nie jest fanaberia.
Dla psa jest to konieczność, bardzo silna potrzeba. Pies, który się nie rusza,
nie może być zdrowy. Dzisiaj opowiadała o tym zresztą pani Dorota Sumińska w
TokFM (audycja „wierzę w zwierzę”).

Żeby pies stróżował, trzeba w to włożyć trochę pracy, a
jeśli się to u nas zdarza, to bardzo rzadko.
Na koniec, znowu wieści z północy. W zeszłym roku byłam na
fantastycznym seminarium z Turid Rugaas, zorganizowanym przez Fundację Psia
Wachta. (http://psiawachta.pl/ - organizują
świetne seminaria, naprawdę warto się od czasu do czasu na jakieś wybrać, każde
z nich to kopalnia wiedzy), ale do rzeczy: Turid Rugaas, trenerka psów o
światowej renomie, opowiadała nam o potrzebach i predyspozycjach psów. W
trakcie wykładu mówiła, że bardzo się cieszy, że w jej kraju – Norwegii zakazane
jest trzymanie psów do stróżowania w takim wydaniu, jak to wygląda w Polsce i
wielu innych krajach. Jest to dla psa zbyt duży stres. Taki pies ma m.in.
chroniczne problemy ze snem: nie jest w stanie wypocząć. Jeśli czuje się jedyną
istotą odpowiedzialną, za ochronę terytorium, jest na stałym czuwaniu. Jego sen
nie przynosi pełnej regeneracji – jest płytki i czujny. W Norwegii używa się
psów do pomocy w stróżowaniu – taki pies chodzi na patrole, ale w towarzystwie
człowieka (takie zespoły ramię w ramię patrolują np. teren fabryki). W Norwegii
traktuje się psa, jak pracownika, a nie jak przedmiot. Pies – pracownik też ma
swoje godziny pracy, ale także godziny odpoczynku. Może kiedyś i u nas tak
będzie? Niestety jeszcze dłuuuga droga przed nami…
Dzięki za info o tej stronie, zorientuję się w temacie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, z ciekawością czytam każdego posta!
OdpowiedzUsuńJa mam taką osobistą prośbę o notkę z pomysłami jak "zmęczyć" psa w domu. Mój pies uwielbia biegać, niestety od kilku miesięcy walczymy z naderwanym więzadłem w łapie, teraz jesteśmy na etapie leczenia zachowawczego, ale raczej na pewno czeka nas operacja. No i to jest duży problem, bo już teraz mamy bezwzględny zakaz biegania i zbytniego forsowania łapy (dlatego długie spacery odpadają), przyszłość też co najmniej na kilka miesięcy do przodu nie wygląda różowo, a psu jak wiadomo, nie ma jak wytłumaczyć, że nie może biegać i koniec. Już teraz widzę po nim, jaki jest niespokojny, bo nie ma jak pozbyć się rozpierającej go energii, co oprócz zabaw w szukanie rzeczy i różnego rodzaju gryzaków możemy jeszcze mu zaproponować w ramach rozrywki?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPostaram się jutro o tym napisać, bo może być więcej zainteresowanych tym tematem osób.
UsuńCieszę się bardzo, że blog się podoba :)
Pozdrawiam
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń