piątek, 12 czerwca 2015

Jaki Pan, taki kram

Gdzieś słyszałam zdanie: „Pokaż mi swojego psa, a powiem Ci kim jesteś”.
Prawdę mówiąc, nie podpisałabym się pod tym stwierdzeniem.
Kiedy adoptowałam Barona, okazał się być psem idealnym. Czy była to moja zasługa? Na pewno nie.
Kiedy trafiam do kogoś z 12-tygodniowym szczeniakiem, który boi się nawet własnego cienia, to czy jest to wina jego obecnych opiekunów? Na pewno nie.
Dodać tutaj należy, że oczywiście mamy ogromny wpływ na naszego psa.
Nie z każdego psa po przejściach da się zrobić psa idealnego, ale każdego psa można „zepsuć”, tzn. wpłynąć na niego tak, żeby zaczął wykazywać zachowania uznawane za problemowe, jak np. zachowania agresywne.
Największy wpływ (najczęściej nieświadomy) mamy na psy ras wyhodowanych do ścisłej współpracy z człowiekiem (a więc np. psy przeznaczone do pasienia czy  aportowania).
Nasze zachowanie bardzo mocno wpływa na zachowanie takich psów.
Pamiętam pewnego Azorka (młodego labradora), do którego zaczęłam jeździć na szkolenie indywidualne. Pies nie wykazywał żadnych niepożądanych zachowań. Chodziło wyłącznie o nauczenie go wybranych komend, mających na celu ułatwienie wspólnego życia. Od początku zaniepokoiła mnie atmosfera panująca w domu. Czuło się nerwy i napięcie między Rodzicami i dziećmi. Kiedy powiedziałam, że np. częste krzyki czy kłótnie mogą negatywnie wpłynąć na zachowanie psa, spotkałam się ze zdziwieniem, niedowierzaniem i natychmiastową odpowiedzią, że nic takiego nie ma miejsca (tutaj wyszło, że dla każdego określenie „krzyki” czy „kłótnie” oznaczają co innego…)
Po kilku tygodniach od pierwszego spotkania zaczęły się problemy z zachowaniem psa: zaczął podgryzać opiekunów…
Dodać należy, że trening posłuszeństwa udał się doskonale: Azor opanował wszystkie komendy. Cóż z tego, skoro życie z Nim było coraz trudniejsze?
Jestem przekonana, że Azor nie był źle traktowany. Przeciwnie: był oczkiem w głowie całej Rodziny. Niestety napięcia między ludźmi bardzo wyraźnie dały o sobie znać…
Często nie zdajemy sobie sprawy, że problemy z zachowaniem naszego psa mogą mieć swoje źródło w napiętej atmosferze. Niestety żaden psi psycholog nic tutaj nie pomoże. W takich sytuacjach bardziej by się przydała terapia rodzinna.

Moja koleżanka pisała pracę magisterską, której tytułu nie jestem niestety w stanie zacytować, która wykazała znaczną zbieżność pomiędzy problemami ludzi i ich czworonogów. Ludzie z depresją mieli smutne, osowiałe psy; ludzie nadpobudliwi mieli nadpobudliwe psy, ludzie sfrustrowani mieli sfrustrowane psy itd.
Być może w pewnym stopniu dzieje się tak dlatego, nie tylko dlatego, że nasze zachowanie wpływa na zachowanie naszego psa, ale również dlatego, że często wybieramy psa na własne podobieństwo.

Ludzie energiczni zwykle szukają psów aktywnych, domatorzy wybierają raczej psy spokojne i zrównoważone.
Jest to oczywiście sensowne podejście. Jeżeli lubię ruch: biegam, jeżdżę na rowerze, uwielbiam długie spacery i chcę żeby pies towarzyszył mi w trakcie tych aktywności, to nie mogę mieć basseta… Jeżeli natomiast szukam psiaka, który będzie leżał na moich kolanach przez cały wieczór i zadowoli się niezbyt długimi spacerami, a do tego nie mam czasu lub ochoty na szkolenie, to zupełnie nie nadaję się na przewodnika np. labradora czy owczarka belgijskiego.
Niestety, jak zawsze, jest tutaj jeszcze druga strona medalu: wpływam na mojego psa. Jeżeli jestem osobą energiczną, ale też nadpobudliwą, nerwową lub hałaśliwą i wezmę pod swój dach np. border collie, to nieszczęście gotowe. Mój pełen energii pies, nakręcany dodatkowo moim zachowaniem stanie się niesamowicie nadpobudliwy. Może szczekać na wszystko i wszystkich lub zacząć demolować mieszkanie.
Jeżeli jestem osobą spokojną i nieco leniwą, to mogę wybrać np. mopsa. Chyba, że cierpię na depresję lub skłonność do obżarstwa. Wtedy prawdopodobnie bardzo szybko unieszczęśliwię mojego psa…

Zdarzają się też ludzie, którzy dobierają psa jako uzupełnienie własnego image’u.
Niektórzy wybierają do tego np. amstaffy (najczęściej chodzące w obrożach z ćwiekami). Z każdego psa da się zrobić potwora, nawet z amstaffa, który jako pies hodowany do walk ma bardzo mocno wygaszoną agresję do ludzi.
Inni, a raczej inne, wybiorą jako „słodki dodatek” kreacji raczej yorka lub chihuahua. Założą różowy sweterek z brylancikami i będą nosiły w torebkach, całkowicie zapominając, że pies (nawet mały), to nadal pies, który ma swoje potrzeby.
Te biedne psiaki są często traktowane jak porcelanowe laleczki, chronione przed mrozem, deszczem, błotem, innymi psami i wszystkim, co w ocenie Pani mogłoby je przestraszyć. Efekt? Często są przerażone wszystkim co napotkają (najbardziej boimy się tego, czego nie znamy…) Często w związku z tym stają się nadmiernie szczekliwe lub nawet agresywne (ze strachu)…

Na koniec jeszcze jedno: Kilka lat temu zrobiono w USA badania, które miały wykazać co powoduje, że tak wiele psów traci dom i ląduje w schronisku.
Pierwszym powodem było właśnie „niedopasowanie” człowieka i psa.

Zbyt często bierzemy psa, który nam się podoba (z wyglądu), nie biorąc pod uwagę ani jego potrzeb, ani predyspozycji…

1 komentarz:

  1. Zostałaś nominowana do LBA.

    Co to jest LBA (Liebster Blog Award)?
    Nominację do LBA otrzymuje blog z mniejszą liczką obserwatorów. W ramach "nagrody" musi odpowiedzieć na 11 pytań. Następne należy nominować 11 blogów i zadać im 11 wymyślonych przez siebie pytań.
    Uwaga!
    Nie nominujemy bloga, który nas nominował!

    Pytania znajdziesz tu: http://8lap1ogon.blogspot.com/

    Pozdrawiam,
    Beata i Lena.

    OdpowiedzUsuń