Bardzo przepraszam za 4-miesięczną przerwę. Sporo się u mnie
działo i nie miałam zupełnie głowy do pisania bloga. Mam nadzieję, że teraz uda
mi się znaleźć czas żeby coś napisać przynajmniej raz w tygodniu.
Mamy wiosnę – czas sprzyjający przejażdżkom rowerowym.
Pojawia się pytanie co wtedy z psem – ma jechać z nami, czy lepiej zostawić go
w domu? Czy powinien biec przy rowerze na smyczy, czy luzem?
Jak to zwykle bywa: nie ma jednej dobrej, prostej
odpowiedzi. Są jednak pewne elementy, na które na pewno trzeba zwrócić uwagę.
- Na rowerze przemieszczamy
się znacznie szybciej niż pieszo. Jesteśmy więc w stanie przebyć znacznie
większy dystans. Dla naszego psa nagła zmiana długości trasy spaceru jest
zaskoczeniem. Wiele psów nie jest do tej zmiany przygotowana kondycyjnie.
Jeżeli dzień po przejażdżce rowerowej nasz pies jest rozdrażniony lub
apatyczny, to pewnie są to… zakwasy.
Warto pamiętać, że pierwsze
przejażdżki w towarzystwie czworonoga powinny być dopasowane do Jego
możliwości. A więc na początku nie przesadzajmy ani z tempem, ani z długością
trasy. Jeżeli planujemy dłuższą wycieczkę, to lepiej zabrać psa na porządny
spacer, a następnie zostawić go w domu i jechać bez niego.
- Pamiętać należy o
przerwach i podawaniu psu wody. Co jakiś czas (ZANIM sami będziemy
zmęczeni), róbmy przerwy dla pieszego przyjaciela. Jeżeli pies natychmiast
padnie na ziemię – może warto skrócić wycieczkę i kierować się w stronę
domu. Jeżeli chcemy kontynuować – dajmy psu porządnie odpocząć. Poczekajmy,
aż sam wstanie żeby obwąchać okolicę. Koniecznie róbmy też częste przerwy.
- Jeżeli widzimy, że pies
biegnie przy tylnym kole roweru, lub wręcz za rowerem – natychmiast robimy
przerwę! Taki pies goni już resztką sił. Nie jesteśmy w stanie ocenić ile
Jego organizm jeszcze wytrzyma. Pies zrobi wszystko, żeby nadążyć za
opiekunem. Efektem może być skrajne wyczerpanie organizmu, a nawet zawał.
W najlepszym razie – porządne zakwasy, które też nie są niczym przyjemnym,
prawda?
- Zwracajmy uwagę
rowerzystom, że ich psy potrzebują przerwy.
- Niektóre psy z definicji
nie nadają się na towarzyszy rowerowych przejażdżek.
Do tej grupy zaliczyłabym
szczeniaki (zbyt duży wysiłek nie jest wskazany ze względu na stawy psiaka),
psich seniorów (ryzyko zawału), psy o krótkich nosach (chyba, że robimy bardzo
częste przerwy i nie narzucamy zbyt szybkiego tempa), psiaki w typie basseta –
krótkie nogi + stosunkowo duża masa ciała, pieski miniaturowe (pamiętajmy, że
jeden krok owczarka niemieckiego, to co najmniej 5 kroków yorka. Nasz jeden
obrót pedałami, to ile kroków yorka? Nie wiem, nie liczyłam, ale stawiałabym na
coś w okolicach 30 kroków…)
- Żadnego psa nie zabierajmy
na przebieżkę przy rowerze w upalne dni.
- O nylonowych kagańcach już
chyba kiedyś pisałam? Zakładanie ich w taki sposób, że pies nie ma jak
otworzyć pyska i wymaganie żeby biegł przy rowerze jest barbarzyństwem. My
oddajemy ciepło, pocąc się na całej powierzchni ciała. Pies chłodzi się
ziajaniem. To tak jakby ktoś nam włożył reklamówkę na głowę, ubrał w strój
do nurkowania i wsadził na bieżnię, z której nie mielibyśmy jak zejść!
Błagam, reagujcie, jeśli zobaczycie psa w tak założonym kagańcu. Reagować
należy bez względu na to, czy pies biegnie przy rowerze, czy nie; bez
względu też na to jaka jest pogoda. Wielu ludzi nie wie na jak wielkie
ryzyko naraża swoje psy, zakładając im kaganiec uniemożliwiający otwarcie
pyska. Tłumaczmy im spokojnie . Tylko wtedy jest szansa, że zmienią swoje
zachowanie.
A już myślałam, że to koniec bloga… uff:)
OdpowiedzUsuńTempo jazdy zawsze należy dostosować do psa. Ja wciąż nie zastanawiam, czy puszczać psa przy rowerze wolno, czy na smyczy. W mieście nie zawsze się da, ale na znanych nam, rzadko uczęszczanych trasach, gdzie nie grozi psu niebezpieczeństwo - czemu nie :)
OdpowiedzUsuń