piątek, 21 lutego 2014

znowu o smyczy

Jestem z Kumplem w parku. Mój przyjaciel biega sobie po krzakach, wącha sobie.
1. Widzę, że w naszą stronę zbliża się człowiek ze smyczą w ręce. Psa nie widzę. Pewnie też biega luzem. Bardzo się cieszę. Przez chwilę… Jak tylko człowiek dostrzega mojego psa (lub zawieszoną na mnie smycz?) – przywołuje swojego podopiecznego i przypina mu smycz.
2. W naszą stronę idzie człowiek z psem, który idzie sobie powoli obok pana. Kiedy jesteśmy kilka kroków od siebie, nadbiega Kumpel machający ogonem – wyraźnie idzie się przywitać. Człowiek wpada w panikę – łapie swojego psa i szarpiąc go, przypina smycz, a następnie stara się odciągnąć.
a) pies nie daje za wygraną i machając ogonem, wyciąga głowę do Kumpla żeby się przywitać. Człowiek nie daje za wygraną i stara się odciągnąć psa.
b) pies przyjaźnie i z zainteresowaniem patrzył na Kumpla, ale w chwili szarpnięcia – zaczyna szczekać i rzucać się w kierunku Kumpla.
3. W naszą stronę idzie człowiek z psem na smyczy. Przypinam Kumpla i uważnie obserwuję drugiego psa. Jeżeli się boi – omijam ich łukiem lub schodzę im z drogi. Jeżeli psiak wygląda na zainteresowanego – pozwalam Kumplowi podejść. Kiedy oba psy idą ku sobie (często z merdającymi ogonami), opiekun tamtego szarpie smyczą i odciąga swojego psa.

Słowo daję, nie rozumiem dlaczego ludzie tak postępują… Co dobrego może z tego być? A już najmniej dociera do mnie postępowanie pana, którego spotkałam wczoraj. Szedł ze swoim psem, Kumpel był gdzieś w krzakach. Minęłam pana, Kumpel zauważył ich dopiero po dłuższej chwili. Przybiegł do mnie, ale coś mu do głowy strzeliło i pobiegł przywitać się z tamtym psem, który już się mocno oddalił. Pan musiał zauważyć go kątem oka. Błyskawicznie przypiął smycz i zaczął ciągnąć swojego labradora tak, że mało brakowało, a postawił go na 2 tylnych łapach (labek był spokojny, zaryzykowałabym nawet tezę, że miał ochotę przywitać się z Kumplem). Facet zaczął wrzeszczeć, że jego pies był już 3 razy pogryziony przez owczarka niemieckiego. Oczywiście odwołałam Kumpla.

Skoro ten pan ma takie złe doświadczenia i boi się kolejnego ataku, to tym bardziej nie rozumiem dlaczego stara się unieruchomić swojego psa. Nie dosyć, że uniemożliwia mu przyjazną komunikację, uniemożliwia ewentualną ucieczkę (a więc potęguje ewentualny strach u swojego psa), to jeszcze odbiera mu możliwość obrony (która może okazać się konieczna, przy założeniu, że owczarek zaatakuje). Czy ktoś ma pomysł dlaczego ludzie tak się zachowują? Gdybym bała się, że jakiś pies rzuci się na Kumpla, to wolałabym żeby miał możliwość ucieczki/obrony/poddania się. Napięta smycz uniemożliwia lub przynajmniej bardzo utrudnia wszystkie te 3 reakcje. Czy ludziom się wydaje, że obronią swojego psa przed agresorem? Trudno mi uwierzyć, żeby ktoś był aż tak naiwny. Jedyne wyjaśnienia, jakie przychodzą mi do głowy, to: bezmyślność/brak podstawowej wiedzy oraz ewentualnie myślenie typu: w razie gdyby psy się pogryzły, to ja jestem bez winy, bo mój pies był na smyczy. Fakt, że to mój pies ucierpi, ale ja będę „czysty”.

9 komentarzy:

  1. Jedno słowo: niewiedza. Niestety. Ale pocieszające jest to,że mimo wszystko coraz więcej właścicieli można nazwać tymi "świadomymi". Można byłoby takiemu panu spróbować wytłumaczyć, ale z opisu tej sytuacji wynika, że raczej by nie chciał słuchać. A szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem bardzo trudno przełożyć teorię na praktykę. Ja też czasem na spacerkach z psem i w naszej relacji w ogóle robię takie rzeczy, które uważam za szczyt idiotyzmu, i potem złoszczę się na siebie, że postąpiłam tak, a nie inaczej. Bo wiem, że nie powinnam, za nic w świecie, ale… jakoś tak wychodzi.
    Oczywiście nad tym pracuję i mam nadzieję, że będzie coraz lepiej;)
    Fakt, drugiego przypadku i czwartego nie rozumiem ani trochę, ale muszę przyznać, że znam swojego psa i innych ludzi na tyle, że widząc jakieś 10 razy większego psa na spacerze, nie znając właścicieli i przede wszystkim psa osobiście, prawdopodobnie przypięłabym smycz i liczyłabym na to samo, żeby nie było jeszcze gorzej (pies a smyczy plus bez smyczy, to, jak pisałaś, gorsza kombinacja i całkowicie to popieram). Po pierwsze, bo zdaję sobie sprawę, że nie każdy pies zaakceptuje takie małe, strachliwe, wrzeszczące i dominujące coś i o ile w przypadku innego grzywacza albo cavaliera nie byłby to żaden problem, to w przypadku owczarka mógłby być. Nawet przy zamiarach tylko ustawienia małego większy pies mógłby mu coś nadgryźć ociupinkę za dużo. A zwłaszcza, że nie znając psa nie wiem, czy trafiłam tylko na ustwiacza, czy na takiego lękowego agresora jak mój. Po prostu zwyczajnie nie mam ochoty, żeby z Łopcia zostały tylko skrawki sierści. Dlatego łatwiej mi jest, kiedy ja i obca osoba przypniemy psy i ewentualnie po ustaleniu, czy on nic nie zrobi je puścimy.
    Po drugie, bo znam ludzi. A raczej nie znam ich - nie mam pojęcia czy właściciele to doświadczeni szkoleniowcy i behawioryści, czy Kowalscy biorący burka na spacer. I nie wiem, jak zareagują. Często widzę ludzi, którzy w trakcie psiejskiej konwersacji próbują zabrać swojego psa, chwycić go - oczywiście wtedy ten pies się denerwuje i jest gorzej. Boję się też, że spotkam ludzi, którzy zaczną mi wypominać, dlaczego puszczam agresywnego psa, dlaczego tak się zachował, itp. Nie mam nic przeciwko, jeśli z właścicielem drugiego psa się dogadamy i wtedy możemy liczyć na kontakty.
    A trzeci powód to już moja wina tylko i wyłącznie, bo trochę się boję tych wszystkich rzeczy. Staram się wypędzić tę wystraszoną pańcię z mojego środka;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziwią mnie właściele, którzy swoje psy przez cały czas trzymają na smyczy, odciągają od innych psów. U nas w bloku pojawił się piesek i za każdym razem jak Pani widzi nasze psy to swojego bierze na ręce ale jak wychodzi z psem Pan to pozwala aby psy podeszły. Rozumiem, że właściciele się boją ale takie zachowanie doprowadza że nasze psy są agresywne ze strachu. Moja znajoma która ma yorka i cały czas chodzi na smyczy, mówi że nam się dziwi że Lulka chodzi bez smyczy i że kiedyś do prowadzimy do tragedii - psy się po gryzą. Ale właśnie Lulka jest "groźna" jak jest na smyczy i nie ma tej swobody, wkurza się że nie może podejść do psa albo pies ją olewa i nie chce się przywitać... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. To prawda, w takich przypadkach jest to bardzo dziwne. Czasem może po prostu właściciele boją się o zdrowie swojego pupila ...
    Zapraszam do mnie: http://ktogus.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie nie ma nic dziwnego w tym, że niektórzy sobie nie życzą, aby do ich psów podchodziły inne, nieznajome. Jak już widzę, że i mój i "idący" mają ochotę ze sobą się przywitać - pytam o zgodę właściciela, a nie po prostu podchodzę i daje się psom wąchać.

    Nie pozwalam, aby każdy właściciel podchodził do Dejzi ze swoim psem. Guzik mnie interesuje, czy ten drugi chce się przywitać, czy może dać jej buzi. Po prostu NIE! Więc nie widzę sensu zwalać winy na innych, wystarczy spojrzeć na samego siebie :} medleydog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Dużo jest takich przypadków. Branie psa na ręce. Albo w ogóle za smycz i do góry. A czasami pies wychodzi z różnymi ludzmi i jedna osoba pozwala mu na kontakty a druga nie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ludzie idący z małym psem jak widzą, że idzie ktoś z dużym psem, omijają dużego szerokim łukiem. Mam dwa owczarki niemieckie i jak idę na spacer to mam taki luz na chodniku bo nikt z psem czy małym czy dużym obok Nas nie przejdzie i to jest smutne. Jeśli już ktoś się zdecyduje obok Nas przejść to jak moja suczka chce się przywitać z psem i powąchać go, to właściciel czym prędzej zabiera psa i poucza mnie, że powinnam chodzić z psem nie tylko na smyczy ale również w kagańcu. Taka właśnie jest niewiedza w Naszym społeczeństwie. Szkoda bo psy są mądrzejsze od ludzi i na pewno same sobie nawzajem krzywdy nie zrobią

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o omijanie dużych psów to w grę wchodzi strach przed tym żeby to jeszcze raz sie nie wydarzyło czyki troska i silna więź łącząca nas z psem co skłania nas do jego obrony. Wiem to z własnego doswiadczenia, ponieważ mojego psa kilkakrotnie zaatakował owczarek niemiecki ze skutkiem takim że wylądował na kilkogodzinnej operacji z 100 procentową szansą na śmierć. Jednak był silny i z nasza pomoca teraz żyje. Stało sie to na moich oczach. Nikt nie chciałby widziec swojego ukochanego pieska znajdującego sie w paszczy owczarka niemieckiego który nim szarpie i nie chce puścić. A oczu psa i jego skamlanie skłaniają cie do płaczu i krzyku i zrobienia czegos ale sie nie da nic zrobić. Po tym zdarzeniu mój piesnie chciał tamtendy dalej chodzic ale sie przełamał. Kilka miesięcy po tym wydarzeniu szłam z psem na spacer i owczarek nieiecki otworzył sobie furtkę i biegł w nasza stronę i rzucił się na mojego psa. Postanowiłam że teraz nie odpuszcze i przyjmę postawę pewna i asertywną. Stanęłam na przeciwko tego owczarka, który był juz blisko nas i powiedziałam stanowczo STÓJ pies zahamował. popatrzał sie na mnie ale potem jego wzrok utkwił na moim psie. Patrzałam jakie nastawienie miał ten owczarek i nie było dobre, ponieważ jego postawa była pochylona wraz z ogonem więc szykował się do polowania na moim psie. Ja dalej byłam pewnia siebie ale pomoc znajomej sąsiadki, która kazała mi szybko wejśc na jej podwórko uratowała nas. Potem odproadziłyśmy tego psa do jego domu. NIE JEST TO MIŁE PRZEŻYCIE. Patrzeć ja ukochany pies i przyjaciel umiera tym bardziej że owczarek niemiecki to moja ulubiona rasa i dalej nią jest.

      Usuń
  8. W mojej opinii każdy z nas kto jest właścicielem psiaka powinien robić dla niego zdecydowanie jak najwięcej dobrego. Jak najbardziej pies jest w stanie się odwdzięczyć jak najlepiej potrafi. Osobiście w każdej sytuacji jeśli chcę zająć się dbaniem o mojego pupila to w sklepie groomerskim https://sklep.germapol.pl/ zamawiam specjalne narzędzia do pielęgnacji mojego pupila. Jak najbardziej chcę zajmować się nim jak najdłużej, aby był zadowolony i ładny.

    OdpowiedzUsuń