Ciągle słyszymy, że ludzie powinni sprzątać po swoich psach,
a nie robią tego.
Osobiście, mam dość mieszane uczucia w tym względzie, bo
taka kupa na trawniku rozkłada się dosyć szybko, a kiedy wsadzimy ją w foliowy
woreczek – zapewniamy jej baaardzo długi żywot. Poza tym, odczucia ekologiczne
mówią mi, że lepiej w jak najmniejszym stopniu korzystać z folii (na szczęście
są też woreczki biodegradowalne oraz papierowe). Generalnie rzecz biorąc –
sprzątam, ale bez fanatyzmu (kiedy Kumpel wchodzi w celach toaletowych gdzieś
głęboko w krzaki, gdzie raczej mała jest szansa żeby w daną kupę ktoś wszedł –
zostawiam sprawę naturze).
Ale nie o tym chciałam pisać.
Smutne jest to, że każda kupa jest zwalana na psy. Nawet ta,
na której jest chusteczka…
Kupy na klatkach schodowych też są przypisywane psom.
Możliwe, że niektóre są psie, ale na pewno nie wszystkie. Podobnie, jak
obsikane bramy (przejścia między podwórkami). Ciekawe, że psy z takim
upodobaniem wybierają sobie akurat bramy nieopodal sklepów monopolowych… Muszą
się też nieźle nagimnastykować żeby sikać na wysokości metra. Skubane bestie,
pewnie chcą zrzucić podejrzenia na amatorów piwa, którzy stoją niedaleko.
Jakiś czas temu rozmawiałam z pewną panią weterynarz, która
od nastu lat pracuje w tym samym miejscu. Wszystko było w porządku do czasu,
kiedy na przeciwko pojawiła się pizzernia i sklep monopolowy… Od tego czasu,
między lecznicą a pizzernią i sklepem monopolowym zaczęły się pojawiać kupy.
Oczywiście wszyscy uważają, że to psi pacjenci brudzą. Tyle tylko, że z
czworonożni pacjenci czekają zwykle w lecznicy… Nikt nie zwrócił uwagi, że
przed pojawieniem się pizzerni, kup nie było oraz że śmierdzi od czasu otwarcia
sklepu monopolowego… O ile za smród odpowiadają ludzie, to kupy faktycznie
pozostawiają po sobie psy. Tyle, że nie te, które przychodzą do lecznicy.
Wygląda na to, że osoby mieszkające w okolicy w ramach spaceru, idą z psem po
pizzę. Niestety w trakcie oczekiwania nie fatygują się na tyle, żeby przejść z
psem kilka kroków dalej na trawnik. Biedne psiaki nie bardzo mają wyjście, bo w
biegu między domem a pizzerią raczej trudno się załatwić.
Ludzie powinni trochę pomyśleć i posprzątać, albo
przynajmniej iść na trawnik.
Niestety gromy idą na psy, a nie ludzką głupotę i
niechlujstwo. Niestety też na biedną panią doktor, czego naprawdę nie jestem w
stanie pojąć…
Ano tak, kupa, to śmierdząca sprawa i kontrowersyjna bardzo. Ja też w krzaki nie włażę za pozostałościami po Boniakowej, natomiast staram się zbierać, zwłaszcza w czasie, kiedy temperatura spada poniżej zera. W ciepłych okresach mam o tyle czyste sumienie, że kupie wystarczy dzień lub dwa na rozkład, a gdy spadnie deszcz, to nawet mniej, natomiast po mrozach zawsze leży tego więcej na trawnikach i niestety często w drodze po "naszą" kupę wdepnę w inną, cudzą. Boli mnie tylko, że wciąż za mało jest pojemników na psie odchody, a do zwykłych też podobno nie powinno się wrzucać (ale tak robię, nie będę przecież każdej kupy zabierała ze sobą do chałupy). No i faktem jest, że nie znam psa, który podcierałby się po załatwieniu sprawy ;-) Pozdrawiamy, Asia i Bona http://piesoswiat.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJa nie zbieram i nie mam zamiaru zbierać. Przyznaję się do tego.
OdpowiedzUsuńNie zbierania nie potrafię potępiać. Ze względów czysto ekologicznych. Kupa na trawniku migiem się rozkłada, a zapakowana w worek ma dłuuugie życie. Sama mam dość mieszane uczucia czy powinno się zbierać, czy nie...
OdpowiedzUsuńTemat długi jak rzeka...staram się sprzątać ale tylko tam gdzie w pobliżu są śmietniki. Niestety na naszej trasie są tylko dwa. Na podwórkach nastała moda, że śmietniki się zamyka na klucz i "obcy" nie ma jak coś wywalić.
OdpowiedzUsuńOstatnio miałam śmieszną dla mnie sytuację. Byłam w parku z psami i Nodi ładnie pod drzewkiekm się załatwił. W tym czasie szedł dziadek z rodzinką i patrzył co ja zrobię. Ładnie podeszłam i zebrałam co nasze. Jak odeszłam to dziadek wrócił na to miejsce i sprawdził czy dobrze po sprzatałam ;) Tylko szkoda że nie widział papierów i butelek obok...
My kiedyś idziemy sobie w miłej, czystej okolicy…
UsuńTu stary konik na biegunach, tam mnóstwo butelek po piwie, gdzie indziej lodówka w częściach, trochę dalej zdechły kot, po drugiej stronie sedes…
A w tym wszystkim - mała psia kupa zaznaczona spreyem na czerwono;)
Zbierać to zbieram… Zwłaszcza, że większość miejsc, gdzie mały robi, to okolice chodnikowe - a raczej nie jest miło iść na spacer po chodniku i wdepnąć, albo, tym bardziej - wychodzić z własnego domu i przed furtką wdepnąć.
OdpowiedzUsuńTak jest jak idziemy na osiedlowy spacerek, ale w lesie czy na łące to inna sprawa, bo po co zbierać tam, gdzie nikt nie chodzi? To się zwyczajnie nie opłaca…
Jestem za zbieraniem na chodnikach i pod oknami oraz ze względów czysto estetycznych na trawnikach w miejscach zaludnionych i w parkach. Ale pies na terenie "wolnym", typu pole, las, łąka, to niech robi, co chce;)