Przy nauce przywołania warto od początku zwrócić uwagę na
kilka kwestii.
- Wołamy psa w miły sposób,
żeby miał ochotę do nas przyjść (o tym już szerzej pisałam).
- Jeżeli mamy świadomość, że
nieświadomie nauczyliśmy psa żeby na przywołanie nie przychodził (tylko np.
rozglądał się, gdzie jest ten pies, o którym go uprzejmie informujemy,
wołając) lub nie jesteśmy w stanie powstrzymać się żeby psa nie
przywoływać (choć wiemy, że i tak nie przyjdzie), czasem przydaje się zmiana
imienia. Wtedy wołamy „po staremu”, kiedy czujemy taką potrzebę, a
równocześnie uczymy dobrego przywołania, używając nowego imienia. (Uwaga:
jeżeli pies ma na imię Azor, a zaczniemy go wołać Fazor lub Ezor, nic to
nie da… Imię musi się znacząco różnić od dotychczasowego).
- Kiedy przywołany pies do
nas podejdzie, najpierw łapiemy go za obrożę, następnie dajemy nagrodę, a później
puszczamy. Jeśli pominiemy chwyt za obrożę, pies może zacząć robić „żurawia”,
czyli wyciągać szyję, szybko łapać smakołyk i uciekać, zanim zdążymy go
złapać. Dlatego warto pamiętać o złapaniu za obrożę – niech wie, że to nie
musi oznaczać przypięcia smyczy i końca biegania luzem.
- Wabienie smakołykiem bywa
często skuteczną metodą przywołania. Aż do czasu, kiedy a) nie skończą nam
się smaczki, b) pies nie uzna za atrakcyjniejsze bieganie z kolegą. Jeżeli
wabimy psa smaczkiem, to w porządku. Musimy mieć tylko świadomość, że gest
podawania smakołyka staje się sygnałem optycznym komendy przywołania.
Czemu nie? Warto tylko żebyśmy mieli tego świadomość i nie dziwili się, że
pies nie przychodzi, kiedy wołamy go w pozycji wyprostowanej. Trzeba też
pamiętać, żeby nie dawać smakołyka za każdym razem,bo…
- Psy to hazardziści,
podobnie jak ludzie. Nikt nie uzależnia się od automatu z coca-colą, a od
jednorękiego bandyty, już tak. Dlaczego nie uzależniamy się od automatu,
który wydaje nam nagrodę za każdym razem kiedy wrzucamy monetę? Chyba
dlatego, że to nudne i przewidywalne. Grając w jednorękiego bandytę ludzie
gotowi są przegrać fortunę dla dreszczyku emocji i złudnej nadziei
ogromnej wygranej. Z psami jest podobnie. Nagroda wydawana 100 na 100 jest
nudna (wskazana jest do momentu, aż pies zrozumie czego od niego
oczekujemy, bez względu na to, czy uczymy komendy „siad” czy przywołania.
Uwaga: przywołanie w domu i przywołanie na dworze, to dwie różne sprawy, a
więc zaczynając naukę przywołania na zewnątrz, zachowujemy się jak przy
nauce nowej komendy. A więc: początkowo nagradzamy za każdym razem).
Ciekawiej się robi, kiedy nagroda nie pojawia się za każdym razem, a od
czasu do czasu jest bonus (np. 2 nagrody, wydawane jedna po drugiej albo
coś super pysznego. Bonus przyznajemy po udanym przywołaniu w trudnych
warunkach i oczywiście bardzo się cieszymy!)
_______________________________________________
www.szkolabaron.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz