- Moim zdaniem istotną
kwestią jest przyzwyczajenie psa do tego, że to on ma pilnować gdzie jest
człowiek. Tymczasem ludzie bardzo często pilnują swojego psa. Wtedy pies
nie musi się już przejmować. To człowiek zawsze go przecież znajdzie.
Widzieliście kiedyś bezdomnych z
psami? Chodzą za nimi krok w krok. Czy ktoś kiedyś słyszał, żeby bezdomny wołał
psa? Chyba nie, bo pies, tak jak i człowiek, jest bezdomny i jakoś tak wyszło, że ich drogi się
połączyły. Jeśli pies chce być z człowiekiem – musi za nim podążać.
W każdej parze człowiek-pies jest
jeden odpowiedzialny za to, żeby się nie pogubić. Jest to nasz wybór: bierzemy
ten obowiązek na siebie, albo zostawiamy go psu. Ja wybieram tę drugą opcję.
Jak pokazać psu, że to on ma nas
pilnować? Po pierwsze: nie wołać go co 2-3 minuty. Po drugie: jeśli gdzieś
odbiegnie – schować się np. za drzewem i czekać. Kiedy pies się zorientuje, że
opiekun zaginął – zapewne zacznie go szukać. Kiedy znajdzie – ucieszmy się
bardzo ze spotkania. (Jeśli pies szuka na oślep i biegnie w złym kierunku,
oczywiście możemy mu trochę pomóc, wołając, ale bez wychodzenia zza drzewa). W
tym ćwiczeniu ważne jest wybranie miejsca ćwiczeń. Absolutnie nie wolno go
wykonywać w pobliżu ulicy! Lepiej też na początku zabierać psa w nieznane mu
miejsce – wtedy nie będzie miał pewności, że w razie czego sam bez problemu
wróci do domu.
Zwykle takie ćwiczenie powtórzone
4-5 razy, daje świetne efekty: pies zaczyna łapać, że to on musi pilnować
człowieka, bo moment nieuwagi wystarczy, żeby dwunożny się zgubił…
- Zasada „od psa, nie do psa”.
Chodzi o to, żeby nie iść w
kierunku psa, kiedy go wołamy. Jeśli wołając psa, odbiegamy od niego, wysyłamy
komunikat „goń mnie!” Psy lubią gonić to, co ucieka J Jeśli biegniemy do
psa, wysyłamy komunikat: „bawimy się w berka, ja gonię!” Wiele psów uwielbia
zabawę w berka. To my wybieramy rolę: gonimy, czy uciekamy.
- Od wielu osób słyszałam,
że przy nauce przywołania chciały wykorzystać linkę, ale poddały się, bo
miały dosyć biegania po krzakach…
Linka może bardzo pomóc w nauce
przywołania. Nie chodzi o to żeby traktować ją jak długą smycz i biegać
wszędzie za psem. Puszczamy linkę, która ciągnie się za psem. Kiedy chcemy
przywołać psa, łapiemy koniec linki i przywołujemy psa. Nie przyciągamy psa
linką (jeśli tak będziemy ją stosować – pies będzie wracał, ale tylko wtedy,
kiedy linka będzie przypięta. Jeśli puścimy go bez linki – nie przyjdzie).
Linka służy tylko do tego, żeby pies nie mógł odbiec nigdzie dalej. Kiedy choć
trochę podejdzie – bardzo się cieszymy i chwalimy (chcemy przecież żeby miał
ochotę się do nas zbliżyć) i skracamy linkę, ale bez napinania jej. Jak tylko
pies podejdzie – bardzo go chwalimy, nagradzamy, puszczamy linkę i pozwalamy
żeby pobiegł gdzie chce. Pies ma zrozumieć przekaz „podejdź – będzie nagroda
(pochwała i/lub smakołyk), a później biegasz dalej. Jeśli nie podejdziesz,
kiedy Cię wołam – nie odejdziesz nigdzie dalej”. Kiedy już pies chętnie
przychodzi – odpinamy linkę i sprawdzamy, czy przychodzi (wtedy możemy np.
zacząć uciekać, wołając psa). Jeśli pies wraca tylko wtedy, kiedy linka jest
przypięta (przychodzi nawet jeśli nie trzymamy linki – nauczył się, że jak jest
linka – przyjść trzeba), można wypróbować pewien trick: linka jest przypięta,
ale nie łapiemy jej. Pies przychodzi. Po powrocie do domu odcinamy kawałek
linki. Stopniowo, codziennie po kawałku skracamy linkę, aż zostanie mały
kawałek przy karabińczyku. Później wystarczy pamiętać o przypięciu tego
ozdobnika przypominającego o konieczności powrotu na zawołanie J
Na niektóre psy to działa.
- Pamiętać trzeba o stopniowaniu poziomu trudności. O tym już chyba pisałam… Najpierw ćwiczymy w domu, później na spacerze, kiedy nie ma bodźców rozpraszających. Na końcu dokładamy te trudniejsze przywołania, czyli kiedy gdzieś daleko jest pies, później kiedy pies jest bliżej itd.
- Żeby pies przychodził na zawołanie, musi mieć w tym cel. Cele mogą być różne: a) jak nie przyjdę, to mój człowiek znowu zniknie, b) jak nie przyjdę się odmeldować, nie będę miał jak iść do tego psa, który tam biega (przy pracy z linką), c) jak przyjdę – może będzie smaczek, a i tak wolność się nie skończy (dla psów-łasuchów), d) woła-idę! Będzie głaskanie! (po to chyba przede wszystkim wraca Kumpel, bo to straszny pieszczoch J ). Żeby pieszczoch wracał na spacerach, należy wyeliminować, albo znacznie ograniczyć pieszczenie psa w domu. Spragniony miziania – będzie wracał na spacerach, bo to będzie jedyna szansa na uzyskanie głaskania, bo człowiek się zepsuł i w domu już nie głaszcze. Teraz mam szansę! Na spacerze działa! e) dla psów uwielbiających zabawę, nagrodą może być np. krótkie przeciąganie albo 2-3 rzuty piłeczki. Dlaczego nie więcej? Przeczytajcie post o aportowaniu…
Żeby pies wracał: musi mieć cel.
Jeśli po przyjściu do opiekuna będzie atrakcyjna dla niego
nagroda – będzie przychodził (dla niejadka smaczek nie będzie atrakcyjną
nagrodą. Wtedy trzeba pomyśleć czym należy zastąpić smakołyk).
Jeśli po powrocie do opiekuna następować będzie kara
(wołanie tylko na koniec spaceru, a więc „jak przyjdę – za karę wracam do domu”,
po każdym przywołaniu następuje przypięcie smyczy „jak przyjdę, to koniec
biegania”, klaps za to, że pies tak długo nie przychodził „jak tylko przyjdę,
to mnie biją!”), mamy marne szanse na to, że pies będzie reagował na
przywołanie tak jak byśmy sobie tego życzyli…
nauczylam niko przywolywania wlasnie za pomoca linki, wiedzial ze jak nie przyjdzie to zostanie w punkcie wyjscia i zadnej frajdy ze spaceru nie ma, niestety przywlywanie dziala u nas tylko wtedy jak nie ma innych psów,jak zobaczy jakiegoś psa w bliskiej okolicy... mogę sobie wołać do woli. Masz jakiś pomysł? Spróbuję patent z chowaniem się, ale też nie mogę tego zrobić jk odbiegnie do innego większego psa bo różnie może być i wolałabym mieć go na oku.
OdpowiedzUsuń1. Zza drzewa też można patrzeć co się dzieje. Nie wiem czy Cię to pocieszy, ale jeśli większy pies będzie miał naprawdę złe zamiary, to nie zdążysz nic zrobić nawet jeśli będziesz tuż obok... 2. Możesz w domu nie zauważać Niko, a na spacerach go karmić (zamiast w domu), bawić się z nim i dopieszczać (jeżeli to lubi)
OdpowiedzUsuńSpróbujemy z chowaniem się w" bezpiecznych" tj bez psów warunkach i zobaczymy :) Cały pierwszy posiłek zawsze dostaje ćwicząc ze mną na dworze. Chyba nie dam rady go nie dopieszczać w domu haha :) dobra przynajmniej ograniczymy :))
UsuńMy mamy podobnie. Nodi słucha się jak nie ma nigdzie psa. Jak się bawi z innymi psami to mogę wołać i wołać ;) Ach te nasze kochane psiaki ;)
OdpowiedzUsuń