- Kiedy rano spieszymy się
do pracy, zależy nam często (niektórym z nas), żeby pies jak najszybciej
zrobił swoje. Wtedy mamy tendencję do spaceru w stylu „szybkie siku i do
domu”. Taki super krótki spacer to kiepski pomysł (pisałam o tym wiele
razy), ale czasem nie ma wyjścia. Jeżeli ktoś zaczyna pracę o 6 rano, to
trudno żeby wstawał o 4 żeby iść rano na godzinny spacer z psem… Jeśli
więc nie ma wyjścia i pierwszy spacer musi być ekspresowy, należy
koniecznie pamiętać żeby nie kończyć go natychmiast po tym, jak pies zrobi
to, czego oczekujemy. Jeżeli tak właśnie będziemy postępować, pies może to
zauważyć. Wtedy zrobi wszystko co się da, żeby przedłużyć spacer. Tzn.
będzie wstrzymywał swoje potrzeby tak długo, jak tylko da radę. Jest to
kiepskie rozwiązanie, bo: pies się męczy (zupełnie niepotrzebnie), a
człowieka szlag trafia, bo strasznie mu się spieszy, a ten drań (pies)
jest złośliwy (!) Rada na to jest bardzo prosta i wymagająca 3 minut,
które naprawdę rzadko kiedy nas zbawią. Otóż, jak już pies zrobi co
trzeba, zostajemy z nim na dworze jeszcze 3 minuty. To wystarczy żeby pies
nie połączył załatwienia potrzeb z natychmiastowym powrotem do domu.
Dzięki temu on się nie męczy, my się nie wściekamy i oszczędzamy czas! Bo
często psy potrafią się wstrzymywać naprawdę długo…
- Żeby przywołanie było
skuteczne, nie może kończyć się każdorazowo przypięciem smyczy, a tym
bardziej powrotem do domu. Jeżeli wołamy psa tylko na koniec spaceru, to
nic dziwnego, że psiak nie ma ochoty wracać. Dobrze wie, czym się to
skończy. Rozsądniej jest więc przedłużyć spacer, nie wracając na zawołanie.
Logiczne, prawda? Warto więc na spacerze przywoływać psa po to żeby: go
pochwalić i pogłaskać / czasem pochwalić i dać smakołyk / chwilę z nim
popracować ćwicząc komendy i nagradzając – pochwałą i/lub smakołykiem.
Wtedy pies będzie chętnie przychodził, bo przywołanie będzie oznaczało
nagrodę, a nie karę (smycz/koniec spaceru). Nagradzamy przynajmniej 4
przywołania na 5.
- Jeżeli na poważnie
zabieramy się za naukę przywołania mamy czasem tendencje do przywoływania
psa co chwileczkę, co momencik. Nie jest to szczęśliwy pomysł. Nas też by
drażniło gdyby ktoś co moment przeszkadzał nam w czytaniu ciekawej
książki. Nawet gdyby to była ukochana osoba, która co 2-3 minuty proponuje
nam coś miłego: kanapkę, ciastko, kawę. Super, że o nas pomyślała, ale
teraz chcemy czytać i nie mamy ochoty co chwilę przerywać lektury. Jest to
irytujące. Dla psa też! Dlatego warto wybierać właściwy moment (kiedy pies
nie jest akurat bardzo zajęty – oczywiście czasem trzeba ćwiczyć
przywołanie też w trudnych sytuacjach, ale ćwiczymy nie tylko w takich).
Warto też znać umiar i nie przywoływać psa co 2 minuty.
_______________________________________________
www.szkolabaron.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz