poniedziałek, 3 lutego 2014

nauka przywołania

Naukę przywołania najlepiej zacząć od razu, od pierwszych chwil, kiedy pies jest u nas w domu. Ze szczeniakiem zwykle nie ma problemów – chętnie przychodzi. Jeżeli natomiast przegapiliśmy ten moment lub staliśmy się opiekunami psa dorosłego, sprawa nieco się komplikuje.
Warto pamiętać, że zawsze (bez względu na to, czego psa uczymy), powinniśmy stawiać przed nim zadania możliwe do wykonania, a więc najpierw prosimy o coś łatwego do wykonania, a dopiero później, stopniowo, zwiększamy wymagania.
Zgodnie z tą zasadą, naukę przywołania zaczynamy w domu. Na tym etapie zwykle nie ma problemów, bo pies nie ma nic ciekawego do roboty. Jeżeli jeszcze zorientuje się, że wystarczy podejść żeby dostać coś pysznego – będzie chętnie przychodził. Można umówić się, że domownicy będą kolejno wołali psa. Najpierw woła jedna osoba. Kiedy pies przyjdzie – nagradza. Później woła druga – nagradza, później trzecia – nagradza. Następnego dnia wycofujemy smakołyki (nie chodzi nam przecież o to żeby na spacerze pies wracał tylko wtedy, kiedy mamy przy sobie coś pysznego. Jeśli kiedyś zapomnimy o smakołykach – nie będzie jak przywołać psa…). Jedna osoba woła – nagradza, druga osoba woła – tylko chwali psa (bez smaczka). Stopniowo przez kolejne 2 dni pies coraz częściej jest chwalony, a coraz rzadziej dostaje smakołyki.
Pora na coś trudniejszego: przywołanie na spacerze.
Na dworze pies nie będzie tak bardzo skoncentrowany na człowieku, jak w domu. Tutaj jest pełno zapachów, ludzi, psów, wszystko jest bardzo ciekawe.
Ważna sprawa: jeżeli wiem, że mój pies nie przyjdzie (bo np. bawi się z innym psem) – nie wołam go. Skoro wiem, że nie przyjdzie, to po co mam go wołać? To tylko osłabia komendę. Zastanów się, co robisz, kiedy wołasz psa, a on nie przychodzi. Jeżeli odbiegasz i chowasz się – zrób to (zawołaj raz, a potem schowaj się i po dłuższej chwili zawołaj ponownie). Jeżeli idziesz do psa, łapiesz go i zapinasz na smycz – zrób to, ale bez wołania! Jeżeli łapiąc psa będziesz go wołać, to jaka jest to informacja dla psa? Że jak człowiek woła „Azor! Do mnie!”, to znaczy „idę do ciebie”. To po co pies ma przychodzić? (Gorzej, jeżeli wołanie będzie dla niego oznaczało „jak tylko uda mi się ciebie złapać – koniec zabawy”. Wtedy wołanie może powodować ucieczki i uniki, bo pies przecież chce się dalej bawić!)
Wołanie psa, kiedy wiemy, że nie przyjdzie, nie ma żadnego sensu i naprawdę lepiej z niego zrezygnować. Właśnie po to żeby nie osłabiać komendy. Chcemy przecież żeby po zawołaniu, pies wracał, prawda? Jaki jest więc sens uczenia go, że po zawołaniu to my idziemy do niego? Mało logiczne, prawda?
No dobrze, ale jak to zrobić żeby pies wracał na zawołanie? To łatwe: dać mu szansę żeby przyszedł J Na początku wołamy go pod koniec spaceru, kiedy jest już trochę zmęczony i dużo już wąchał. Uważnie obserwujemy psa i kiedy stoi niezdecydowany gdzie pójść – wołamy go radośnie (można zacząć uciekać – jak przy zabawie w berka. Psy chętnie gonią poruszające się obiekty. Warto to wykorzystać), a kiedy przyjdzie – chwalimy, nagradzamy i pozwalamy dalej biegać.
Stopniowo zaczynamy wołać psa na coraz wcześniejszym etapie spaceru, ale zawsze upewniamy się, czy nie mamy konkurencji w postaci np. innego psa (który jest znacznie bardziej atrakcyjny niż my). Jeżeli nasz pies nie ma nic lepszego do roboty – przyjdzie na wołanie. Wtedy bardzo go chwalimy, a nagradzamy już nie za każdym razem. Jedna ważna sprawa: pies dobrze pochwalony uśmiecha się i macha ogonem. Jeżeli powiem „brawo, dobry pies”, a Azor nie zareaguje, to znaczy, że muszę włożyć w pochwałę znacznie więcej zaangażowania. Mój pies musi czuć, że jestem bardzo szczęśliwa, kiedy wrócił na zawołanie. Na Kumpla bardzo dobrze działa głaskanie – przytula się do mnie i chce żeby go głaskać. Czasem też uciekam, a jak mnie dogoni – gadam do niego i chwilę biegnę z nim. Trzeba sprawdzić co nasz podopieczny lubi i wykorzystać to do przywołania. Pies po powrocie do opiekuna ma czuć się szczęśliwy, ogon ma machać! Wtedy będzie przychodził. Więcej zaangażowania, drodzy przewodnicy!
Kiedy już Azor wie, że po powrocie do opiekuna jest super, możemy zacząć go wołać w nieco trudniejszych okolicznościach: na horyzoncie widać psa / biegacza / znajomą osobę. Przywołujemy psa i bardzo chwalimy. Następnie dobrze by było pozwolić Azorowi na podejście do psa czy znajomej osoby. Dobrze wprowadzić komendę. Ja mówię wtedy „idź się przywitaj”. Dzięki temu jestem w stanie zatrzymać Kumpla, kiedy ma ochotę pobiec do psa i zdecydować czy możemy podejść, czy nie. Mam wtedy możliwość zapięcia smyczy (jeśli spotkany piesek jest mały lub idzie z panikującym człowiekiem).
Ważna rzecz: przywołanie prawdopodobnie przestanie działać, jeżeli po nim nasz pies nigdy nie będzie mógł podejść do innego psa. Stanie się wtedy informacją „Azor, rozejrzyj się, gdzieś w pobliżu jest inny pies!”
Po przywołaniu, czasem podchodzimy do spotkanego psa, a czasem idziemy w przeciwnym kierunku.
Kiedy ten etap jest już opanowany, możemy podnieść poprzeczkę i postarać się odwołać Azora od innego psa. Na początku bardzo starannie wybieramy odpowiedni moment. Nie jestem w stanie napisać jaki będzie najlepszy, bo to zależy od psów – zarówno naszego, jak i spotkanego. Dobrym momentem będzie na pewno ten, kiedy widzimy, że nasz pies nie ma specjalnej ochoty na dalszy kontakt. Może to nastąpić zaraz po przywitaniu się albo po dłuższej lub krótszej zabawie.

Pamiętać należy o entuzjastycznym chwaleniu psa J i podaniu smakołyka, ale tylko od czasu do czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz