Naukę przywołania najlepiej zacząć od razu, od pierwszych
chwil, kiedy pies jest u nas w domu. Ze szczeniakiem zwykle nie ma problemów –
chętnie przychodzi. Jeżeli natomiast przegapiliśmy ten moment lub staliśmy się
opiekunami psa dorosłego, sprawa nieco się komplikuje.
Warto pamiętać, że zawsze (bez względu na to, czego psa
uczymy), powinniśmy stawiać przed nim zadania możliwe do wykonania, a więc najpierw
prosimy o coś łatwego do wykonania, a dopiero później, stopniowo, zwiększamy
wymagania.
Zgodnie z tą zasadą, naukę przywołania zaczynamy w domu. Na
tym etapie zwykle nie ma problemów, bo pies nie ma nic ciekawego do roboty.
Jeżeli jeszcze zorientuje się, że wystarczy podejść żeby dostać coś pysznego –
będzie chętnie przychodził. Można umówić się, że domownicy będą kolejno wołali
psa. Najpierw woła jedna osoba. Kiedy pies przyjdzie – nagradza. Później woła
druga – nagradza, później trzecia – nagradza. Następnego dnia wycofujemy
smakołyki (nie chodzi nam przecież o to żeby na spacerze pies wracał tylko
wtedy, kiedy mamy przy sobie coś pysznego. Jeśli kiedyś zapomnimy o smakołykach
– nie będzie jak przywołać psa…). Jedna osoba woła – nagradza, druga osoba woła
– tylko chwali psa (bez smaczka). Stopniowo przez kolejne 2 dni pies coraz
częściej jest chwalony, a coraz rzadziej dostaje smakołyki.
Pora na coś trudniejszego: przywołanie na spacerze.
Na dworze pies nie będzie tak bardzo skoncentrowany na
człowieku, jak w domu. Tutaj jest pełno zapachów, ludzi, psów, wszystko jest
bardzo ciekawe.
Ważna sprawa: jeżeli wiem, że mój pies nie przyjdzie (bo np.
bawi się z innym psem) – nie wołam go. Skoro wiem, że nie przyjdzie, to po co
mam go wołać? To tylko osłabia komendę. Zastanów się, co robisz, kiedy wołasz
psa, a on nie przychodzi. Jeżeli odbiegasz i chowasz się – zrób to (zawołaj
raz, a potem schowaj się i po dłuższej chwili zawołaj ponownie). Jeżeli idziesz
do psa, łapiesz go i zapinasz na smycz – zrób to, ale bez wołania! Jeżeli
łapiąc psa będziesz go wołać, to jaka jest to informacja dla psa? Że jak
człowiek woła „Azor! Do mnie!”, to znaczy „idę do ciebie”. To po co pies ma
przychodzić? (Gorzej, jeżeli wołanie będzie dla niego oznaczało „jak tylko uda
mi się ciebie złapać – koniec zabawy”. Wtedy wołanie może powodować ucieczki i
uniki, bo pies przecież chce się dalej bawić!)
Wołanie psa, kiedy wiemy, że nie przyjdzie, nie ma żadnego
sensu i naprawdę lepiej z niego zrezygnować. Właśnie po to żeby nie osłabiać
komendy. Chcemy przecież żeby po zawołaniu, pies wracał, prawda? Jaki jest więc
sens uczenia go, że po zawołaniu to my idziemy do niego? Mało logiczne, prawda?
No dobrze, ale jak to zrobić żeby pies wracał na zawołanie?
To łatwe: dać mu szansę żeby przyszedł J Na początku wołamy go pod koniec spaceru, kiedy jest
już trochę zmęczony i dużo już wąchał. Uważnie obserwujemy psa i kiedy stoi
niezdecydowany gdzie pójść – wołamy go radośnie (można zacząć uciekać – jak przy
zabawie w berka. Psy chętnie gonią poruszające się obiekty. Warto to
wykorzystać), a kiedy przyjdzie – chwalimy, nagradzamy i pozwalamy dalej
biegać.
Stopniowo zaczynamy wołać psa na coraz wcześniejszym etapie
spaceru, ale zawsze upewniamy się, czy nie mamy konkurencji w postaci np.
innego psa (który jest znacznie bardziej atrakcyjny niż my). Jeżeli nasz pies
nie ma nic lepszego do roboty – przyjdzie na wołanie. Wtedy bardzo go chwalimy,
a nagradzamy już nie za każdym razem. Jedna ważna sprawa: pies dobrze
pochwalony uśmiecha się i macha ogonem. Jeżeli powiem „brawo, dobry pies”, a
Azor nie zareaguje, to znaczy, że muszę włożyć w pochwałę znacznie więcej
zaangażowania. Mój pies musi czuć, że jestem bardzo szczęśliwa, kiedy wrócił na
zawołanie. Na Kumpla bardzo dobrze działa głaskanie – przytula się do mnie i
chce żeby go głaskać. Czasem też uciekam, a jak mnie dogoni – gadam do niego i
chwilę biegnę z nim. Trzeba sprawdzić co nasz podopieczny lubi i wykorzystać to
do przywołania. Pies po powrocie do opiekuna ma czuć się szczęśliwy, ogon ma
machać! Wtedy będzie przychodził. Więcej zaangażowania, drodzy przewodnicy!
Kiedy już Azor wie, że po powrocie do opiekuna jest super,
możemy zacząć go wołać w nieco trudniejszych okolicznościach: na horyzoncie
widać psa / biegacza / znajomą osobę. Przywołujemy psa i bardzo chwalimy.
Następnie dobrze by było pozwolić Azorowi na podejście do psa czy znajomej
osoby. Dobrze wprowadzić komendę. Ja mówię wtedy „idź się przywitaj”. Dzięki
temu jestem w stanie zatrzymać Kumpla, kiedy ma ochotę pobiec do psa i
zdecydować czy możemy podejść, czy nie. Mam wtedy możliwość zapięcia smyczy
(jeśli spotkany piesek jest mały lub idzie z panikującym człowiekiem).
Ważna rzecz: przywołanie prawdopodobnie przestanie działać,
jeżeli po nim nasz pies nigdy nie będzie mógł podejść do innego psa. Stanie się
wtedy informacją „Azor, rozejrzyj się, gdzieś w pobliżu jest inny pies!”
Po przywołaniu, czasem podchodzimy do spotkanego psa, a
czasem idziemy w przeciwnym kierunku.
Kiedy ten etap jest już opanowany, możemy podnieść
poprzeczkę i postarać się odwołać Azora od innego psa. Na początku bardzo
starannie wybieramy odpowiedni moment. Nie jestem w stanie napisać jaki będzie
najlepszy, bo to zależy od psów – zarówno naszego, jak i spotkanego. Dobrym
momentem będzie na pewno ten, kiedy widzimy, że nasz pies nie ma specjalnej
ochoty na dalszy kontakt. Może to nastąpić zaraz po przywitaniu się albo po
dłuższej lub krótszej zabawie.
Pamiętać należy o entuzjastycznym chwaleniu psa J i
podaniu smakołyka, ale tylko od czasu do czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz