sobota, 1 lutego 2014

Przywołanie – najczęstsze błędy i błędne koło


Obiecałam ostatnio, że wyjaśnię dlaczego denerwowanie się na psa opóźni jego powrót do nas. Wróćmy na chwilę do czasów dzieciństwa, a więc i pełnej zależności od naszych rodziców oraz ich chwilowych humorów, które bardzo silnie wpływały na jakość naszego życia. Wyobraźmy sobie 2 sytuacje. Postarajmy się poczuć emocje towarzyszące tym sytuacjom:
1.   Bawimy się w najlepsze z kolegami i koleżankami. Na horyzoncie pojawia się uśmiechnięta mama, pochyla się rozkłada ręce w powitalnym geście i z szerokim uśmiechem woła nas radośnie.
2.   Bawimy się w najlepsze z kolegami i koleżankami. Na horyzoncie pojawia się
mama. Jest wyraźnie wściekła. Woła nas groźnym, nieprzyjemnym tonem.
       
I jak? Za pierwszym razem mamy ochotę rzucić wszystko i rzucić się w objęcia mamy, prawda? Za drugim razem wiemy, że powinniśmy iść, ale wszystko w nas krzyczy „nie chcę, boję się, nie mam ochoty!” Podobnie jest z psami.
Różnica polega na tym, że my podchodzimy do tego myślowo: jeżeli mama jest w dobrym humorze, to jak jeszcze chwilę się pobawię, pewnie nie będzie źle. Jeśli już jest wściekła – lepiej jej nie drażnić, bo będzie jeszcze gorzej. Psy nie są w stanie przeprowadzić takiego toku rozumowania. Są na poziomie młodszego dziecka, które reaguje emocjonalnie. Niestety, jako ludzie dorośli, nie potrafimy już wrócić do tak wczesnego etapu naszego rozwoju. Dlatego poprosiłam żebyście postarali się poczuć emocje, bo to na nie w znacznym stopniu reagują nasze psy.
Kiedy wołamy Azora i on nie przyjdzie od razu (bo chce dokończyć czytanie wiadomości), wołamy go po raz drugi – już mniej przyjemny. Azor słyszy groźbę w tonie i targają nim sprzeczne emocje: wie, że ma przyjść, ale trochę się boi, bo człowiek jest zdenerwowany. Jest psem, więc reaguje po psiemu: stara się uspokoić człowieka, a więc wącha dalej (jest to jeden z sygnałów uspokajających). Człowiek robi się już naprawdę zły, bo pies udaje, że nie słyszy. Woła już wyraźnie grożąco. Pies ma problem: sygnał uspokajający nie zadziałał, próbuje więc innego: nieruchomieje. Człowieka krew zalewa. Pies próbuje dalej: idzie do człowieka, ale po łuku, starając się mu powiedzieć „idę, ale nie denerwuj się i nie rób mi krzywdy”. Wściekły opiekun ryczy: „No chodź tu wreszcie!” Pies idzie, ale powoli, zatrzymuje się i odwraca głowę. A to złośliwa bestia – myśli opiekun. Kiedy wreszcie pies dociera do opiekuna, człowiek jest wyprowadzony z równowagi do granic możliwości. Jeżeli jeszcze uderzy psa – wbija gwóźdź do trumny. W swoim przekonaniu ukarał psa za to, że nie przyszedł od razu. Dla Azora, kara jest niezrozumiała. Mało tego: zrobił wszystko, co w jego mocy, żeby człowieka uspokoić, przekazać mu, że ma dobre zamiary i prosił, żeby nie robić mu nic złego, a dostał w tyłek.
Jeżeli taka sytuacja powtórzy się kilka razy, to jak myślicie, czego Azor się nauczy? „Nigdy nie wracaj do człowieka, kiedy jest zły – jest wtedy niebezpieczny i nieprzewidywalny!”

Jaki będzie ciąg dalszy tej historii?
Coraz trudniej będzie przywołać psa. Wreszcie człowiek dojdzie do wniosku, że Azor jest zbyt głupi/złośliwy żeby go puszczać luzem. Pies będzie więc chodził wyłącznie na smyczy. Niewybiegany, sfrustrowany, może sprawiać innego rodzaju problemy.
A wszystko to przez ludzką głupotę, za którą – jak zawsze – obrywa pies… Może jeszcze trochę przez brak myślenia, niechęć wczucia się w drugą stronę, ale też - a po cichu liczę, że przede wszystkim przez to - że jesteśmy ludźmi, myślimy po ludzku, działamy według schematów i po prosu nie przyszło nam do głowy, że można inaczej.


Jeżeli zaskoczyło Was, że wąchanie, odwracanie głowy, czy zatrzymanie, to sygnały uspokajające, to przeczytajcie koniecznie książkę Turid Rugaas pt. „Sygnały uspokajające, czyli jak psy unikają konfliktów”. Jest to mała książeczka, którą – moim skromnym zdaniem – powinien przeczytać każdy opiekun psa. Książka pomoże lepiej „czytać” i rozumieć psy. Nie tylko w kontaktach psio-ludzkich, ale też psio-psich. Gorąco polecam! 

2 komentarze:

  1. Jakbym widziała siebie, tylko że moja złość jest przejawem paniki. Boje się, że Nodi pobiegnie sobie i go nie złapię lub panikuję gdy na horyzoncie pojawia się pies którego moja suka nie toleruje i zawsze się rzucają na siebie. Moje psy jak je wołam to wydaje mi się, że specjalnie robią mi na złość i sobie wąchają trawkę albo idą sobie dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. O tym samym ostatnio pisałam, w poście o zasadach pracy z psiakiem;)

    OdpowiedzUsuń