Dostałam wiadomość, która uświadomiła mi jak wiele stosuję
uogólnień i skrótów myślowych. Z ich powodu przekaz jest inny niż bym sobie
tego życzyła. Rzeczywiście, czytany dosłownie, nie jest adekwatny do moich
prawdziwych opinii.
Pani, która do mnie napisała, przedstawia swoją opinię.
Wiecie co? Zgadzam się z nią w 100% i głupio mi, że napisałam (niechcący) takie
bzdury. Bardzo serdecznie dziękuję za tę wiadomość i obiecuję, że postaram się
wyeliminować skróty myślowe i doprecyzowywać pewne kwestie. Moje błędy wynikały
z tego, że posty i tak są bardzo długie, więc starałam się pisać jak
najzwięźlej. Niestety w związku z tym, powstały głupoty, które Pani, która do
mnie napisała – świetnie wypunktowała, za co – raz jeszcze – ogromnie dziękuję.
Jeśli Wy również macie jakieś wątpliwości, albo z czymś się
nie zgadzacie – piszcie, proszę.
Jako że, jak już napisałam, zgadzam się z otrzymaną
wiadomością w 100%, zacytuję ją (za uzyskanym pozwoleniem Autorki). Kursywą
wstawiam swoje wyjaśnienia:
Pani Natalio, własnie zobaczyłam na fb Szkoły Baron posta o
błędach w przywołaniu. Z zaciekawieniem go przeczytałam! Śledzik jest moim
pierwszym psem, przed kupieniem go byłam zupełnie zielona w kwestii psów.
Starałam się posiąść jak największą wiedzę przed momentem przyjazdu
szczeniaczka, przez ponad rok oglądałam głównie amerykańskie szkolenia na
youtube, spędziłam mnóstwo czasu na dogomanii, rozmawiałam z wieloma
"psiarzami" i solidnie rozważałam wybór rasy, potem hodowli. Jestem
amatorem, popełniłam całą masę błędów z psem, nadal to robię, nadużywam jego
imienia, pozwalam mu samemu się nagradzać, spalam komendy, z powodu mojej
głupoty doprowadziłam do sytuacji zagrażającej jego życiu (połknięta puszka).
Dzięki temu, że mam tego świadomość, udaje mi się wypracowywać całą masę innych
rzeczy i okiełznać trochę terrierową naturę, co daje niesamowitą satysfakcję
Napisałam to wszystko, dlatego, że nie chciałabym by
potraktowała Pani moje słowa jako tzw. "mądrzenie się". Bardzo
szanuję Pani podejście do zwierząt i właśnie dlatego chciałabym opisać mój
punkt widzenia - jestem ciekawa Pani zdania na ten temat.
Wskazała Pani wybór psa danej rasy jako drugi z częstych błędów
przy nauce przywołania. Według mnie nie jest to prawda. Nie zgodzę się z tym,
że niewłaściwym dla posiadacza beagle'a jest oczekiwanie od niego "że nasz
pupil będzie w nas wpatrzony jak w obrazek i będzie tylko czekał kiedy zechcemy
zaproponować mu wspólną pracę" (tutaj
miałam na myśli, że nie wystarczy nasza obecność i zwrócenie uwagi na psa, żeby
ten był gotów na współpracę z nami i chętny do wykonywania wszelkich naszych
komend). Uważam, że właśnie tego powinniśmy od beagle'a oczekiwać!
(Oczywiście w sytuacji, gdy tego sobie życzymy - bo jeśli ktoś np. nie
przywiązuje do tego wagi i odpowiada mu pozostawienie jego relacji z psem w
rękach przypadku - wg mnie to jego sprawa).
Moim zdaniem beagle, foksterrier, airedale czy jack lub parson,
bezwzględnie koniecznie potrzebuje tego rodzaju oczekiwań, oraz egzekwowania
ich. Inną sprawą jest fakt, że egzekwowanie ich nie jest proste. Ale
stwierdzenie, że "i tak nie będzie posłuszny, bo..." (to terrier/to
pies myśliwski, to... coś innego) nie zaprowadzi do niczego dobrego. (całkowicie się zgadzam. Napisałam tak,
ponieważ jest naprawdę niewielka ilość osób, które są w stanie zainwestować
odpowiednią ilość czasu i pracy koniecznej do uzyskania pełnego posłuszeństwa.
Nie chciałam dawać złudzeń, że dużo pracy wystarczy. Potrzeba ogromu pracy, konsekwencji
i zaangażowania). W Pani tekście padło stwierdzenie "rasy wyhodowane
do samodzielnej pracy". Jakie to rasy? Mi przychodzi na myśl, hmm... może
tylko kaukaz. (potocznie mówi się, że psy
pracujące samodzielnie, to te, które w trakcie wykonywanej pracy muszą
podejmować samodzielne decyzje, bez czekania na znak przewodnika. Tak np. terier,
który walczył w norze, był skazany tylko na siebie. Przeciwieństwem będzie
tutaj retriever, który czeka na sygnał zanim pobiegnie po ustrzelonego ptaka.
Retriever nie musi sam podejmować ważnych decyzji. Słucha myśliwego i wykonuje
swoje zadania wyłącznie na polecenie. Border zagania stado zgodnie z
poleceniami pasterza itp.) Żaden pies myśliwego nie jest uczony
"samodzielnej pracy". Bo jest to pies myśliwego, a nie siebie samego,
bo żaden "głuchy pies na śladzie sarny" nie wyjdzie na polowanie.
Myśliwi mają bardzo posłuszne psy. To, że popędy rozsadzają je od środka jest
prawdą. Ale zadaniem człowieka jest przejęcie dowodzenia nad takim psem,
zapanowanie nad jego emocjami i zapędami gończymi tak, by nakierowane we
właściwy sposób służyły konkretnemu celowi (wywabieniu zwierzyny z nory, pomoc
w pracy policji, polowanie na wydrę). Poza tym uważam, że każdy pies - sportowy
border, Kumpel, Śledzik czy Azorek, potrzebuje, by człowiek podejmował za niego
decyzje, gdyż często przerasta go to, gdy zostaje postawiony w sytuacji
konieczności wyboru i to jest zupełnie naturalne.
Kupiłam świadomie psa z bardzo silnymi popędami, po polujących
rodzicach i uwielbiam styl jego pracy. Pomimo tego, że dziesiątki razy
pozbawiałam go cuchnącej zdobyczy z pyska i dziesiątki razy próbowałam oderwać
go od wąchania czy przywołać z pogoni... Wiele razy pies zjadł odchody, wiele
razy nie mogłam go na sobie skoncentrować. Ale nie uznałam tego jako argument
za tym, by porzucić nadzieje, bo "to taki pies". (jest Pani chwalebnym wyjątkiem. Większość osób rezygnuje, mówiąc „cóż,
ten tym tak ma”, nawet jeśli chodzi o ważniejsze sprawy – np. kiedy pies gryzie
domowników. To się naprawdę zdarza! Ludzie – w znakomitej większości – nie chcą
pracować z psem, a jeśli pracują, to naprawdę w niewielkim wymiarze. Oczywiście
jest sporo wyjątków, ale są to jedynie wyjątki. Z moich obserwacji wynika, że
ludzie, którzy tak jak Autorka tekstu, są gotowi zainwestować naprawdę dużo
czasu i energii w psa, najczęściej wybierają „trudną rasę”, np. wilczaka. Gdyby
tą samą ilość pracy włożyli w bordera – wygrywaliby pewnie zawody obedience).
Jest bardzo ciężko, ale coraz lepiej - udało mi się odwołać go od dzika, z
pogoni za suką w cieczce (pobiegł razem z beaglem i na komendę natychmiast
zawrócił, choć tamten popędził dalej), uratowałam przed nim 2 wiewiórki,
zazwyczaj jestem w stanie powstrzymać przed podbieganiem do innych bez
pozwolenia, przestał zaganiać rowery, zbiłam w nim totalną obojętność na dyski,
z aportem też jest coraz lepiej. I proszę mi wierzyć, że to nie są przypadki.
Znam osobiście całą masę "psów ras wykluczających niemalże
posłuszeństwo" które w kwestii wychowania biją na głowę wszystkie parkowe
podbiegające onki, startują we flyballu (foks), 3 klasie obi (beagle!!!,
humorzasty sznaucerek), pracują w grupach ratowniczych (jack russell terrier). (Jasne, wszystko zależy od człowieka. Znam
rewelacyjną sznaucerkę miniaturową, która jest super posłuszna i w grupie biła
na głowę owczarki niemieckie i labradory, a najlepiej wyszkolonym psem, jakiego
miałam pod opieką jest chihuahua. Oczywiście wszystko za sprawą przewodników).
Na bazie doświadczeń innych i obserwacji ich psów, od pierwszych
dni oczekuję by "mój pies był we mnie wpatrzony i czeka aż zaproponuję mu
wspólną pracę", parafrazując Pani wypowiedź. I te oczekiwania się krok po
kroku spełniają i to nie dlatego, że pies sam na to wpadł. (No właśnie… To są różnice między przedstawicielami różnych ras. Żeby
nie popełnić kolejnego niedopatrzenia od razu napiszę, że rasy chętne do pracy
wymagają zaangażowania przewodnika. Znudzone – zaczynają sprawiać problemy. Nie
jest to tylko brak posłuszeństwa, ale np. niszczycielstwo, agresja i inne).To
ja mu je przedstawiłam i - choć pewnie wymagało to więcej konsekwencji i
cierpliwości, niż np. z psem "posłusznej" rasy - on to powoli
akceptuje. Jasne, że na spacerach nie jest idealnie, ale jest lepiej. Na razie
idealnie ogarniam go w domu, ćwiczę szarpanie w najwyższym pobudzeniu psa
przerywane nagle skupieniem go, robię mnóstwo innych rzeczy, wszystko by
skłonić go do wysiłku umysłowego i zapanowania nad własnymi emocjami. (To dowód, że się da. Tak, da się i jestem
tego świadoma. Niestety jest naprawdę bardzo niewiele osób, które mają
wystarczająco dużo czasu i chęci, żeby tak pracować) I to się dzieje.
Wczoraj tylko w domu, dziś w ogrodzie, a pojutrze, mam nadzieję, że i poza nim.
Nie zgadzam się więc z twierdzeniem, że taka czy inna rasa
determinuje określone zachowania które nie są do skorygowania. Ile jest wokół
niewychowanych owczarków, znudzonych wszystkim, grubych labladorów czy wiecznie
ciągnących na flexi yorków? Podsumowując, wg mnie różnice rasowe, o których
możemy mówić w kontekście szkolenia odnosić mogą się jedynie do reakcji psa w
przypadku, gdy pozostawimy go samemu sobie, czego czynić nie powinniśmy. (Dokładnie tak!) Codzienność psa
pozbawiona klarownych zasad współpracy nie ma wiele wspólnego z poczuciem
bezpieczeństwa, spokojem, zdrowiem psychicznym i satysfakcją. A tego -
przynajmniej ja - chcę dla mojego psa. Śledzik pozostawiony sobie samemu zje
wszystkie niesprzątnięte kupy i zagryzie wiewiórkę, Golden zobojętnieje na
świat i ludzi, inny pies stanie się agresorem, tchórzem, miłośnikiem innych
patologicznych zajęć. Śledzik prowadzony przeze mnie, z całym swoim terierowym
serduszkiem robi sztuczki, bawi się, prowadzony Golden odwdzięczy się
wspaniałym kontaktem, border zagoni owce a nie samochody, a owczarek niemiecki
pozwoli wzbudzić w sobie agresję i poprzestanie na komendę przewodnika, lub
będzie po prostu wiernym przyjacielem dzieci.
Taki jest mój punkt widzenia - jako zwykłej dziewczyny nie
zajmującej się profesjonalnie psami, oparty na doświadczeniach innych i
obserwacji i wniosków wyciągniętych dzięki posiadaniu własnego, młodego i
niełatwego psa.
Dziękuję, że zechciała Pani przeczytać to, co napisałam. Jestem
ciekawa Pani opinii i - mam nadzieję - do zobaczenia na spacerze! Pozdrawiam,
M.
Cóż… Nic dodać, nic ująć. Głupio mi, że napisałam post,
który wymagał tak ogromnej korekty. Wszystko co napisała M. jest prawdą,
podpisuję się pod tym rękami i nogami.
Przepraszam za niedokładne wyrażanie myśli, przez które
zostałam – pewnie przez wiele osób – zrozumiana inaczej niż bym sobie tego
życzyła.
Obiecuję, że postaram się być bardziej precyzyjna. W razie
czego – piszcie, proszę, z wątpliwościami.
Mi się podobało;)
OdpowiedzUsuńTakie maile potrafią być pomocne;)
Ja uważam, że posty wcale nie są długie i przez to miło się je czyta, ale takie sprostowanie spraw czasem jest konieczne. Skróty myślowe…
Zapraszam na:
mojepsieszalenstwo.blogspot.com
czasem wydaje sie ze wszyscy rozumieja nasz tok myslenia a niestety nikt w naszej glowie nie siedzi :) fajnie ze chce sie ludziom pisac swoje opinie, dzieki temu lepiej sie wszyscy zrozumiemy, tak czy siak wiem ze wszystkim psiarzom chodzi przede wszystkim o dobro psiakow ;)) pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńFajnie mieć takich zaangażowanych czytelników :)
OdpowiedzUsuń