Bardzo przepraszam za tak długą ciszę, ale słowo daję: nie
miałam kiedy pisać…
Dzisiaj chciałam napisać o najczęstszych błędach przy nauce
przywołania.
Jest tego sporo, więc dzisiaj nie dam rady napisać o
wszystkim. Zacznę od spraw ogólnych, a następnym razem przejdę do bardziej
konkretnych zagadnień.
- Brak zaufania do
szczeniaka. Tak jak pisałam ostatnio: ludzie boją się odpiąć smycz, kiedy
psiak jest mały. Jest to duży błąd, bo w początkowym okresie szczeniak
bardzo pilnuje człowieka. Wtedy jest właśnie najlepszy moment na naukę, a
może raczej: na utrwalanie zachowania, które szczenię wykazuje samo z
siebie… Później wystarczy nie stracić zaufania do psa, kiedy przechodzi
młodzieńczą głupawkę i z grubsza jest po problemie. Chyba, że...
- Wybraliśmy psa rasy, która
wyklucza niemalże posłuszeństwo w popularnym rozumieniu tego słowa. Jeśli
zdecydowaliśmy się na psa w typie „nos na czterech łapach” (czyli np.
popularny beagle), to nie powinniśmy oczekiwać, że nasz pupil będzie w nas
wpatrzony jak w obrazek i będzie tylko czekał kiedy zechcemy zaproponować
mu wspólną pracę. Przedstawiciele ras wyhodowanych do samodzielnej pracy,
są znacznie bardziej niezależne niż psy przeznaczone do pracy z
człowiekiem. Przez wieki człowiek wymagał od terierów odwagi, samodzielnie
podejmowanych decyzji, zadziorności i uporu. Nie możemy wiec wymagać od
nich całkowitego posłuszeństwa. To wbrew ich naturze i musimy się z tym
pogodzić. Beagle, który wszedł na trop sarny naprawdę nie słyszy wołania –
całkowicie przełącza się na węch, a nosem przecież nie słyszy…
- Założenie typu „nie
puszczę psa ze smyczy, bo jeszcze jest za młody/ jeszcze nic nie umie/
jest za głupi/ nie wróci, kiedy go puszczę bez smyczy”. Powrót na
zawołanie jest umiejętnością, taką samą jak „siad”, czy „leżeć”. Trzeba
tego psa nauczyć. Czekanie, aż samo przyjdzie, nic nie da. To tak,
jakbyśmy co wieczór liczyli, że następnego dnia rano wstaniemy z biegłą
znajomością języka chińskiego. Bez pracy nie ma kołaczy. Im później
zabierzemy się za naukę, tym więcej czasu i pracy będzie trzeba włożyć w
to, żeby pies wracał, kiedy go zawołamy. Warto wspomnieć o tym, że im
rzadziej pies jest puszczany luzem, tym trudniej go odwołać.
- Założenie, że kiedy
zawołam – pies ma wrócić tylko dlatego, że go wołam. Często się to udaje,
ale tylko dlatego, że psy są bardzo, bardzo wyjątkowymi, cudownymi
stworzeniami. Nie udaje się to z każdym psem, bo są to istoty myślące.
Wiedzą, że kiedy wrócą na zawołanie, zabawa/spacer, skończą się. Dlaczego
więc mają wracać? Takie zachowanie trzeba wypracować. Musimy być
atrakcyjni dla naszego psa, żeby się to udało.
- Przekonanie, że mój pies
jest głupi/złośliwy, bo nie wraca, kiedy go wołam.
- Założenie, że pies musi
wrócić natychmiast. Niby dlaczego? Wiecie, codziennie wołam moją rodzinę
na obiad. Co zwykle słyszą? „Zaraz / za chwilę / już idę / jeszcze tylko
skończę…”. Słyszę to nie tylko od dzieci, ale też od męża. Są głupi,
złośliwi albo nie rozumieją, czego od nich oczekuję? Nie, po prostu nie są
maszynami. Podobnie jak psy. Cała różnica polega na tym, że od ludzi –
paradoksalnie – często wymagamy mniej niż od psów. Jest to o tyle dziwne,
że przecież należą do tego samego gatunku co my, rozumieją nasz język,
wiedzą dlaczego powinni przyjść (bo obiad wystygnie/ bo musimy już wyjść,
żeby się nie spóźnić itp.), a jednak każą na siebie czekać… Dajmy psom
trochę luzu i pozwólmy doczytać wiadomość zapisaną w trawie, zamiast od
razu wpadać w złość. To niczego nie przyspieszy, a wręcz przeciwnie –
opóźni. A dlaczego? O tym już następnym razem J
Ja staram się traktować mój "nos na czterech łapach" dość swobodnie, ale jednak mam pewne obawy, bo w przecieiństwie to człowieka pies nie wie, że przed ulicą należy się zatrzymać i rozejrzeć... ;)
OdpowiedzUsuńFakt :) Chociaż można nauczyć psa żeby przed ulicą się zatrzymywał :)
OdpowiedzUsuńPracujemy również nad tym, natomiast kiedy ptaki pojawiają się w okolicy normalnie całkiem posłuszna T. zmienia się w demona polowania i jest głucha na komendy.
OdpowiedzUsuńNo to faktycznie, ryzyko spore. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa nie mam z nim problemu ,jedynie co to lubi sobie podjesc w nocy jak my śpimy i kanapki zostają na stole lub coś innego
OdpowiedzUsuń