środa, 11 grudnia 2013

kursy - c.d.

Kolejny kurs, jaki ukończyłam, składał się z 2 części. Pierwsza była korespondencyjna. Dostawałam materiały i na ich podstawie miałam odpowiadać na pytania, które odsyłałam do prowadzącego i po kilku dniach dostawałam je sprawdzone i ocenione.
Jeśli chodzi o tę część kursu, mam uczucia mieszane. Niektóre moduły były ważne i przydatne, inne przeraźliwie nudne i w dużej części – moim zdaniem – zbędne.
Później przyszła pora na zjazdy. Tutaj muszę powiedzieć, że byłam rozczarowana.
Seminarium z psychologii było ciekawe, ale niemalże bez przełożenia na przyszłą pracę. Wszystko, co mogłoby nam się do czegoś przydać, mogło być powiedziane w 1 dzień, a nie w 3… Podobnie rzecz się miała z neurologią. Wykłady były pełne fascynujących anegdot. Tyle tylko, że cała reszta była dla nas nie do ogarnięcia. Moja koleżanka po psychologii rozumiała, bo miała to na studiach. W trakcie jednego weekendu mieliśmy to, co ona przez 3 semestry… Dodać należy, że nie było ani jednego zdania o mózgu psa…
Cały weekend o ziołoterapii to też przesada. Tym bardziej, że wszystko dostaliśmy w materiałach, wiec opowiadanie tego, co mieliśmy napisane uważam za stratę czasu.
Na kursie nie dowiedziałam się niczego, czego bym nie wiedziała (fakt, że miałam już za sobą inny kurs, dużo czytałam, byłam na wielu seminariach). Powaliło mnie też super hierarchiczne podejście do wszelkich problemów z zachowaniem psa. Jak już pisałam – teoria dominacji nie sprawdza się w praktyce. To naprawdę nie ma znaczenia kto pierwszy przechodzi przez drzwi – pies, czy człowiek…
Najmocniejszą częścią kursu była część dotycząca kotów. Ta część była naprawdę świetnie poprowadzona.
Na dobitkę, organizatorom nie udało się znaleźć wystarczającej ilości prawdziwych klientów, więc znowu – jak na poprzednim kursie – pracowaliśmy głównie na sucho. Odpowiedzią na rozwiązanie problemu była zwykle zaburzona hierarchia L

W trakcie robienia tych wszystkich kursów, jeździłam na seminaria organizowane przez Psią Wachtę. Szczerze mówiąc, każde z nich dało mi więcej, niż pokończone kursy. Wiedzę podstawową warto mieć, dobrze jest skończyć jakiś kurs, żeby uporządkować posiadaną wiedzę, ale później – zamiast kolejnych kursów, lepiej jeździć na seminaria, na których poruszana jest tematyka, która najbardziej nas interesuje.

Wiosną tego roku zrobiłam razem z koleżanką kursy treser oraz treser/zoopsycholog. Chciałyśmy zrobić taki kurs, na jaki liczyłyśmy, zapisując się na kursy, które ukończyłyśmy. Zebrałyśmy posiadaną wiedzę z kursów, przeczytanych książek, seminariów i własnej praktyki. To, uważałyśmy za mało przydatne – pominęłyśmy. Skoncentrowałyśmy się na tym, co faktycznie może się przydać w pracy z psami i ich przewodnikami. Dołożyłyśmy zajęcia (teoretyczne i praktyczne) z psią masażystką, spotkanie z lekarzem weterynarii oraz specjalistą z dziedziny marketingu i PR, który opowiedział naszym Kursantom jak wejść na rynek, na co zwrócić uwagę zakładając działalność, jak zdobyć pierwszych Klientów. Był to element, którego bardzo nam brakowało na kursach, które ukończyłyśmy. Chyba wyszło dobrze, bo ankieta ewaluacyjna (anonimowa, oczywiście), wypadła bardzo dobrze J
Teraz szykujemy kolejną edycję, która ruszy 1 marca 2014. Jeśli ktoś jest zainteresowany, to więcej informacji i grafik zajęć znajdzie tutaj: http://szkolabaron.pl/kurs.html
W przygotowaniu jest też kurs „jak rozmawiać trzeba z psem”, skierowany do wszystkich opiekunów psów, którzy chcą wiedzieć więcej o psach, być w stanie rozwiązać problemy swojego podopiecznego oraz pomagać innym w szkoleniu i modyfikowaniu zachowań ich psów. Na pewno kurs przyda się też osobom, które prowadzą (lub chciałyby prowadzić) Domy Tymczasowe lub pracują jako wolontariusze w schronisku. Jeśli ktoś jest chętny – serdecznie zapraszam J

(Ojej… ale mi autoreklama wyszła…)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz