Kolejny kurs, jaki ukończyłam, składał się z 2 części.
Pierwsza była korespondencyjna. Dostawałam materiały i na ich podstawie miałam
odpowiadać na pytania, które odsyłałam do prowadzącego i po kilku dniach
dostawałam je sprawdzone i ocenione.
Jeśli chodzi o tę część kursu, mam uczucia mieszane.
Niektóre moduły były ważne i przydatne, inne przeraźliwie nudne i w dużej
części – moim zdaniem – zbędne.
Później przyszła pora na zjazdy. Tutaj muszę powiedzieć, że
byłam rozczarowana.
Seminarium z psychologii było ciekawe, ale niemalże bez
przełożenia na przyszłą pracę. Wszystko, co mogłoby nam się do czegoś przydać,
mogło być powiedziane w 1 dzień, a nie w 3… Podobnie rzecz się miała z
neurologią. Wykłady były pełne fascynujących anegdot. Tyle tylko, że cała
reszta była dla nas nie do ogarnięcia. Moja koleżanka po psychologii rozumiała,
bo miała to na studiach. W trakcie jednego weekendu mieliśmy to, co ona przez 3
semestry… Dodać należy, że nie było ani jednego zdania o mózgu psa…
Cały weekend o ziołoterapii to też przesada. Tym bardziej,
że wszystko dostaliśmy w materiałach, wiec opowiadanie tego, co mieliśmy
napisane uważam za stratę czasu.
Na kursie nie dowiedziałam się niczego, czego bym nie
wiedziała (fakt, że miałam już za sobą inny kurs, dużo czytałam, byłam na wielu
seminariach). Powaliło mnie też super hierarchiczne podejście do wszelkich
problemów z zachowaniem psa. Jak już pisałam – teoria dominacji nie sprawdza
się w praktyce. To naprawdę nie ma znaczenia kto pierwszy przechodzi przez
drzwi – pies, czy człowiek…
Najmocniejszą częścią kursu była część dotycząca kotów. Ta
część była naprawdę świetnie poprowadzona.
Na dobitkę, organizatorom nie udało się znaleźć
wystarczającej ilości prawdziwych klientów, więc znowu – jak na poprzednim
kursie – pracowaliśmy głównie na sucho. Odpowiedzią na rozwiązanie problemu
była zwykle zaburzona hierarchia L
W trakcie robienia tych wszystkich kursów, jeździłam na
seminaria organizowane przez Psią Wachtę. Szczerze mówiąc, każde z nich dało mi
więcej, niż pokończone kursy. Wiedzę podstawową warto mieć, dobrze jest skończyć
jakiś kurs, żeby uporządkować posiadaną wiedzę, ale później – zamiast kolejnych
kursów, lepiej jeździć na seminaria, na których poruszana jest tematyka, która
najbardziej nas interesuje.
Wiosną tego roku zrobiłam razem z koleżanką kursy treser
oraz treser/zoopsycholog. Chciałyśmy zrobić taki kurs, na jaki liczyłyśmy,
zapisując się na kursy, które ukończyłyśmy. Zebrałyśmy posiadaną wiedzę z
kursów, przeczytanych książek, seminariów i własnej praktyki. To, uważałyśmy za
mało przydatne – pominęłyśmy. Skoncentrowałyśmy się na tym, co faktycznie może
się przydać w pracy z psami i ich przewodnikami. Dołożyłyśmy zajęcia
(teoretyczne i praktyczne) z psią masażystką, spotkanie z lekarzem weterynarii
oraz specjalistą z dziedziny marketingu i PR, który opowiedział naszym
Kursantom jak wejść na rynek, na co zwrócić uwagę zakładając działalność, jak
zdobyć pierwszych Klientów. Był to element, którego bardzo nam brakowało na
kursach, które ukończyłyśmy. Chyba wyszło dobrze, bo ankieta ewaluacyjna
(anonimowa, oczywiście), wypadła bardzo dobrze J
Teraz szykujemy kolejną edycję, która ruszy 1 marca 2014.
Jeśli ktoś jest zainteresowany, to więcej informacji i grafik zajęć znajdzie
tutaj: http://szkolabaron.pl/kurs.html
W przygotowaniu jest też kurs „jak rozmawiać trzeba z psem”,
skierowany do wszystkich opiekunów psów, którzy chcą wiedzieć więcej o psach,
być w stanie rozwiązać problemy swojego podopiecznego oraz pomagać innym w szkoleniu
i modyfikowaniu zachowań ich psów. Na pewno kurs przyda się też osobom, które
prowadzą (lub chciałyby prowadzić) Domy Tymczasowe lub pracują jako
wolontariusze w schronisku. Jeśli ktoś jest chętny – serdecznie zapraszam J
(Ojej… ale mi autoreklama wyszła…)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz