Pewnie słyszeliście kiedyś o nadprzywiązaniu.
Pies, który jest skrajnie nadprzywiązany, staje się cieniem
opiekuna. Chodzi za nim krok w krok, stara się wchodzić z nim nawet do łazienki
i toalety. Kiedy zostaje sam w domu – cały czas szczeka i (lub) wyje, albo
demoluje mieszkanie – niszczy drzwi, lub koncentruje się na obgryzaniu np.
butów ukochanej osoby.
Niewątpliwie jest to duży problem, dla opiekuna. Oczywiście
są sposoby, żeby rozwiązać ten problem, ale – co ciekawe – niektórych ludzi
cieszy taka sytuacja. Oczywiście nigdy nie powiedzą tego głośno, ale w głębi
duszy cieszą się, że ich pies tak ich kocha. Niestety, jest to związek
toksyczny, bardzo trudny dla psa, który przeżywa męki samotności.
Skąd się bierze nadprzywiązanie?
my mu nie odstępować nas na krok,
pies się do tego przyzwyczaja. Jako zwierzę społeczne, wysoko ceni kontakt z
członkami swojej grupy. Jeśli po dłuższym okresie czasu nagle będzie musiał
zostać sam, z całą pewnością nie spodoba mu się to. Może być smutny i bardzo
tęsknić (wtedy pewnie będzie starał się uspokoić, żując buty lub inne rzeczy,
pachnące ukochanym człowiekiem. Absolutnie nie będzie to zemsta, czy
złośliwość!). Może być wściekły i/lub przerażony (wtedy może rozpaczliwie wołać
„swojego” człowieka, żeby po niego wrócił lub starać się za wszelką cenę
wydostać z mieszkania na własną łapę – o tym będą świadczyły zniszczenia w
okolicach drzwi i/lub okien).
Niestety u niektórych psów adoptowanych takie zachowania
mogą wystąpić natychmiast po adopcji. Tak właśnie miał Baron – mój poprzedni
pies. Przywiozłam go do domu w piątek, a w sobotę rano wyszłam rano do sklepu.
Baron został z mężem, ale to Go nie interesowało – cały czas stał pod drzwiami
i szczekał, wołając, żebym wróciła… U Kumpla nie jest to aż tak mocno wyrażone
– czasem, kiedy zostaje sam, chwilkę szczeka (tak do 3-5 minut), później jest
już cicho.
Jak nie dopuścić do takich problemów?
Od początku uczyć psa, że czasem zostaje sam. W pokoju, a
następnie w mieszkaniu. Jest jedna podstawowa zasada: kiedy pies szczeka – nie
wracamy do niego, nic do niego nie mówimy, nie uspokajamy. Udajemy, że nas nie
ma. Jak tylko przez chwilę jest cicho (na początku wystarczą 2-3 sekundy) –
wracamy. Stopniowo po coraz dłuższej chwili ciszy. Najważniejsza jest tutaj
100% konsekwencji. Nigdy nie wracamy do szczekającego, czy drapiącego w drzwi
szczeniaka.
Jeśli problem dotyczy psa dorosłego, sprawa nie jest taka
prosta. Wtedy należy udać się po pomoc do behawiorysty, który podpowie jak
pracować z danym psem.
Na pociechę powiem, że zwykle wystarcza jedno spotkanie,
najwyżej dwa i rzetelne stosowanie się do wskazówek. Problem z samotnym
zostawaniem w domu jest do rozwiązania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz