Święta, święta i po świętach...
Wracam więc do rozpoczętego tematu.
W przedświątecznym poście nie napisałam o jeszcze jednym minusie smyczy. Jest
nim zmuszanie psów, do okazywania agresji, wbrew ich woli. To tak, jakby ktoś
nas prowadził na lince w tłumie kibiców ŁKS-u (odbierając nam możliwość ucieczki),
a do tego zakneblował nam usta i wrzeszczał, że kibicujemy Widzewowi. Jak byśmy
się wtedy czuli? Co moglibyśmy zrobić? Świadomi, że nie możemy zaprzeczyć ani
uciekać, zmuszeni bylibyśmy do walki. W takiej właśnie sytuacji stawiamy nasze
psy, prowadząc je na krótkiej smyczy.
Jeśli idziemy na wprost innego psa, trzymając naszego na
krótkiej smyczy, zmuszamy go do mówinia drugiemu psu, idącemu na wprost „hej,
ty tam, zaraz ci przywalę”.
Jak to się dzieje?
Zmuszamy naszego psa, żeby szedł na wprost innego psa
(zgodnie z psią etykietą, może być to zachowanie odebrane za zaczepne).
Dodatkowo, zwykle w takiej sytuacji przyspieszamy kroku, żeby jak najszybciej
minąć drugiego psa (nasz biedny futrzak, który przez krótką smycz, nie ma jak
iść po łuku, nie może nawet wysłać innego sygnału uspokajającego, jakim jest
zwolnienie lub zatrzymanie się…)
Jego sytuację pogarsza też to, że jest świadomy jak jego
zachowanie może być odebrane, przez drugiego psa… Wtedy czuje się tak, jak my
byśmy się czuli w sytuacji opisanej powyżej. Dodajmy, że jeśli opiekun drugiego
psiaka, też prowadzi swojego na krótkiej smyczy, to nasz pies widzi, że ten
drugi ma złe zamiary! (Nie jest w stanie przeanalizować sytuacji – nie wie, że
tamten pies też okazuje złe zamiary wbrew sobie). Co w takiej sytuacji może
zrobić? Jeśli ma silne nerwy – nic i mieć nadzieję, że jakoś przeżyje. Jeśli
nerwy mu puszczą – może zaatakować jako pierwszy, rozpaczliwie starając się
odstraszyć adwersarza. W takiej sytuacji jego opiekun pewnie nabędzie
kolczatkę, co tylko pogorszy sprawę…
Nawet jeśli pies ma mocne nerwy, to zastanówmy się, ile go
takie mijanie drugiego psa kosztuje! Jaki jest to dla niego potworny stres! I
nie fundujmy mu tego! Lepiej poluzować smycz i obejść drugiego psa po łuku.
Ostatnio na spacerze spotkaliśmy psa husky, z którym Kumpel
wiele razy się bawił. Tym razem Azor był na smyczy. Kiedy Kumpel podszedł się
przywitać – wyskoczył z zębami, jakby chciał mojego futrzaka zjeść. Pani
pociągnęła smycz i Azor został w pozycji na dwóch tylnych nogach… Trudno o
bardziej niekomfortową pozycję… Nie dość, że wtedy pies wyraża groźbę, to
jeszcze ma odsłonięty brzuch i jest podduszany! Jak niby ma się w takiej
sytuacji uspokoić?! Rozpaczliwie walczy i robi wszystko, co w jego mocy, żeby
odstraszyć drugiego psa. To niestety umacnia jego przewodnika, że ma
agresywnego psa L
Dodajmy, że nietrudno wtedy o starcie między psami, bo ten drugi może łatwo dać
się sprowokować…
Pikuś mojej mamy, kiedy jest na smyczy – szczeka na
wszystkie psy. Wystarczy odpiąć smycz i pies się uspokaja. Niestety niewiele
osób reaguje w ten sposób i trudno się dziwić: przecież skoro pies szczeka i
warczy, to widać, że zaraz zaatakuje, prawda? Szczytem głupoty byłoby odpięcie
smyczy, dzięki której mamy nad psem kontrolę…
Zgadzam się w 100%!
OdpowiedzUsuńSą jednak czasem sytuacje, w których nie da się zrobić łuku, bo np. idziemy wąskim chodnikiem, albo po bokach mamy wielkie leśne drzewa i krzaki… Są też psy, które nawet idąc po takim łuku na długiej smyczy wyrywają się i szczekają.
Ale fakt, mój pies na smyczy prawie zawsze psa obszczekiwał, a bez nawet nie inicjował kontaktu;)
Jak się chce, to prawie zawsze jest jakieś wyjście. Można przejść na drugą stronę ulicy, albo zawrócić i szukać jakiejś ścieżki w bok. Jeśli pies idący po łuku szczeka, to znaczy, że potrzebuje... większej odległości. Z czasem będzie można ją po mału zmniejszać.
OdpowiedzUsuńMy jak psa widzimy na smyczy, a Łopcio jest na smyczy to jak się da to uciekamy w drugą stronę, żeby nie było napięcia;) jak jesteśmy sobie na spacerku luzem i ludzie nie mają nic przeciwko, to jest wąchanie z innym psem bez stresu, bo bez smyczy właśnie.
Usuń