Cóż… mówiłam, że choinkę wyrzuca się na 3 króli…
Jak wiecie, Kumpel od Sylwestra bał się wychodzić na dwór po
ciemku (od czwartku wychodzi, chociaż niechętnie).
W czwartek nad ranem (koło 5.30.) obudziło mnie popiskiwanie
Kumpla. Zerwałam się na nogi i pobiegłam do przedpokoju. Już miałam w ręce
buty, kiedy coś mnie podkusiło żeby zapytać: „co byś chciał, piesku?” Ku mojemu
zdziwieniu, Kumpel pokazał drzwi, ale nie wejściowe, tylko do dużego pokoju…
Jako że byłam zaspana – otworzyłam i stałam osłupiała: Kumpel w radosnym tańcu
biegał po pokoju, chwilkę tarzał się na dywanie, a później… obsikał choinkę.
Tak to jest, jak się psi kibelek do domu przynosi i z tych,
czy innych przyczyn, pies nie wychodzi na wieczorny spacer…
Cóż było robić? Wróciłam do łóżka z przekonaniem, że w
piątek znowu wstanę koło piątej, ale tym razem otworzę jedynie drzwi wejściowe
i pójdziemy na dwór.
Tymczasem Kumpel zrobił mi niespodziankę i w czwartkowy
wieczór poszedł ze mną na spacer J
Nie uwierzycie co pomogło: smycz! Nie wiem, czy dodała mu odwagi, czy dobitnie
pokazała, że ma iść ze mną, ale pomogła, a o to chodziło J
Dla rozwiania ewentualnych wątpliwości: nie musiałam ciągnąć
Kumpla. Smycz była luźna. Schodziliśmy dosyć długo, bo mój przyjaciel miał
spore obawy i co półpiętro potrzebował chwili żeby ponownie przemyśleć całą
sprawę. Smycz zapięłam po to, żeby nie mógł mi z powrotem zwiać na drugie
piętro (nie bardzo miałam ochotę na ganianie w górę i w dół), a tu proszę –
taka miła niespodzianka J
Człowiek uczy się całe życie...
www.szkolabaron.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz