Pies to zwierzę, po którym nigdy nie wiadomo czego się
spodziewać – wiele osób powtarza to jak mantrę.
Jak zwykle – mam odmienne zdanie…
Czepiamy się psów, ale może warto najpierw zacząć od siebie?
(czytaj: od własnego gatunku).
Dam kilka przykładów z mojego najbliższego otoczenia:
Pan X, lat 40 został pobity do nieprzytomności w centrum
miasta (koło południa, więc ulice były pełne). Wiecie dlaczego? Chłopak około
13-14 lat poprosił o pieniądze na wino. Pan X odpowiedział, że chłopak jest
chyba trochę za młody na picie alkoholu. Wtedy z bramy wyszło 4 starszych
kolegów…
Pan Y (wtedy lat 17), stał sobie na przystanku autobusowym.
Nagle pojawiła się gromada kiboli idących na mecz. Pan Y dostał pałą po głowie.
Pan Z był na rewii na lodzie z bratanicą. Po imprezie
odwiózł dziewczynkę do domu i wracał do domu tramwajem. W pewnej chwili
podeszło do niego kilku facetów i poprosiło o portfel. Pan Z wyjął portfel i
kiedy go podawał, dostał kastetem w nos. Złamanie. Nikt w tramwaju nie
zareagował…
Czy któryś z opisanych tu Panów prowokował? Zrobił coś nie
tak? Moim zdaniem nie…
Bardziej błahe przykłady z życia każdego chyba człowieka:
lubimy kogoś i ufamy mu. Nagle dowiadujemy się, że nas obgaduje za plecami.
Inny nas oszuka, nie odda pożyczonych pieniędzy. Może jeszcze umowy z małym
druczkiem na dole… Powiecie, że tutaj nie ma uszkodzenia ciała. A jak pies
podejdzie i kogoś powącha, to jest?
Wspomnieć należy jeszcze żony i dzieci maltretowane przez męża/ojca.
Pedofilia? Najczęściej dokonywana przez ojca, wujka, dziadka, przyjaciela
rodziny. Gwałty?
Też raczej nie są sprowokowane przez ofiary. Rabunki i
pobicia? To samo. Nikt ich przecież nie zapowiada. Moim zdaniem, to po ludziach
nie wiadomo czego się spodziewać!
Absolutnie nie wierzę w psią agresję „bez powodu”. Powodem
może być choroba typu guz mózgu lub okaleczenie psychiczne psa wynikające z
braku socjalizacji i/lub złego traktowania. Ewentualnie prowokacja: gdyby ktoś
mnie zaatakował, Kumpel pewnie by mnie bronił, ale prawdę mówiąc, nie miałabym
mu tego za złe! Mogę sobie jeszcze wyobrazić sytuację, że pies atakuje
włamywacza.
Czasem możemy przeczytać, że pies zagryzł dziecko „bez
powodu”. Nie wierzę w to „bez powodu”. Albo dziecko mu dokuczało (być może nie
tego dnia, ale wielokrotnie wcześniej, albo też inne dzieci mu dokuczały), albo
był trzymany na łańcuchu (o tym już kiedyś pisałam). Pewnie można wymyślić też
inne sytuacje, ale powód pogryzienia jest zawsze. Oczywiście można powiedzieć: „no
właśnie! Przecież nie wiem jaką pies miał przeszłość, a więc nie wiem czego się
mogę po nim spodziewać!” Otóż, wystarczy psa nie zaczepiać. Nie znasz psa – nie
podchodź do niego! Nie pozwalaj dziecku głaskać nieznajomych psów, czy
podchodzić do tych trzymanych na łańcuchu. To w 99% wystarczy. Gorzej z ludźmi.
Nie wystarczy nie zaczepiać kieszonkowca czy gwałciciela…
Można powiedzieć, że jak już taki skrzywdzony przez los pies
zaatakuje, to człowiek nie ma się jak obronić. A drobna kobieta przed zbirem ma
się jak obronić? Wychowanie psa na dobrego, psiego obywatela, zwierzę łagodne i
przyjazne nie jest trudne. Trzymanie ich na smyczach przyniesie efekt odwrotny
do zamierzonego – przez takie traktowanie psy będą coraz bardziej, a nie coraz
mniej agresywne.
Dodam jeszcze, że psy zdrowe psychicznie zwykle unikają
agresji za wszelką cenę. Nawet w sytuacjach, kiedy można by było spodziewać się
ataku z ich strony… Od wielu osób słyszałam, że ich pies radośnie przywitałby
złodzieja…
Z mojej historii: kiedy miałam jakieś 14 lat, byłam z mamą,
siostrą i naszą suką Karą (mieszaniec boksera) na wakacjach. Mieszkałyśmy w
domku letniskowym. Któregoś wieczoru (my już byłyśmy w łóżkach), mama gdzieś na
chwilę wyszła. Wtedy do naszego domku wtoczył się kompletnie pijany facet. Kara
ruszyła w jego stronę warcząc i szczekając. Koleś był tak pijany, że chyba
nawet tego nie zarejestrował…
Kara nic mu nie zrobiła. Byłam przerażona i muszę
powiedzieć, że wtedy dużo bym dała żeby suka aktywniej nas broniła…
Dzisiaj na FB zobaczyłam takie ogłoszenie (przeczytajcie, proszę):
"Azy historia taka.... Aza (432) trafiła do schroniska 27 grudnia
2013 roku. Załączone zdjęcia zostaly zrobione podczas przyjęcia do schroniska.
To ostatnie zdjęcia spokojnej, w miarę spokojnej, "wyluzowanej"
Azy... Po przyjęciu do schroniska, po dokonaniu formalności w gabinecie, Aza
trafiła do zimnego, betonowego boksu i zniknęła dla świata... Sunia stała się
niewidoczną z zewnątrz, zwiniętą w kłębuszek kulką, niewychodzącą z budy, pełną
strachu i przerażenia. Historia Azy jest taka jakich wiele : drzewo, drut,
boks, inne psy, strach, głód..... Jednak w naszej kilkuletniej praktyce w
wolontariacie - rzadko widzieliśmy psy, które reagują na takie pasmo nieszczęść
takim wycofaniem jak Aza. Tą łagodna, przemiłą sunię w typie owczarka
niemieckiego, trzy miesiące temu w jednym z łodzkich parków znaleźli mlodzi
ludzie. Aza była przywiązana do drzewa drutem. Tak prawdopodobnie zakończył się
spacer ufnej, niczego nie podejrzewającej suni, która wyszła ze swymi
"opiekunami" z domu. Spacer bez powrotu.... Trudno sobie wyobrazić co
czuje zwierzę, które wychodzi na spacer, potem przywiązywane jest do drzewa...
Taki żart? Może zabawa w chowanego? Ale na pewno przekonanie, że wszystko
dobrze się skończy, że będzie wspólny powrot do domu. Że "to" tylko
na chwilę.... Ale z czasem okazuje się, że to nie żart, to nie zabawa. Pojawia
się niepokój, strach, głód, potem ból, bo drut coraz bardziej uwiera.... I
pytanie: dlaczego? za co? To było pierwsze porzucenie Azy. Jednak nie ostatnie.
Znalazcy dali Azie nadzieję na zamieszkanie w ich domu. Jednak ta historia nie
kończy się szczęśliwie. Na skutek przeżytej traumy, Aza pozostawiona sama w
domu bardzo tęskniła i wyła. Nie mogła niestety pozostać u znalazców, którzy
przyprowadzili ją do schroniska. Psinka jest delikatna i kontaktowa, akceptuje
inne psy, dla ludzi jest przeurocza. Nie ukrywamy, że silna trauma podwójnego
porzucenia w krótkim czasie odbiła się na jej delikatnej psychice, ale lęk
separacyjny to naturalna reakcja, którą da się zwalczyć i wyeliminować. Ale nie
w schronisku.... Tu, pośród zapachu i gwaru przerażenia, który unosi się w
powietrzu, Aza nie ma szans zwalczyć swoje stany lękowe. Buda jest jej
kryjówką. Ale w tej kryjówce nie sposób skryc się przed stresem, zimnem... Psy
w takim stanie psychicznym jak Aza nie przeżywają w schroniskach długo. Oby jej
się to nie przytrafiło... Aza - za młoda by umierać, za stara by zwrócić na
siebie czyjąś uwagę i zasłużyć na kolejną szansę.... A moze jednak jest szansa?
Czy ktoś dostrzeże niewidzialną Azę? W domu, u boku cierpliwych opiekunów,
którzy zechcą poświecić jej trochę czasu, wyprowadzić ze stresu, wzmocnić
poczucie bezpieczeństwa, pokazać, że ma swoje miejsce i swoich ludzi, którzy
jej nie opuszczą i na których może pewnie i ufnie czekać - na pewno
przezwycięży swój stres i stanie się wspaniałą, kochającą towarzyszką....
Wskazana byłaby też lecznicza obecność drugiego psa, który złagodzi skutki lęku
separacyjnego. Sunia bardzo pilnie potrzebuje mądrego domu. Dla niej to
"być albo nie być"..... ______________ Więcej informacji o suni
chętnie udzielą: Kasia 503 652 679 i Ania 505 105 026"
Czy to naprawdę po psach nie wiadomo czego się spodziewać???
Nie wiem ile osób zawiodło się na swoich psach, ale z pewnością tysiące psów zawiodło się na ludziach, o czym dobitnie świadczą przepełnione schroniska...
_________________________________________________________________
www.szkolabaron.pl
_________________________________________________________________
www.szkolabaron.pl
Zgadzam się w pełni - jeśli pies atakuje naprawdę bez ostrzeżenia, to znaczy, że naprawdę jest chory psychicznie. Poza tym ile w mediach jest informacji o pogryzionych dzieciach… A w żadnej z nich właściwie nie piszą niczego co mogłoby dać nam jakąkolwiek informację o psie, o zaistniałej sytuacji. Zapraszam do mnie, do lekturki kilku psich "anty-ludzkich" (z przymrużeniem oka, oczywiście) cytatów:
OdpowiedzUsuńhttp://mojepsieszalenstwo.blogspot.com/2013/11/psich-cytatow-kilka.html
Ja również. W rodzinie jest pinczer/ratlerek. Ile razy jak dzieci chciały go głaskać lub tylko podchodziły pies pokazywał zęby i warczał. Teściowa krzyczała na psa aby przestał. W końcu pies złapał zębami. Oczywiście krzyki na psa. To nie wina psa! Za każdym razem mówię, że pies daje znać czy chce być głaskany czy nie. To dziecko powinno wiedzieć, że jeżeli pies warczy daje znać "odejdź". Ale nadal jest myślenie że pies to pies i nie powinien tak się zachowywać.
OdpowiedzUsuńDrugi przypadek, brat męża z żoną i dzieciakami przygarnęli psiaka. Nie wiadomo co się z nim działo. I pies warczał na dzieci i że tak nie może być itp. Na początku zapytałam się w jakiej sytuacji dochodzi że pies warczy, wyszło że kiedy leży na swoim posłaniu. Dla mnie to jasna sytuacja, pies warczy bo chce mieć spokój. Wiadomo jak to dzieci, chcą głaskać i się bawić. Człowiek powie "odwal się" a pies warczy, pokazuje zęby. Ja to tak rozumiem. Jak nasza Lulka za bardzo jest oblegana przez dzieciaki widzę po niej że już ma dość i ucieka a dzieciaki za nią to każe im odejść i dać spokój. Nie rozumiem takiego podejścia, uważam że nie które osoby powinny zastanowić się czy chcą mieć psa. Dla mnie pies to członek rodziny i tak samo ma uczucia tylko pokazuje w inny sposób.
Bardzo podoba mi się ten blog, jest napisany fajnym językiem i porusza istotne tematy.
OdpowiedzUsuńProszę mnie znaleźć na facebooku, wydaję mi się, że mamy podobne poglądy, Chciałabym pani zadać pytania na temat szkoleń, właśnie zastanawiam się nad wyborem. I jak będzie Pani zainteresowana proszę spojrzeć na mojego bloga, wydaje mi się, że może się Pani spodobać
OdpowiedzUsuńPani Kasiu,
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za nominację :)
Niestety nie mam wystarczająco dużo czasu żeby szukać blogów, które sama chciałabym nominować...
Pani Natalio, czytając bloga jestem pod wrażeniem, że ma Pani czas i chęć go pisać. Dwójka dzieci, pies i absorbująca praca. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog. Widać, że bardzo kocha Pani psy i rozumie je również bardzo dobrze. Pies jak człowiek, odczuwa emocje i ma nastroje, własny charakter i niepowtarzalne cechy. Nigdy nie spodziewałam się, że pies z sąsiedztwa, mieszkający na podwórzu, będzie mnie i mojego Męża traktował jak własną rodzinę. Zaczęło się niewinnie, jak jeszcze był całkiem młody. Zawsze go porządnie wygłaskałam, Mąż się z nim bawił, czasem biegał z nami na spacer. Dzisiaj nawet reaguje na wołanie go, wymyślonym przez nas imieniem. To dla nas ogromny komplement. Napisałam o nim nawet w swoim ostatnim poście, bo historia zasługuje na uwagę: http://galumphando.blogspot.com/2014/05/psie-serce.html. Nie spodziewałabym się nigdy takiego oddania ze strony cudzego psa. Dodam jeszcze, że piesek ma małe zaufanie do ludzi, niektórych po prostu nie lubi. Tak jak traktujemy innych, tak inny traktują w większości nas. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTak to absolutna prawda i jestem zdania, że w sumie psiaki są bardzo nieprzewidywalne. Ja jestem również zdania, że fajnie jest dbać o psa gdy mamy zestawy kosmetyków z https://sklep.germapol.pl/ i wtedy na pewno możemy stwierdzić, iż nasz pupil jest pod dobrą opieką.
OdpowiedzUsuń