poniedziałek, 27 stycznia 2014

przywołanie psa - część 1

Dzisiaj pierwszy post na temat przywołania psa. Problem z powrotem do przewodnika spędza sen z powiek wielu osobom. Zacznijmy od początku.
Wiele osób trafiających do mnie na zajęcia psiego przedszkola jest dumna, bo ich szczeniak „pilnuje się”, nie odchodzi daleko i w ogóle zawsze jest blisko opiekunów. Zwykle mówię od razu, że to minie kiedy psiak podrośnie. Ludzie nie są zachwyceni, ale wychodzę z założenia, że powinni wiedzieć, co ich czeka.
To, że szczenię się pilnuje, należy wykorzystać. Jeżeli chętnie przychodzi na zawołanie – warto to wzmacniać (pochwałą, a czasem smakołykiem).
Druga grupa to ludzie, którzy boją się spuścić psa ze smyczy. (Rekordzista w tej dziedzinie bał się puścić psa luzem na placu treningowym (ogrodzonym!) Czego się bał – nie umiał powiedzieć. Odważył się dopiero na trzecim spotkaniu). Niektórzy liczą na to, że jak pies dorośnie – będzie wracał na zawołanie. Niestety. Pies puszczony ze smyczy dopiero jako dorosły – będzie cieszył się chwilą wolności jak wariat i na pewno nie wróci na zawołanie. Niby dlaczego miałby to zrobić? Żeby znowu zapięli mu smycz?
Przywołania trzeba psa nauczyć. Podobnie, jak wszystkiego innego. Z tą tylko różnicą, że nie bardzo mam pomysł jak można tego nauczyć tzw. metodami tradycyjnymi (czytaj: opartymi na przymusie i kolczatce).
Może dlatego niektórzy szkoleniowcy lansują pogląd, że psom nie powinno się pozwalać na wspólną zabawę? Spotkałam się już z takim poglądem i muszę powiedzieć, że mnie zmroziło. Szkoleniowiec argumentował, że psom taka zabawa nie jest do niczego potrzebna. Jego stado, to ludzka rodzina, a w naturze nie ma czegoś takiego, że przedstawiciele 2 konkurencyjnych grup bawią się razem…
Ciekawa jestem gdzie w naturze 2 różne gatunki tworzą wspólnie jedno stado… Chyba tylko w „Epoce lodowcowej”…
Jak to „po co” psy mają się bawić? Dla rozrywki! Nam też jazda na nartach, gra w siatkówkę czy koszykówkę, jazda konna czy gra w kręgle nie są do niczego potrzebne, a jednak robimy to.

Faktem jest, że jeśli nasz pies nigdy nie bawi się z innymi psami, to zaczyna się ich bać, jeżeli jeszcze dołożymy do tego szarpanie smyczą przy każdym spotkaniu z obcym czworonogiem – widać będzie, że nie pragnie kontaktu z innymi psami. Wtedy „wystarczy” nie spuszczać go ze smyczy i omijać inne psy, a w zamian oferować mu trening i ewentualnie aport. Super. Mamy psa posłusznego, uzależnionego od piłki i super znerwicowanego. Musimy tylko mieć oczy dookoła głowy, żeby przypadkiem nie dopuścić do spotkania z jakimś psem. Dziękuję, to nie dla mnie. Znacznie bardziej zależy mi na tym, żeby mieć łagodnego, szczęśliwego psa. Nawet jeżeli nie będzie w 100% posłuszny.

3 komentarze:

  1. Eh, niestety, ja długo bałam sie spuścic psa ze smyczy..
    Głównie dlatego, że przybył do mnie gdy miałam 11 lat. Zdecydowanie za mało, zeby wychować czworonoga. Ale zaczyna sie to poprawiać. Zaczynam ufać Rudzielcowi. Zaczynam go puszczać, ma coraz wiecej okazji do zabawy z psami (jak on to uwielbia! Gdy widzi psa i moze się pobawić jest najszczęśliwszy na swiecie). Nawet jeśli nie zawsze mam odwagę odpiąć smycz, to mamy 20 metrową linę, również dobre rozwiązanie ;)
    Ale fakt - nie musi byc najposłuszniejszy. Wazne, zeby był szczęśliwy :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Lulka od zawsze się słuchała ale Nodi już nie. Zawsze mam ze sobą snaki i ćwiczymy komendę "do mnie". Przyjdzie to jest nagroda. Jak biega bez smyczy to nie zawsze przybiega :( przeważnie patrzy jaka reakcja jest Lulki, jak ona biegnie to on też. Przybiega, od razu siada i jak tylko dostanie nagrodę to odskakuje i idzie biegać dalej. Trochę się boję, że sobie gdzieś poleci i będę musiała go gonić więc spuszczam go daleko od ulicy. Wczoraj miałam taką sytuację, że poszedł zwiedzać klatkę i akurat sąsiad wchodził i Nodi wyskoczył na dwór. Po chwili zobaczyłam że go nie ma! Wyleciałam na dwór a jego nie ma! Zaczęłam nawoływać i po kilku minutach wyleciał z pomiędzy bloków zadowolony. Dopiero jak Lulka wyleciała z klatki to do niej przybiegł. Ogólnie jest tak, że wraca po tym jak zwiedzi wszystkie zakamarki :) Plusem jest to, że pilnuje się Lulki. Cały czas pracujemy nad nim.

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas to pilnowanie się nie minęło, z czego jestem niezwykle zadowolona;)
    Fakt, trochę się bałam, i to nie na początku, tylko kiedy zaczął się robić lękusiem. Teraz mamy dobrze zrobione przywołanie i udaje nam się czasem odwołać od innego psa;)

    OdpowiedzUsuń