Chciałam Wam jeszcze zacytować wypowiedź, którą przeczytałam
na jednym z for internetowych:
„Ja nie do końca rozumiem dlaczego ludzie męczą
zwierzęta trzymając je w mieszkaniach w blokach. Potrzebne są im pewnie do
wypasu owiec lub do polowania na zające, może po coś jeszcze? Oprócz tych
przypadków, to kto mi powie, że pies, który od tysięcy lat biegał po kilka czy
kilkadziesiąt kilometrów dziennie, jest szczęśliwy na łańcuchu lub w kawalerce.
Tu wyprowadzanie nawet na godzinę dziennie nic nie da. Pies nie znając innego
życia, może nie będzie wył do księżyca, ale jakie to życie? Dziecko wychowane w
więzieniu, też nie wie, że mogłoby być szczęśliwsze, ale mimo to odbieramy je
rodzicom oprawcom, co zamykają swoje pociechy w komórkach.
Za
głupi jestem aby to ogarnąć i dlatego chyba tylko ja denerwuję się na zasrane
trawniki, chodniki, windy i schody w blokach, zasrane całe miasta, skaczących
na mnie "on nie gryzie", albo ujadających "cicho! co tak
szczekasz na pana?".”
Na forum weszłam przypadkiem i wcale nie zamierzam się na
nie zapisywać ani z nikim polemizować. Pomyślałam jednak, że pan piszący te
słowa nie jest jedyną osobą, która ma takie zdanie. Dlatego też pozwoliłam
sobie tutaj zacytować jego wypowiedź i skomentować ją.
O tym, że pies mieszkający w bloku nie musi się męczyć – pisałam
poprzednio.
„Potrzebne są im pewnie do wypasu owiec lub do
polowania na zające, może po coś jeszcze?”
Oczywiście, że do czegoś jeszcze! W dzisiejszych czasach
jest już bardzo niewiele hodowlanych linii pracujących. Dawniej wiele ras
hodowano do pracy (zaganianie owiec, polowanie, stróżowanie itp.) Dzisiaj
większość ras została przekształcona w „psy rodzinne”, o mniejszych mówi się,
że „do towarzystwa”. Są to psy, które umilają nam życie – cieszą się, kiedy
wracamy do domu, chętnie się z nami pobawią, pozwolą się pogłaskać. Posiadanie
psa daje wymierne efekty zdrowotne: dzieci wychowane z psem rzadziej mają
alergie, głaskanie psa obniża ciśnienie i obniża poziom stresu. Konieczność
spacerów bez względu na pogodę poprawia kondycję, daje relaks (jeżeli oczywiści
pracowaliśmy z psem i nie mamy z nim kłopotów). W trakcie spacerów dotleniamy
się.
Pies w domu gdzie są dzieci, tworzy wspaniałe okoliczności
wychowawcze. Mając psa, każdego dnia uczymy dziecka empatii, odpowiedzialności,
wyczucia, delikatności, myślenia o innych (oczywiście, jeżeli sami właściwie
się zachowujemy, bo uczymy przede wszystkim przykładem).
„Oprócz tych przypadków, to kto mi powie, że
pies, który od tysięcy lat biegał po kilka czy kilkadziesiąt kilometrów
dziennie, jest szczęśliwy na łańcuchu lub w kawalerce.”
Cóż… kiepski argument. Ludzie przez tysiące lat też
prowadzili koczowniczy tryb życia i też wędrowali w poszukiwaniu pożywienia,
chodzili na polowania itp. Tak się składa, że udomowienie psa przypada na
moment, kiedy ludzie zaczęli prowadzić osiadły tryb życia, zajęli się
rolnictwem, później hodowlą. Pies pracował z nimi. Razem zmienialiśmy się. Mamy
wspólną, podobną historię. My też kiedyś, przez tysiące lat, ruszaliśmy się
znacznie więcej niż teraz. Czy w takim razie cierpimy, mieszkając w kawalerce?
Czy ktoś nas zmusza do gnicia przed telewizorem, grami komputerowymi czy
szperania godzinami w Internecie? Nie. Wiemy jednak, że dla zdrowia
potrzebujemy ruchu. Chodzimy więc na spacery (z psami), biegamy po parku,
jeździmy rowerem, chodzimy na siłownię czy aerobik. Nasze życie przez tysiąc
lat uległo zmianie, podobnie jak życie naszych towarzyszy – psów. Zmienialiśmy
się razem. Dzisiaj prowadzimy nie tylko osiadły, ale wręcz siedzący tryb życia.
Dla zdrowia fizycznego i psychicznego potrzebujemy ruchu. Tak samo jak nasze
psy. Możemy razem żyć w kawalerce. Pod warunkiem, że się ruszamy.
„Tu wyprowadzanie nawet na godzinę dziennie nic
nie da.”
W pełni się zgadzam! Godzinna przechadzka na smyczy to za
mało! Pisałam o tym na początku.
„Za głupi jestem aby to ogarnąć i dlatego chyba
tylko ja denerwuję się na zasrane trawniki, chodniki, windy i schody w blokach,
zasrane całe miasta, skaczących na mnie "on nie gryzie", albo
ujadających "cicho! co tak szczekasz na pana?".”
Trudno się nie zgodzić…
Opiekunowie psów powinni sprzątać po swoich pupilach.
Zwłaszcza w windach i na klatkach schodowych czy chodnikach.
Szkoda tylko, że ostatnimi czasy mówi się tylko o tych
wstrętnych srających psach…
Jakoś nie słyszę głosów sprzeciwu pod adresem lumpów
sikających po bramach i rozbijających butelki gdzie popadnie (osobiście sto
razy wolę żeby moje dziecko przewróciło się na kupę niż na rozbite szkło!), na
wrzaski po nocach, ludzi srających w parkach (psy rzadko wycierają sobie tyłek
chusteczkami, więc dokładnie widać ilu ludzi po sobie nie sprząta, a uwierzcie,
że jest tego sporo, zwłaszcza po imprezach np. z okazji dnia dziecka, które
odbywają się w parkach), zaśmieconych lasach, w których ludzie robią sobie
nielegalne wysypiska śmieci. Dodajmy, że wystarczą 2 deszcze i po kupie nie ma
śladu, a puszki i kubeczki będą zalegać na ziemi przez setki lat…
Zgadzam się, że ludzie powinni panować nad swoimi psami i
zainwestować czas w szkolenie.
Nota bene, szkolenie przydałoby się nie tylko psom, ale i
wielu ludziom. Zwłaszcza z tzw. kultury osobistej i tolerancji…
Świetny post! Zgadzam się w 100% z autorką! ;) Cytowana wypowiedź to dla mnie po prostu komentarz jakiegoś gburowatego Polaczka, który nie znosi psów. Zero obiektywizmu w jego ocenie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTeż się zgadzam.
OdpowiedzUsuńCo do sprzątania po naszych pupilach jestem jak najbardziej za ale....może najpierw niech będzie więcej śmietników. Mieszkam w Warszawie na Ochocie, gdzie jest dużo zieleni i 2 duże parki w okolicy. Niestety w okolicy mojego bloku, na naszej trasie spacerowej gdzie jest kilka długich trawników naliczyłam tylko 3 śmietniki. Większość śmietników jest osiedlowa - pozamykane kluczyk. Więc mam chęci a nie mam gdzie wyrzucić. Przyznaję w takich momentach nie sprzątam. W parkach jak najbardziej tak, bo śmietniki są co kilka metrów. Uważam, że przy każdym trawniku powinien być jeden śmietnik! Jeszcze na co zwróciłam uwagę to słabe oświetlenie na mojej trasie, nie widać gdzie psy się załatwiły a co za tym idzie jest bardzo duże prawdopodobieństwo że sprzątając po swoim psie wdepnę w "niespodziankę". Moja znajoma która mieszka na stałe w UK ost mnie się zapytała czy jak byłam u niej to nie zwróciłam uwagi że na drzewach w parkach wiszą "paczuszki" - ludziom nie chcę się wywalać do śmietników więc od razu rzucają na drzewa.
Tak, pies w mieszkaniu się męczy, niech lepiej siedzi w boksie 2m na 1m w schronisku i załatwia się obok własnej miski. Wtedy nie będzie przeszkadzał ludziom i obniżał ich komfortu życia swoim szczekaniem, załatwianiem się i ogólnie istnieniem.
OdpowiedzUsuńTeż mam psa, owczarka w bloku i wiem, że jest szczęśliwy. Po prostu widać to po psich oczach, zachowaniu i radosnym ogonie. Jest jednym z nas. Na pewno mu lepiej niż wcześniej w schronisku. Oczywiście niektórym sąsiadom przeszkadza to, że jedzie windą, że patrzy, a już najgorzej jak ośmieli się zaszczekać. W bloku źle trzymać psa, ale w kagańcu powinien chodzić non stop. Ot logika. Podobnie z odwiecznym problemem psich odchodów. Ostatecznie kupka nawet duża rozłoży się w ciągu góra dwóch trzech dni, a śmieci, butelki po wódce i potłuczone szkło będzie leżało długo. Tyczasem niektórym przeszkadza nawet to, że piesek robi siusiu. Na szczęście są jeszcze ludzie wrażliwi, ludzcy i empatyczni :) Pozdrawiam, również Kumpla :)
„Oprócz tych przypadków, to kto mi powie, że pies, który od tysięcy lat biegał po kilka czy kilkadziesiąt kilometrów dziennie, jest szczęśliwy na łańcuchu lub w kawalerce.”
OdpowiedzUsuńNajgorszy ze wszystkich argumentów. Szkoda, że temu panu nikt nie powiedział, że dawniej pies spał do 20h na dobę… jakoś mi się wydaje, że po pierwsze psy są różne i różnej ilości ruchu potrzebują, a po drugie - jeśli jesteśmy w stanie zapewnić psu średniej wielkości godzinny spacer luzem w lesie czy w parku, podczas którego czworonóg ma czas na samodzielne eksplorowanie terenu, a czasem na spotkanie z innym psiakiem - wydaje mi się, że tak jakoś nie męczymy tego psa.
Nie mówiąc już o tym, że 20 minut pracy z psiakiem, niekoniecznie sportowej, sprowadza psa do stanu, w którym jest zmęczony absolutnie. Kiedy szczeniaka parę razy skupimy na sobie i damy za to parę smaków, to natychmiast zaśnie - tak to z moim psem było i przeważnie się sprawdza.
Zgadzam się całkowicie. Jakoś nikomu nie przeszkadzają sikające i srające lumpy, rzycające butelkami, które sę rozbijaja . Najbardziej przeszkadzają psie kupy. Ludzie ktoś to wymyslił i zrobił wielkie bum z tego powodu. Nie dajmy sie zwariować. Dzięki, że poruszyła Pani ten temat.
OdpowiedzUsuń"Dopóki ktos nie pokocha zwierzęcia,część jego duszy pozostanie w uśpieniu" Anatol France.