Dzisiaj pierwszy post na temat przywołania psa. Problem z
powrotem do przewodnika spędza sen z powiek wielu osobom. Zacznijmy od
początku.
Wiele osób trafiających do mnie na zajęcia psiego
przedszkola jest dumna, bo ich szczeniak „pilnuje się”, nie odchodzi daleko i w
ogóle zawsze jest blisko opiekunów. Zwykle mówię od razu, że to minie kiedy
psiak podrośnie. Ludzie nie są zachwyceni, ale wychodzę z założenia, że powinni
wiedzieć, co ich czeka.
To, że szczenię się pilnuje, należy wykorzystać. Jeżeli
chętnie przychodzi na zawołanie – warto to wzmacniać (pochwałą, a czasem
smakołykiem).
Druga grupa to ludzie, którzy boją się spuścić psa ze
smyczy. (Rekordzista w tej dziedzinie bał się puścić psa luzem na placu
treningowym (ogrodzonym!) Czego się bał – nie umiał powiedzieć. Odważył się
dopiero na trzecim spotkaniu). Niektórzy liczą na to, że jak pies dorośnie –
będzie wracał na zawołanie. Niestety. Pies puszczony ze smyczy dopiero jako
dorosły – będzie cieszył się chwilą wolności jak wariat i na pewno nie wróci na
zawołanie. Niby dlaczego miałby to zrobić? Żeby znowu zapięli mu smycz?
Przywołania trzeba psa nauczyć. Podobnie, jak wszystkiego
innego. Z tą tylko różnicą, że nie bardzo mam pomysł jak można tego nauczyć
tzw. metodami tradycyjnymi (czytaj: opartymi na przymusie i kolczatce).
Może dlatego niektórzy szkoleniowcy lansują pogląd, że psom
nie powinno się pozwalać na wspólną zabawę? Spotkałam się już z takim poglądem
i muszę powiedzieć, że mnie zmroziło. Szkoleniowiec argumentował, że psom taka
zabawa nie jest do niczego potrzebna. Jego stado, to ludzka rodzina, a w
naturze nie ma czegoś takiego, że przedstawiciele 2 konkurencyjnych grup bawią
się razem…
Ciekawa jestem gdzie w naturze 2 różne gatunki tworzą
wspólnie jedno stado… Chyba tylko w „Epoce lodowcowej”…
Jak to „po co” psy mają się bawić? Dla rozrywki! Nam też
jazda na nartach, gra w siatkówkę czy koszykówkę, jazda konna czy gra w kręgle
nie są do niczego potrzebne, a jednak robimy to.
Faktem jest, że jeśli nasz pies nigdy nie bawi się z innymi
psami, to zaczyna się ich bać, jeżeli jeszcze dołożymy do tego szarpanie smyczą
przy każdym spotkaniu z obcym czworonogiem – widać będzie, że nie pragnie
kontaktu z innymi psami. Wtedy „wystarczy” nie spuszczać go ze smyczy i omijać
inne psy, a w zamian oferować mu trening i ewentualnie aport. Super. Mamy psa
posłusznego, uzależnionego od piłki i super znerwicowanego. Musimy tylko mieć
oczy dookoła głowy, żeby przypadkiem nie dopuścić do spotkania z jakimś psem.
Dziękuję, to nie dla mnie. Znacznie bardziej zależy mi na tym, żeby mieć
łagodnego, szczęśliwego psa. Nawet jeżeli nie będzie w 100% posłuszny.
Eh, niestety, ja długo bałam sie spuścic psa ze smyczy..
OdpowiedzUsuńGłównie dlatego, że przybył do mnie gdy miałam 11 lat. Zdecydowanie za mało, zeby wychować czworonoga. Ale zaczyna sie to poprawiać. Zaczynam ufać Rudzielcowi. Zaczynam go puszczać, ma coraz wiecej okazji do zabawy z psami (jak on to uwielbia! Gdy widzi psa i moze się pobawić jest najszczęśliwszy na swiecie). Nawet jeśli nie zawsze mam odwagę odpiąć smycz, to mamy 20 metrową linę, również dobre rozwiązanie ;)
Ale fakt - nie musi byc najposłuszniejszy. Wazne, zeby był szczęśliwy :3
Lulka od zawsze się słuchała ale Nodi już nie. Zawsze mam ze sobą snaki i ćwiczymy komendę "do mnie". Przyjdzie to jest nagroda. Jak biega bez smyczy to nie zawsze przybiega :( przeważnie patrzy jaka reakcja jest Lulki, jak ona biegnie to on też. Przybiega, od razu siada i jak tylko dostanie nagrodę to odskakuje i idzie biegać dalej. Trochę się boję, że sobie gdzieś poleci i będę musiała go gonić więc spuszczam go daleko od ulicy. Wczoraj miałam taką sytuację, że poszedł zwiedzać klatkę i akurat sąsiad wchodził i Nodi wyskoczył na dwór. Po chwili zobaczyłam że go nie ma! Wyleciałam na dwór a jego nie ma! Zaczęłam nawoływać i po kilku minutach wyleciał z pomiędzy bloków zadowolony. Dopiero jak Lulka wyleciała z klatki to do niej przybiegł. Ogólnie jest tak, że wraca po tym jak zwiedzi wszystkie zakamarki :) Plusem jest to, że pilnuje się Lulki. Cały czas pracujemy nad nim.
OdpowiedzUsuńU nas to pilnowanie się nie minęło, z czego jestem niezwykle zadowolona;)
OdpowiedzUsuńFakt, trochę się bałam, i to nie na początku, tylko kiedy zaczął się robić lękusiem. Teraz mamy dobrze zrobione przywołanie i udaje nam się czasem odwołać od innego psa;)