Smakołyki świetnie sprawdzają się przy nauce różnych komend.
Osobiście, najbardziej lubię pracować właśnie korzystając ze
smaczków. Z ich pomocą mogę naprowadzić psa na pozycję „siad”, „leżeć”, „stój”,
mogę zachęcić do podążania za mną. Służą mi jako nagroda przy nauce zostawania,
przywołania. Z ich pomocą uczę komendy „nie rusz”, „puść”, „przybij piątkę” itp.
Bardzo lubię smakołyki, bo dają ogromne możliwości pracy z
psem, są wygodne i łatwe w użyciu, a co najważniejsze: praca z ich pomocą jest
przyjemnością zarówno dla mnie, jak i dla psa J (w przeciwieństwie do pracy przy użyciu kolczatki).
Kiedy proponuję wykorzystanie nagród w szkoleniu, zdarza
się, że słyszę głosy oburzenia. Karmienie psa to przekupstwo! Powinien być
posłuszny z wdzięczności, za miejsce do spania i pełną miskę.
Tyle, że w szkoleniu smakołyki są wygodną formą
zakomunikowania psu, że właśnie zrobił coś, czego od niego oczekuje człowiek.
Oczywiście zamiast karmienia, można chwalić. Tyle, że niewiele znam osób, które
byłyby w stanie szczerze gruchać pochwały przez godzinę szkolenia. Smakołyk
jest praktyczniejszy. Jest to sposób na powiedzenie psu „tak, o to mi właśnie
chodziło!” Bez nagrody, skąd pies ma wiedzieć czego od niego chcemy, kiedy robi
to, czego oczekujemy? Druga sprawa: dlaczego miałby to robić? Czy ktoś z nas
chciałby pracować za uścisk dłoni prezesa? Nie, my też pracujemy dla pewnych
korzyści, prawda? Czy zapłata za wykonaną pracę jest przekupstwem?
Jeszcze jedno: trudno byłoby wytłumaczyć psu: słuchaj,
karmię cię, więc masz mnie słuchać. A tak z ręką na sercu, to zastanówcie się,
czy u ludzi tak to działa? Kiedy mieliście po kilkanaście lat, wiedzieliście,
że rodzice Was utrzymują: dają dach nad głową, karmią, ubierają, dają na kino i
wyjazdy wakacyjne, a w zamian oczekują posłuszeństwa. Mówili to wyraźnie, w
znanym Wam języku. Byliście całkowicie posłuszni? No więc jak można tego
oczekiwać od psów, którym nie jesteśmy w stanie w zrozumiały dla nich sposób
przekazać: „daję ci jeść, więc masz mnie słuchać?”
www.szkolabaron.pl
Jak zwykle się zgadzam;)
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś wywiad z panią, która nie popierała smaczków, bo uważała że "Pies powinien wykonywać nasze polecenia z miłości do nas, a nie, bo przekupujemy go smaczkami." Tylko… chyba żadna żywa istota nie zrobiłaby czegoś za nic. Gdyby nie to "przekupstwo" to psów prawdopodobnie by z nami nie było, bo pies nie zaczął przychodzić do człowieka, bo go kochał, tylko bo czasem skapnęła mu się kolacja za darmo.
Pies oczywiście nie przyłączył się do człowieka z miłości do niego, tylko dla wymiernych zysków. Podobnie człowiek - zechciał psa za towarzysza, bo miał z tego liczne korzyści. Dzisiaj jednak są rasy, które kochają pracę z ludźmi do tego stopnia, że już ona sama jest dla nich przyjemnością. Tyle, że jakoś musimy pokazać psu, czego od niego oczekujemy. Nagrodą może być pochwała radosnym tonem, pieszczota, albo smakołyk :)
OdpowiedzUsuń