wtorek, 26 listopada 2013

jeszcze o socjalizacji

Zanim napiszę o tym jak ważne są pierwsze tygodnie życia, chciałam napisać jeszcze kilka słów o socjalizacji.
Tak naprawdę, to socjalizacją nazywamy uczenie się wchodzenia w poprawne interakcje społeczne z innymi żywymi istotami. Jednak w użyciu potocznym, jest to zaznajamianie szczeniaka z otaczającym go światem. Tak więc, jeśli chcemy używać właściwych terminów, to pokazywanie psu nowych miejsc, czy też zapoznawanie go z dziwnymi dźwiękami, nie jest socjalizacją, a dostarczaniem rozmaitych bodźców.
Niewłaściwe będzie więc określenie, że jakiś pies jest „przesocjalizowany”. Może zostać natomiast „przebodźcowany” i to się niestety zdarza.
Bywają opiekunowie, którzy mocno wzięli sobie do serca porady specjalistów, że szczeniakowi trzeba dostarczyć jak najwięcej bodźców w pierwszych tygodniach życia. Kiedy taki przewodnik odbiera psiaka od hodowcy, dajmy na to, w wieku 8 tygodni, to zdając sobie sprawę, że ma niewiele czasu (zwykle mówi się, że do 12 tygodnia, choć są tutaj pewne różnice: np. u owczarka niemieckiego będzie to 10 tygodni, a u labradora 14, jeśli dobrze pamiętam). Bierze się więc ostro do roboty, chcąc właściwie przygotować swojego psiaka do życia w naszym świecie. Zabiera więc go ze sobą do jakiejś galerii, na zakupy do hipermarketu, na rynek itp. Wszędzie tam, gdzie może spotkać bardzo dużo ludzi, bardzo dużo psów, gdzie szczenię usłyszy jak najwięcej dźwięków itp.
Jaki będzie efekt? Niestety odwrotny do zamierzonego: szczenię wyrośnie na psa bojaźliwego.
Dlaczego? Ano dlatego, że zostało właśnie „przebodźcowane”, czyli że dostarczono mu zbyt dużo zbyt mocnych bodźców.
Oswajanie z bodźcami jest dobre, ale w umiarze (szczenię potrzebuje dużo snu, musi mieć czas na odpoczynek, ukojenie nerwów, jego mózg musi „przepracować” to, z czym szczeniak zetknął się danego dnia).
Druga sprawa: bodźce nie mogą być zbyt silne. Jeśli np. chcemy, żeby nasz szczeniak nie bał się petard – nie możemy strzelać przy nim z pistoletu na kapiszony. Nie oswoi się tak z dźwiękiem. Będzie przerażony! Bodźce muszą być dostarczane z umiarem. Można np. znaleźć na YouTube różne dźwięki i puszczać je szczeniakowi. Tyle, że na początku, puszczamy je cichutko – tak żeby szczeniaka nie przestraszyć. Później, możemy stopniowo, po malutku puszczać te same dźwięki coraz głośniej.
Podobnie ma się sprawa z poznawaniem ludzi. Pisałam, że można psiaka zabrać na parking przed hipermarketem. Na parking, nie do hipermarketu. Na parkingu nie ma aż takiego tłumu jak w środku. Nie ma też mocnego, sztucznego światła, muzyki, tylu zapachów, jest ciszej i spokojniej.
Jeśli przedstawiamy szczeniakowi kolejne osoby, to świetnie. Jednak kiepskim pomysłem jest zabieranie go w dziki tłum, gdzie mogą go zdeptać. Nawet jeśli będziemy trzymać psiaka na rękach, to w tłumie nie będzie się dobrze czuł. Tak samo jak my czujemy się mało komfortowo np. w zatłoczonym tramwaju. Takie przeżycie wywoła w szczeniaku odczucia negatywne, a więc i efekt będzie odwrotny do zamierzonego. Żeby psiak oswajał się z bodźcami – muszą być one neutralne lub pozytywne: np. spotykane osoby nie zwracają na psa uwagi, lub zachowują się przyjaźnie. W trakcie tych spotkań pies nie może odczuwać lęku.
Możemy prosić spotkanych ludzi żeby podali naszemu szczeniakowi jakiś smakołyk, ale nie powinniśmy pozwalać każdemu po kolei żeby brał psiaka na ręce i go przytulał. My też nie mielibyśmy ochoty żeby przytulali nas obcy ludzie, prawda? Co innego, gdyby każdy dawał nam po 5 złotych. To by było ok J Dla szczeniaka podobnie: miłe słowo albo smakołyk jest ok, ale branie na ręce – nie koniecznie.
To tak dla uzupełnienia tematu socjalizacji i dostarczania bodźców.

Następnym razem o tych „zaległych” pierwszych tygodniach życia, jeszcze u hodowcy.

7 komentarzy:

  1. No właśnie ręce mi już opadają na ludzi, którzy pchają się z łapami do mojego Niko, bez pytania głaszcza... żenujące. Tłumaczę jak mogę stanowczo, staram się omijać ludzi i jest to męczące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mów, że pies ma zaraźliwą chorobę skóry (np. nużycę). To na ludzi działa.

      Usuń
  2. Właśnie... mi częściowo udało się nauczyć nawyku "złapanego" przez ludzi. Mianowicie skakanie na nich, żeby się przywitać. Ilekroć na ulicy kogoś spotykaliśmy on podchodził do Lavy i witał się, pozwalał skakać na siebie ;/ Teraz jest już mniej "skoczna" ale i tak czasem to robi ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się zastanawiam jak to będzie w Sylwestra i przed kiedy będą już puszczane petardy! Czy Nodi będzie się bał, jaka będzie jego reakcja. Moje poprzednie psy strasznie się bały, nawet w trakcie burzy. Chowały się, potrafiły ze strachu narobić itp. Więc co roku przez ten okres musiały być na środkach...Nasza Lulka bez problemu znosi walenie piorunów w Sylwestra też bez problemu (może dlatego, że być może od szczeniaka była bezdomnym psem albo mieszkała w budzie na podwórku?). Czy puszczanie dźwięków petard na YT jest dobrym pomysłem aby sprawdzić i przyzwyczajać Nodiego do tego dnia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrym, ale od minimalnego natężenia dźwięku. Dodatkowo możecie w tym czasie głaskać Nodiego długimi, powolnymi ruchami żeby go wyciszyć. W tym czasie lepiej żebyście nie rozmawiali. Ma być pełen spokój. Powoli podgłaśniajcie. Każdego dnia tylko troszeczkę. Na niektóre psy ta metoda świetnie działa.

      Usuń
  4. Super, zgadzam się całkowicie. Ale ludzie też psom nie dają spokoju... Od razu jest jaki słodki, jaki super itp.itd. i oczywiście obściskiwanie pieska... jakby trudno było ominąć psa, albo RAZ pogłaskać, załóżmy pod brodą, RAZ powiedzieć jaki uroczy i oczywiście wszystko to za zgodą właściciela

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak Ci przeszkadza, że ktoś dotyka Twojego psa, to kiedy się zbliża - mów, żeby nie dotykać, bo ma nużycę - chorobę skóry, którą człowiek może się zarazić. To działa!

    OdpowiedzUsuń