Zauważyliście, że ludzie przeważnie mają swoją ulubioną rasę
psa?
Jeśli ktoś miał w domu rodzinnym jamniki, to kiedy wyjdzie z
domu „na swoje”, zwykle kupuje… jamnika. Naszym pierwszym psem był owczarek
niemiecki. Kiedy mówiłam, że chcę drugiego psa, mój mąż nie chciał słyszeć o
innej rasie. W grę wchodził tylko kolejny owczarek niemiecki.
Dlaczego tak się dzieje? Bo zwykle kochamy nasze psiaki i
chcemy, żeby kolejny był taki, jak ten poprzedni, którego zabrakło. Tutaj
pojawia się problem, bo każdy pies jest inny. Dodajmy, że ma do tego prawo.
Nawet jeśli jest inny niż nasz ukochany Azor – ma do tego prawo, ma prawo być
sobą. Na szczęście z czasem przyzwyczajamy się do tego i kochamy Burka tak samo
mocno jak kochaliśmy Azora.
Gorzej, jeśli z głowy nie wychodzą nam porównania na korzyść
poprzedniego psa.
Weźmy mój przykład: kiedy pytałam męża dlaczego chce ONka,
mówił przede wszystkim o Baronie: że mądry, grzeczny, spokojny, że nie szczekał
na wszystko. Tłumaczyłam, że Barona adoptowaliśmy, kiedy miał 10 lat. Był
starym psem z dysplazją, nie bardzo więc miałby jak np. uciekać, nawet gdyby
chciał, bo zwyczajnie nie miał na to siły. Z tego samego względu był spokojny,
a nie szczekał, bo… był głuchy jak pień. Mówiłam, że żaden szczeniak nie będzie
się zachowywał jak stary, schorowany pies, nawet jeśli będzie tej samej rasy.
Myślicie, że przekonałam męża? Oczywiście, że nie: wiedział swoje, bo „owczar,
to owczar”. Dodam, że w zasadzie się z nim zgadzam. Sama też jestem miłośniczką
owczarków z grupy zaganiających, a to dlatego, że są nastawione na współpracę z
człowiekiem, a więc „łatwe w obsłudze”. Do tego są aktywne, co bardzo mi
pasuje. Nie chciałabym mieć np. buldożka, którego każdy dłuższy letni spacer
może wykończyć.
Generalnie rzecz biorąc, przywiązujemy się do danej rasy. Ma
to swoje wady – istnieje ryzyko krzywdzących porównań obecnego psa do
poprzedniego. Piszę „krzywdzących”, bo mamy tendencję do idealizowania psa,
którego zabrakło. Pamiętamy przede wszystkim to, co było w nim najcudowniejsze.
Mamy też w głowach przede wszystkim obraz psa z ostatnich lat Jego życia, a
więc jest to zwykle obraz staruszka, który był spokojny, przyzwyczajony do
naszego rytmu życia, wychowany. Żaden szczeniak nie ma prawa być do niego
podobny.
Są też zalety „przywiązania” do rasy. Kiedy mamy już
czwartego psa danej rasy, stajemy się pomału ekspertami, jeśli chodzi o daną
rasę. Tym bardziej, jeśli czytamy książki o danej rasie. Dzięki temu, przy
każdym kolejnym psie, wiemy mniej więcej czego się spodziewać i nie będziemy wymagać
od teriera idealnego posłuszeństwa / nie będziemy rozczarowani, że nasz bokser
nie nadaje się na całodzienne wyprawy rowerowe.
W USA postanowiono kiedyś sprawdzić dlaczego schroniska
pękają w szwach.
Badania pokazały, że podstawowym powodem jest niedopasowanie
rasy do oczekiwań opiekuna.
Każdy pies jest inny, ale nie da się ukryć, że każdy typ
rasy ma swoje wady i swoje zalety. Niestety ludzie najczęściej kupują psy ze
względu na ich wygląd, często podążając za modą na daną rasę.
Decydując się na psa, należałoby zacząć od zastanowienia się,
czego od psa oczekujemy i co jesteśmy w stanie mu zaoferować. Następnie wypadałoby
poczytać trochę o różnych rasach lub – jeszcze lepiej - zasięgnąć porady
specjalisty i dobrać rasę do naszych oczekiwań i możliwości.
Napisałam, że lepiej zapytać niż czytać. Dlaczego? Dlatego,
że jeśli czytamy o danej rasie, zwykle znajdziemy informacje o samych jej
zaletach. Np. o labradorze przeczytamy, że jest aktywny, chętny do współpracy z
człowiekiem, idealny do domu z dziećmi. Jest to niewątpliwie prawda. Pod
warunkiem, że mamy dość czasu i chęci żeby właściwie spożytkować energię psa. W
przeciwnym razie doprowadzi nas do szału, dopraszając się uwagi. Towarzyski
jest na pewno, ale drugie dno tej cechy jest takie, że marnie znosi długie
godziny samotności – jeśli nie będziemy mieć dla niego wystarczająco dużo
czasu, istnieje ryzyko, że będzie demolował mieszkanie, kiedy my będziemy w
pracy… I tak ze wszystkim.
Kiedy słyszę, że ktoś chciałby mieć posłusznego, spokojnego
psa, który byłby łagodny, ale dobrze pilnował posesji, mam ochotę odpowiedzieć:
„a ja bym chciała samochód zrywny, ekonomiczny, pakowny i na
tyle mały żebym bez trudu mogła nim parkować. Jaki model by mi Pan doradził?”
No niestety większość ludzi teraz jest baaardzo wygodna, myślą tylko o korzyściach dla siebie. Ktoś kto wygaduje na wstępie takie oczekiwania wobec psa powinien mieć zakaz jego posiadania bo i tak wiadomo, że nigdy pies ich nie spełni bo właściciel chciałby mieć wszystko na gotowo a od siebie dać minimum.Echh
OdpowiedzUsuńW domu miałam 2 jamniczki, jak się wyprowadziłam mam 2 kundle, rodzice po tym jak zdechła jamniczka-mamuśka wzięli kundelkę. Na pewno bym do mieszkania 36m2 nie wzięła dużego psa, wg mnie by się męczył i czuł jak w klatce. Nawet jeżeli bym zapewniała mu długi spacer. Może to ciągle taka mentalność ale uważam że do małych mieszkań powinno brać się średniej rasy pieski. Nie jestem za tym aby kupować psy rasowe, bo są ładne skoro w schroniskach i fundacjach są bezdomne pieski. Zawsze znajomym mówię że w schroniskach też są szczeniaki i zdarzają się rasowe więc lepiej pomóc takiemu bo on będzie wdzięczny do końca życia :)
OdpowiedzUsuń