wtorek, 19 listopada 2013

problemy "toaletowe" - cz.1

Tak jak obiecałam, dzisiaj będzie o problemach toaletowych.
Dawniej były sposoby typu: bicie szczeniaka gazetą lub wkładania psiego nosa w odchody, żeby zrozumiał, że źle zrobił.
Dzisiaj na szczęście odeszły do lamusa, ale niestety w dalszym ciągu słyszę od wielu ludzi pytania dotyczące tych metod, a więc 2 słowa o nich – dlaczego są do niczego.
Powiedzmy szczerze: załatwianie potrzeb fizjologicznych jest absolutnie normalne, zarówno u ludzi, jak i u psów. Jedyna różnica jest taka, że ludzie wymyślili sobie toalety. Uznajemy, że psy mają się załatwiać na dworze. One też są tego zdania. Nasze dzieci też załatwiają swoje potrzeby w toalecie i też nie mają nic przeciwko temu. Jedna rzecz: zarówno dzieci, jak i szczenięta, potrzebują CZASU żeby się tego nauczyć. To wszystko. Zadziwiające, że ludzie wiedzą, że biciem gazetą nie zmuszą niemowlaka do robienia siku na nocnik (nie mówiąc już o wsadzaniu dziecięcych nosów w kupę), a jednocześnie uważają, że czegokolwiek w taki sposób nauczą psie dziecko. Porównanie wydaje się absurdalne, prawda? Ale przecież schemat jest ten sam. Kiedy dziecko (ludzkie czy psie), zaczyna pojmować o co chodzi, to czasem udaje mu się załatwić tam, gdzie należy, a czasem nie. Przy jednym i drugim maluchu potrzebny jest czas i pochwała – małe należy motywować i wskazywać, czego od niego oczekujemy. I czekać na efekty. Tyle.
Dodam, że z psami idzie to znacznie szybciej, bo przecież 2-letni pies raczej już nie załatwia się w mieszkaniu. Mój syn w tym wieku już dobrze wiedział do czego jest toaleta i biegał bez pieluchy, ale kiedy chciał zrobić kupę, przynosił mi pieluchę i domagał się żeby mu ją założyć… Nie wiem dlaczego, ale najwygodniej mu było na stojąco, co na toalecie było raczej niemożliwe…
Jeśli chodzi o dawne metody: jeżeli karcimy szczeniaka, za załatwianie się w domu, to możemy osiągnąć 2 rzeczy: po pierwsze pies zacznie się nas bać (nie robi przecież nic złego, bo jak już napisałam: załatwianie potrzeb fizjologicznych jest czymś całkowicie naturalnym. Tak więc szczeniak pojęcia nie ma o co nam chodzi). Uczy się jedynie, że człowiek bywa czasami agresywny. Druga rzecz: jeśli psina zauważy, że człowiek jest agresywny, kiedy robi się siku, to zacznie się chować. Wtedy ryzykujemy, że nieczystości będziemy znajdować z opóźnieniem np. za kanapą…
Kiedyś słyszałam o panu, który wkładał psi nos w odchody. Miał psa, który bardzo chciał współpracować. Biedak myślał, że pan pokazuje mu, czego od niego oczekuje. Zaczął więc po zrobieniu kupy wkładać w nią nos… Robił to również jako dorosły pies, kiedy od dawna załatwiał się na spacerach… Ta historia dobitnie pokazuje ile z tego typu metod rozumieją psy…
Psy są zwierzętami czystymi. Kiedy szczeniaki są całkiem małe, suka zwykle zjada odchody swoich dzieci (tak samo jak robi to wilczyca). Chodzi o to, żeby w gnieździe było czysto. Później, kiedy szczenięta potrafią już chodzić, żeby załatwić swoje potrzeby, odchodzą od legowiska. Na początku oddalają się na pół metra, później idą np. w kąt pokoju, w którym mieszkają. Następnie – do innego pomieszczenia. Z czasem, jeśli mają zapewnione częste spacery o stałych porach – załatwiają się na zewnątrz.
Cały proces utrudniają 2 rzeczy: odbiór szczeniaka z hodowli oraz kwarantanna.
Kiedy kupujemy szczeniaka i przywozimy go do domu, jest on przecież w całkiem obcym dla siebie miejscu. W hodowli był z matką i rodzeństwem, początki życia spędzał w jednym miejscu – nie było wątpliwości gdzie jest „nora”. W nowym mieszkaniu szczeniak chodzi wszędzie, na początku nie ma jeszcze jasno ustalonych miejsc, trudno się połapać gdzie jest sypialnia, gdzie kuchnia, a gdzie toaleta (porozkładane maty, czy gazety są czytelne dla nas, ale nie dla psa!).
Przestrzeganie kwarantanny oznacza, że szczeniak nie wychodzi na dwór. Jak więc ma się nauczyć załatwiania się w trakcie spacerów?

W skrócie: człowiek utrudnia psu życie, rzuca kłody pod nogi, a później jeszcze ma do niego pretensje! Pieskie życie, nie ma co…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz