Tak jak obiecałam, dzisiaj będzie o problemach toaletowych.
Dawniej były sposoby typu: bicie szczeniaka gazetą lub
wkładania psiego nosa w odchody, żeby zrozumiał, że źle zrobił.
Dzisiaj na szczęście odeszły do lamusa, ale niestety w
dalszym ciągu słyszę od wielu ludzi pytania dotyczące tych metod, a więc 2
słowa o nich – dlaczego są do niczego.
Powiedzmy szczerze: załatwianie potrzeb fizjologicznych jest
absolutnie normalne, zarówno u ludzi, jak i u psów. Jedyna różnica jest taka,
że ludzie wymyślili sobie toalety. Uznajemy, że psy mają się załatwiać na
dworze. One też są tego zdania. Nasze dzieci też załatwiają swoje potrzeby w
toalecie i też nie mają nic przeciwko temu. Jedna rzecz: zarówno dzieci, jak i
szczenięta, potrzebują CZASU żeby się tego nauczyć. To wszystko. Zadziwiające,
że ludzie wiedzą, że biciem gazetą nie zmuszą niemowlaka do robienia siku na
nocnik (nie mówiąc już o wsadzaniu dziecięcych nosów w kupę), a jednocześnie
uważają, że czegokolwiek w taki sposób nauczą psie dziecko. Porównanie wydaje
się absurdalne, prawda? Ale przecież schemat jest ten sam. Kiedy dziecko
(ludzkie czy psie), zaczyna pojmować o co chodzi, to czasem udaje mu się
załatwić tam, gdzie należy, a czasem nie. Przy jednym i drugim maluchu
potrzebny jest czas i pochwała – małe należy motywować i wskazywać, czego od
niego oczekujemy. I czekać na efekty. Tyle.
Dodam, że z psami idzie to znacznie szybciej, bo przecież
2-letni pies raczej już nie załatwia się w mieszkaniu. Mój syn w tym wieku już
dobrze wiedział do czego jest toaleta i biegał bez pieluchy, ale kiedy chciał
zrobić kupę, przynosił mi pieluchę i domagał się żeby mu ją założyć… Nie wiem
dlaczego, ale najwygodniej mu było na stojąco, co na toalecie było raczej
niemożliwe…
Jeśli chodzi o dawne metody: jeżeli karcimy szczeniaka, za
załatwianie się w domu, to możemy osiągnąć 2 rzeczy: po pierwsze pies zacznie
się nas bać (nie robi przecież nic złego, bo jak już napisałam: załatwianie
potrzeb fizjologicznych jest czymś całkowicie naturalnym. Tak więc szczeniak
pojęcia nie ma o co nam chodzi). Uczy się jedynie, że człowiek bywa czasami
agresywny. Druga rzecz: jeśli psina zauważy, że człowiek jest agresywny, kiedy
robi się siku, to zacznie się chować. Wtedy ryzykujemy, że nieczystości
będziemy znajdować z opóźnieniem np. za kanapą…
Kiedyś słyszałam o panu, który wkładał psi nos w odchody.
Miał psa, który bardzo chciał współpracować. Biedak myślał, że pan pokazuje mu,
czego od niego oczekuje. Zaczął więc po zrobieniu kupy wkładać w nią nos… Robił
to również jako dorosły pies, kiedy od dawna załatwiał się na spacerach… Ta
historia dobitnie pokazuje ile z tego typu metod rozumieją psy…
Psy są zwierzętami czystymi. Kiedy szczeniaki są całkiem
małe, suka zwykle zjada odchody swoich dzieci (tak samo jak robi to wilczyca).
Chodzi o to, żeby w gnieździe było czysto. Później, kiedy szczenięta potrafią
już chodzić, żeby załatwić swoje potrzeby, odchodzą od legowiska. Na początku
oddalają się na pół metra, później idą np. w kąt pokoju, w którym mieszkają.
Następnie – do innego pomieszczenia. Z czasem, jeśli mają zapewnione częste
spacery o stałych porach – załatwiają się na zewnątrz.
Cały proces utrudniają 2 rzeczy: odbiór szczeniaka z hodowli
oraz kwarantanna.
Kiedy kupujemy szczeniaka i przywozimy go do domu, jest on
przecież w całkiem obcym dla siebie miejscu. W hodowli był z matką i
rodzeństwem, początki życia spędzał w jednym miejscu – nie było wątpliwości
gdzie jest „nora”. W nowym mieszkaniu szczeniak chodzi wszędzie, na początku
nie ma jeszcze jasno ustalonych miejsc, trudno się połapać gdzie jest
sypialnia, gdzie kuchnia, a gdzie toaleta (porozkładane maty, czy gazety są
czytelne dla nas, ale nie dla psa!).
Przestrzeganie kwarantanny oznacza, że szczeniak nie
wychodzi na dwór. Jak więc ma się nauczyć załatwiania się w trakcie spacerów?
W skrócie: człowiek utrudnia psu życie, rzuca kłody pod
nogi, a później jeszcze ma do niego pretensje! Pieskie życie, nie ma co…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz