Kwarantanna poszczepienna niestety stoi w konflikcie z
socjalizacją.
W początkowym okresie życia bardzo ważne jest żeby szczeniak
poznał świat. Jeśli do 10-12 tygodnia pozna inne zwierzęta, różnych ludzi i
miejsca, oswoi się z rozmaitymi dźwiękami – w przyszłości będzie zrównoważonym,
pewnym siebie psem, odpornym (w znacznym stopniu) na wszelkiego rodzaju fobie.
Problem polega na tym, że na najważniejszy okres rozwoju
psychicznego przypada kwarantanna poszczepienna. Lekarze weterynarii radzą,
żeby do jej zakończenia, szczeniak nie wychodził z domu, bo może zarazić się
którąś z groźnych chorób i przedwcześnie zakończyć swój żywot.
Tyle tylko, że żeby w 100% zabezpieczyć szczeniaka przed
zarazkami, wracając do domu powinniśmy odkażać buty w gaszonym wapnie… Bo na
butach też możemy przecież coś przynieść…
Tak więc, po rozmowie ze mną, ludzie mają mętlik w głowie:
jeden specjalista radzi żeby pokazywać szczeniakowi świat, a drugi – żeby nie
wychodził z mieszkania.
Rzeczywiście, to trudny dylemat. Co ważniejsze: zdrowie fizyczne,
czy psychiczne? Jak to pogodzić?
Na początek napiszę, że kiedy byłam dzieckiem, nasza suka
miała młode: 7 szczeniaków. Wszystkie wychodziły na spacery razem z matką (do
parku, do którego przychodziły wszystkie psy z osiedla) od mniej więcej 5
tygodnia. Nie zachorował ani jeden. Oczywiście, nie jest to dowodem na to, że
żaden szczeniak niczego nie złapie. Dowodzi jednak tego, że zabranie szczeniaka
na dwór nie jest równoznaczne ze skazaniem go na pewną śmierć.
Gdyby ktoś mi kazał wybierać między zdrowiem psychicznym a
fizycznym (wliczając w to ryzyko śmierci), wybrałabym to pierwsze. Zarówno dla
siebie, jak i dla moich dzieci czy psów. Dlaczego? Bo życie w ciągłym lęku i
stresie wydaje mi się przerażające. Gdyby każde wyjście z domu (dożywotnio) miało
być dla mnie traumą, to chyba wolałabym nie żyć.
Na szczęście ze szczeniakiem wybór nie jest aż tak
tragiczny: wyjście z domu nie oznacza, że szczeniak się czymś zarazi – o tym
warto pamiętać i nie panikować.
Żeby zmniejszyć ryzyko zachorowania, można zabierać psa w
miejsca, gdzie nie ma (lub jest niewiele) innych psów. Może to być ogród
znajomych, las na obrzeżach miasta (ryzyko wścieklizny, wiem), parking pod
hipermarketem, mieszkanie sąsiada, wulkanizator, dentysta (jeśli się zgodzi) i
każde inne miejsce jakie nam przyjdzie do głowy. Generalnie rzecz biorąc,
ludzie lubią szczeniaki i wiele miejsc, do których psom wchodzić nie wolno,
stanie otworem przed naszym słodkim maluszkiem. Jeśli piesek jest lekki – można
go zabierać na spacer na rękach. Tak też widzi i słyszy. Tak też poznaje świat
i uczy się go.
Jeśli chcemy mieć fajnego, zrównoważonego psa, to należy
zadbać przede wszystkim o jego socjalizację. W życiu psa nie ma nic
ważniejszego. No, może nie liczyć przeżyć z pierwszych tygodni życia – tych,
które spędził z matką i rodzeństwem u hodowcy.
Ale o tym – następnym razem J
Zgadzam się. Mój weterynarz powiedział, że wszystko z umiarem i pod kontrolą jest wskazane. Większość ludzi teraz swoje psy szczepi ( choroby już się tak nie pojawiają ) a już na pewno te które są w szczeniaczkowie i tam bez problemów można szczeniaka socjalizować, no ale wiadomo ze nie każdy ma takie możliwości. Przypadkowo spotkane psy które idą z właścicielem również można socjalizować bo na pewno były szczepione a jak mamy wątpliwości wystarczy zapytać. Najważniejsze to kontrolować co pies bierze do pyska, żeby nie jadł nic z dworu i omijał odchody szerokim łukiem. Bezpańskie psy z resztą też ;) Wszystko wtedy na pewno będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńszczera prawda... można puszczać też szczeniakowi dźwięki z youtuba, bo chociaż nie oddają prawdziwych odgłosów, to w jakimś tam stopniu je symulują... Ja uważam, że zabieranie szczeniaka w miejsca pełne ludzi i psów, np. centra handlowe czy dworce kolejowe może być ryzykowne, ale całkowicie szczeniaka nie uchronisz przed niebezpieczeństwem, więc nie ma co bać się zabrania go na zwykły spacer, na przystanek autobusowy, w miejsce, gdzie jeżdżą samochody. Bo gdyby bać się o życie bardzo mocno, to trzeba by ciągle siedzieć w domu, bo przecież na ulicy może nas potrącić auto... Ale z drugiej strony, w domu też jest niebezpiecznie, bo sufit może nam się zwalić na głowę albo napaść nas złodziej...
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarze!
OdpowiedzUsuńZgadzam się w pełni, że najważniejszy jest umiar.
Zdarzają się osoby, które tak bardzo się starają psa socjalizować, że robią mu tym krzywdę... Socjalizację też trzeba umieć przeprowadzić. Jeśli dostarczymy szczeniakowi zbyt mocne bodźce - przestraszy się, a więc idziemy w kierunku traumy, a nie socjalizacji... Jak ze wszystkim: umiar i rozsądek są kluczem do sukcesu.
Bardzo ciekawie napisane. Liczę na więcej.
OdpowiedzUsuń