08.09.2013
Poranny spacer z Kumplem i Adaśkiem (starszym synem) był
cudny. Słoneczko świeciło, pięknie dokoła. Nic, tylko iść przed siebie J
Kumpel wąchał i wąchał, nawąchać się nie mógł, a jak na chwilę przystawał –
odwracał się ku nam i uśmiechał najpiękniej jak tylko pies uśmiechać się
potrafi. Po godzince wróciliśmy do domu. Pies zziajany jak po maratonie.
Jeszcze biedak kondycji nie ma. Mam nadzieję, że zakwasów nie będzie miał. To
nie żart! Psy też mogą mieć zakwasy. Dlatego wiosną, kiedy wsiadamy na rower i
ruszamy na spacer z psem – warto nie przesadzać za pierwszym razem z dystansem.
Żeby czworonożnego przyjaciela nie przeforsować.
Koło południa dzieci wybyły z Tatą z domu. Miałam czas dla
siebie i Kumpla J
Zaczęliśmy od komend. „Siad” już zna, ale po wprowadzeniu „leżeć”
trzeba było bardzo uważać – chłopak bardzo się stara, więc po komendzie „siad”
od razu zaczynał się kłaść – już po 2 powtórzeniach zapamiętał, że zaraz będzie
miał się położyć. To się nazywa chęć do współpracy! Żeby dzieci też tak chciały
współpracować… ale się rozmarzyłam…
Obiecałam sobie popracować nad oddawaniem zabawki. Skoro
dzieci nie ma, to nie ma co czekać do poniedziałku. Kumpel za zabawką chętnie
pobiegł, a na widok smakołyka puścił zabawkę żeby zjeść przysmak. W chwili
kiedy upuszczał zabawkę mówiłam „puść”. Zero problemu z warczeniem czy czymś
takim. Trening szybko się skończył. Kiedy czwarty raz rzuciłam zabawkę, Kumpel
nawet się za nią nie obejrzał. Czekał na smakołyk. Ciekawe czy jutro pobiegnie
za zabawką, czy też doszedł do wniosku, że ma jej nie ruszać?
Po krótkim czesaniu psa zebrałam pół reklamówki sierści.
Pora na zabawę. Rozwijającą oczywiście. Potrzebna była rolka
po papierze toaletowym i smakołyki.
Rolkę z jednej strony zagięłam i pokazałam Kumplowi, że do
środka wrzucam smakołyk. Położyłam przed nim. Najpierw nie bardzo wiedział co z
tym zrobić, powąchał, popychał nosem, a później wziął do pyska. Podszedł z tym
do mnie jakby chciał prosić o pomoc. Nie wiem czy celowo, czy przypadkiem, ale
upuścił rolkę. Smaczek wypadł. Włożyłam nowy smaczek i położyłam rolkę przed nim i… Zatkało
mnie. Wiecie co zrobił? Wziął do pyska i od razu upuścił. Smaczek wypadł i
został pożarty. Wiedziałam, że psy się szybko uczą, ale żeby aż tak??? Trzecie
podejście – to samo. Czas było podnieść poprzeczkę. Po wrzuceniu smakołyka
zagięłam rolkę z obu stron. Kumpel podniósł, upuścił i nic nie wypadło.
Obwąchał, spróbował jeszcze raz, a później dał za wygraną. Z jednej strony
szkoda, że nie pokombinował, ale z drugiej strony: może to i lepiej? Bystry
pies, który za wszelką cenę chce osiągnąć swój cel nie zawsze jest łatwym
towarzyszem życia. Nie raz już słyszałam o psach, które same otwierają sobie lodówkę
czy szafki (np. z butami), nawet te z przesuwanymi drzwiami… Tak, chyba cieszę
się, że nie mam psa aż tak konsekwentnie dążącego do celu J
Jak dzieci wróciły do domu – pojechaliśmy na ogrodzony
teren, na którym prowadzę zajęcia z psami. Tam spuściliśmy go ze smyczy.
Najpierw trzymał się blisko nas, ale później poszedł w las (część terenu jest
zalesiona, pełno tam krzaków i paproci). Zawołany, natychmiast wrócił J
Niestety dzieciaki rozmarudziły się, że chcą pić. Mój mąż
doszedł do wniosku, że woli pojechać po coś do picia niż wysłuchiwać tych
jęków. Kiedy odchodził, Kumpel siedział przy mnie i patrzył co się dzieje. Jak
tylko Wojtek otworzył furtkę – Kumpel popędził do niego jak błyskawica. Wrócił
do mnie dopiero kiedy Wojtek odjechał. Aż do jego powrotu siedział przy mnie i
dzieciach, ale jak tylko zobaczył samochód – pędem pobiegł na powitanie. To już
nasz pies J
i on o tym już wie J
Po kilku kolejnych udanych przywołaniach, wyszliśmy poza
ogrodzony teren. Na spacer po lesie. Bez smyczy. Rany, jaki Kumpel był
szczęśliwy! Biegał po lesie, wąchał, a na zawołanie przybiegał do nas. Radość
rozpiera serce kiedy widzi się takiego wilka w lesie. Coś pięknego.
Fajny taki półtoragodzinny spacer, oj fajny. Tyle, że po
powrocie do domu już mi się tak fajnie nie chodziło. Póki nogę na pięcie
stawiałam – było dobrze, ale mowy nie było żebym na całej stopie stanęła. Po
kolejnej godzinie już na samej pięcie też nie mogłam stać…
Co robić? Gdzie tutaj w niedzielny wieczór rentgena wykonać?
Telefon do przemiłej Pani Ratownik Medycznej – Małgosi i już wiedziałam.
Właściwy adres to szpital Jonschera, który to w dniu dzisiejszym ma dyżur
ortopedyczny.
Rach, ciach i już po 2 godzinach wiedziałam co i jak. Otóż
mam skręcenie śródstopia. Nie wiedziałam, ze śródstopie można sobie skręcić,
ale jak człowiek zdolny, to dokonuje rzeczy, o które nigdy by sam siebie nie
podejrzewał. Wyrok: przynajmniej 3-4 dni mam leżeć z nogą w górze. Nie chodzić.
A jak już muszę, to tylko po mieszkaniu i to o kulach.
Super. Mąż w Gdańsku pracuje, a ja mam 2 dzieci i psa. I mam
nie chodzić!
Siostra obiecała zawozić i przywozić mi dzieci do i z
przedszkola (nasze dzieci chodzą do tego samego przedszkola, na szczęście).
2 koleżanki mieszkające tuż obok deklarowały pomoc „w razie
czego”. Nie spodziewały się chyba, że to „w razie czego” nastąpi tak szybko…
Żal mi okropnie, ale to okropnie, że nie będę miała jak
przez najbliższe dni wychodzić na spacery z Kumplem.
A miało być tak pięknie…
Ale na pewno jeszcze będzie J
Mam sunię, ok 3 letnią. Znaleziona, leżała na drodze połamana, kundelka. Moja nauczyła sobie otwierać szafkę z butami (jest ta tzw. klikacz, trzeba docisnąć i się otwiera) i gryzła buty, otwierać szuflady z bielizną. U nas jest około 2,5 roku ale do tej pory zdarza się jej pogryźć rzeczy które leżą na widoku :( Przed każdym wyjściem na wszelki wypadek musimy stawiać przed nią chować. Jak ją można tego oduczyć? Ona wie, że robi źle bo się chowa po kątach, a nawet kilka godz./dni po pogryzieniu np. buta jak się jej pokazywało to kładła uszy po sobie i było widać że wie o co chodzi.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: nie wie o co chodzi. Nauczyła się jedynie, że zestawienie człowiek+pogryziony but to złe zestawienie. Dodatkowo widzi, że ludzie są wtedy zdenerwowani - wysyła więc tzw. CSy, czyli sygnały uspokajające starając się ze wszystkich sił ludzi uspokoić. Z naszego punktu widzenia wygląda to na przyznanie się do winy/ przeprosiny/ skruchę itp. Nic z tych rzeczy! Pies żyje w czasie teraźniejszym. Dla niego połączenie faktów: 2 godziny temu pogryzłem buty, więc teraz człowiek jest zły jest praktycznie niemożliwe. Wygląda to raczej tak: pies jest smutny/stęskniony/przestraszony/znudzony więc gryzie buty. Żeby się uspokoić. Po jakimś czasie wraca człowiek. Człowiek jest zły, ma w ręce but. Wniosek: kiedy człowiek ma w ręce but - jest zdenerwowany (i/lub agresywny). Trzeba go uspokoić. Tyle.
OdpowiedzUsuńJak ją tego oduczyć? To bardzo trudne pytanie. Nie ma tutaj 1 złotej metody. Gdyby była, mój zawód nie miałby racji bytu - wystarczyłaby 1 dobra książka.
Trzeba się zastanowić dlaczego sunia gryzie. Nudzi się? A może niepokoi? Może w ten sposób odreagowuje jakieś stresy (nie ma jak tego zrobić kiedy ludzie są w domu). Żeby móc to ocenić, potrzebna jest długa rozmowa o życiu psa, jego relacjach z otoczeniem itp. itd. Taka rozmowa trwa zwykle ok.2 godzin, tak więc przez Internet ciężko to załatwić.
Na początek proponowałabym przed pozostawieniem suni w domu zabierać ją na porządny spacer (z nastawieniem na swobodne wąchanie, na pewno bez aportowania). Można też jej zostawić przed wyjściem gryzak lub kong. Po powrocie do domu proszę gryzak/kong zabierać. Rzadko dostępny - jest bardziej atrakcyjny.
Gdyby to nie wystarczyło, można poprosić o pomoc behawiorystę/zoopsychologa, który przyjedzie i przyjrzy się temu konkretnemu psu. Ja mogę pisać tylko bardzo ogólnie. To, co pomoże jednemu psu, drugiemu może zaszkodzić, więc bez spotkania staram się dawać tylko propozycje, które są dobre dla wszystkich.
Serdecznie pozdrawiam i trzymam kciuki żeby się udało.
Nasza podgryza rzeczy jak zostaje sama w domu. Zawsze ma przy sobie kostki i zabawki ale kiedy nas nie ma to tym się nie bawi. Są dni kiedy wszystko jest na swoim miejscu. Niestety pracujemy więc jest sama ok 9-10h. Wychodzi na długie spacery 3-4 razy dziennie. Chodzi bez smyczy. Wszędzie staramy się ją zabierać ze sobą aby tylko nie siedziała w domu. Jeżeli nie możemy jej zabrać załatwiamy opiekę aby ktoś z nią wyszedł lub siedzi u nas (mieszkamy w jednym bloku z rodziną) więc w naszym otoczeniu są ludzie których zna. Niestety zdarza się jej "płakać" jak zostaje sama. Nie lubi jak się ją zostawia samą. Jak wyjechaliśmy na tydzień a była z moimi rodzicami to mówili że była smutna a jak wróciliśmy to przez 2 tyg dochodziła do siebie, unikała nas, nie była radosna.
OdpowiedzUsuńMoże warto zastanowić się nad wycofaniem kostek i zabawek w czasie kiedy Lulka nie jest sama. Dawane tylko od czasu do czasu będą atrakcyjniejsze. Wiele psów uwielbia kong. Może warto go wypróbować?
OdpowiedzUsuńMożna też nauczyć psiaka zabawy w wyszukiwanie smakołyków poukrywanych w różnych miejscach mieszkania, a jak już załapie o co chodzi - przygotowywać tę zabawę na czas wyjścia z domu. Wtedy Lulka przynajmniej na początku samotności będzie miała się czymś zająć. Jest też szansa, że jeśli polubi zabawę, to jej stosunek do wychodzenia opiekunów się zmieni i będzie to lepiej znosić. Pozdrawiam i życzę powodzenia