06.09.2013
Od jakiegoś czasu, kiedy tylko mam trochę wolnego czasu,
jeżdżę pomagać do Fundacji Niechciane i Zapomniane – SOS dla Zwierząt.
Poznałam tam niesamowite dziewczyny, które wyciągają psy z
koszmarnych warunków, niejednokrotnie przy udziale policji.
Szczególnie przypadł mi do serca pewien 2-letni owczarek
niemiecki imieniem Kumpel.
Może to zabrzmieć dziwnie, ale kiedy Go zobaczyłam, w głowie pojawiła mi się myśl: to MÓJ pies! On tu na mnie czeka!Decyzja o adopcji nie jest prosta: to wielkie zobowiązanie
względem psiaka, który już swoje w życiu przeszedł. To zobowiązanie na całe
Jego życie. To również ogromna zmiana własnego życia: więcej obowiązków,
wydatków, dopasowanie planu dnia do spacerów, wygospodarowanie czasu na szkolenie,
a czasem na terapię, jeśli zwierzak ma jakieś większe problemy. Dodatkowo jest
to zawsze spora niewiadoma: jaki pies jest, dowiadujemy się po około 3
miesiącach – tyle czasu mniej więcej potrzeba żeby pies przyzwyczaił się do
nowej rodziny, miejsca, trybu życia.
W moim przypadku decyzja była o tyle trudniejsza, że mam
dwoje dzieci: o starszego jestem spokojna – to bardzo zrównoważony 5-latek.
Bardziej niepokoi mnie relacja pomiędzy psem a młodszym, 3-letnim, synem.
Piotrek, jak chyba każde małe dziecko, ma dobre intencje, ale nie wszystko jest
w stanie zapamiętać.
Kilka razy chciał przytulić psa babci. Pikusiowi te czułości
nie bardzo przypadły do gustu, więc warknął i gwałtownie się odsunął. Piotrek
bardzo się przestraszył, nie zrozumiał sytuacji. Niestety kolejne próby
kończyły się tak samo. Gdyby miał pecha, pies mógłby go uderzyć zębem i wtedy
mogłoby dojść do zranienia, siniaka czy innego obrażenia.
Kumpel jest znacznie większy od Pikusia. Zęby też ma
większe. Do tego nie znam jego progu wytrzymałości, nie wiem czy miał kiedyś
kontakt z dziećmi. Ryzyko wydaje mi się spore, ale…
Coś bardzo mocno ciągnie mnie do tego psa.
Od naszego pierwszego spotkania minęły 2 tygodnie. Przez ten
czas szukałam domu dla Kumpla, ale nie znalazłam. Nie daje mi spokoju, że śpi
teraz w swoim boksie, że nie ma Rodziny.
Jutro przyjedzie do nas na wizytę przed adopcyjną.
Trzymajcie kciuki żeby u nas został.
Zawodowo zajmuję się szkoleniem i terapią zachowania psów.
Zamierzam tutaj opisywać naszą wspólną drogę: Kumpla, moją,
moich synów i męża.
Może znajdziecie tutaj jakieś podpowiedzi dotyczące
wprowadzania psa do nowego domu.
Postaram się opisywać jak przebiega adaptacja Kumpla w
naszym domu, wzajemne poznawanie się.
Napiszę czego będę go uczyć oraz czego nauczę się od Niego.
Może ktoś z Was zdecyduje się na adopcję i znajdzie tutaj
podpowiedź co i jak robić. Pewnie też „w praniu” wyjdą jakieś błędy, których Wy
już nie popełnicie J
Życzę przyjemnej lektury.
Zostańcie z nami,
Natalia
;) To cudne, że wzięłaś Kumpla. Ja kiedyś zobaczyłam zdjęcie Rudej - na jakimś portalu aukcyjnym - pojechałam więc do Warszawy (a jestem ze Szczecina) i ją zaadoptowałam. Potem ze schroniska Szczecin wzięłam Kropkę. A potem znalazłam na dworcu centralnym w Szczecinie Kubusia - i wzięłam go do domu. A potem zmarł mój tata i wzięłam jego suczkę Psotkę do domu. A potem, potem Psotka została mamą i urodziła troje maluchów - chłopczyka zaadaptowała przyjaciółka która ma małe mieszkanko 30 m2, a pozostała dwójka suczek została z nami. Pozdrawiam, i życze powodzenia, Kumpel ma coś w sobie ujmującego. Czuję, że będzie dobrze.
OdpowiedzUsuń