Wczorajszy post był strasznie długi, więc o jednej rzeczy już
nie pisałam: na niedzielnym spacerze Adaś miał ułożyć Kumplowi ślad. Coś mi się
zdaje, że jest na to jeszcze troszkę za mały. Możliwe też, że to ja za słabo
się do tego ćwiczenia przyłożyłam. Było zimno i niektórzy z nas (Ci, którzy nie
byli zaangażowani w tropienie) chcieli jak najszybciej wracać do domu. Dlatego
też ślad był krótki, podwójny, a nie potrójny, miejsce niezbyt starannie
wybrane. Do tego Kumpel wszedł na ślad jak tylko Adaś skończył go układać
(zgodnie z zasadami sztuki, powinno się odczekać przynajmniej 15 – 20 minut
żeby cząsteczki zapachowe opadły i ślad był wyraźniejszy). Kumpel oczywiście
znalazł Adasia bez problemu, chłopak miał radochę, więc wszystko w porządku.
Zaskoczyło mnie tylko jak słabo Adaś się schował: stał za drzewem tak, że cały
czas było go widać. Dobrze, że Kumpel się zachował i szedł po śladzie zamiast
się rozglądać. W zasadzie Młody nieźle myślał dość logicznie: schował się za
drzewem tak, że na końcu ścieżki zapachowej nie było go widać, ale tylko na
końcu. Przed następnym tropieniem będę musiała bardziej przyłożyć się żeby wytłumaczyć
mu dokładnie co i jak.
Muszę przyznać, że syn mnie zaskoczył. Kawał czasu temu
opowiadałam mu o tropieniu. Mówiłam, że pies powinien mieć w jakiś sposób
zasygnalizowany początek pracy na śladzie. Może to być założenie szelek (jeśli
normalnie pies chodzi w obroży) lub np. przymocowanie bandany. Kiedy w
niedzielę zabieraliśmy się do układania śladu, przypomniał mi, że Kumpel miał
mieć chusteczkę na szyi. Zdumiewające jaką dzieci mają pamięć.
Na koniec kilka słów o pracy na śladzie: jest to
fantastyczne zajęcie dla wszystkich psów. Trzeba tylko pamiętać, że bardzo
długa trasa nie jest wskazana dla psów o budowie w typie charta. Chodzi tu
przede wszystkim o długość nóg. Dla charta, który ma bardzo długie nogi, długi
marsz z głową przy ziemi nie jest najlepszym pomysłem. Trasa, którą przejdzie w
kilkanaście minut jest już ok.
Praca węchowa odpowiada naturalnym zdolnościom i instynktom
psa. Sprawia mu ogromną frajdę, daje masę satysfakcji. Sukces wzmacnia pewność
siebie (wskazane dla psów lękliwych, niepewnych). Regularne tropienie (nawet
jeśli pies pracuje na śladzie tylko 1 raz w tygodniu) może przyczynić się do
zmniejszenia reakcji na dźwięki, które psa przerażają, jak np. fajerwerki.
Pies, który tropi – „przestawia się” czy raczej „wzmacnia swoje zainteresowanie”
bodźcami zapachowymi, przez co mniej koncentruje się na pozostałych, w tym
akustycznych. Proszę tylko nie liczyć, że jeśli pies będzie tropił 1 raz w
tygodniu, to efekty pojawią się po 2 czy 3 miesiącach. Im rzadziej będziemy z
nim pracować na śladzie, tym dłużej będzie trzeba czekać na efekty.
Kolejną zaletą tropienia jest to, że uczy psa koncentracji
(szczególnie ważne u psów nadpobudliwych).
Dalej: praca na śladzie wzmacnia więź między psem a
przewodnikiem. Uczy też człowieka zaufania do swojego psa (jesteśmy przecież –
w porównaniu do psów - upośledzeni węchowo. Kiedy pies zgubi trop – nie mamy mu
jak pomóc – trzeba więc psu zaufać. Jest to bardzo dobre ćwiczenie dla osób,
które mają tendencje do nadmiernego kontrolowania swojego psa.
Następna zaleta: każdy może nauczyć swojego psa tropienia
użytkowego. Nie potrzeba do tego ogromu wiedzy. Wystarczy dobry podręcznik lub
kilka spotkań z trenerem, który prowadzi tego typu zajęcia. Wyjaśni jak i gdzie
układać ślad, jak prowadzić psa, na co zwrócić uwagę, co zrobić kiedy pies
zgubi ślad, jak stopniowo wprowadzać dalsze utrudnienia. Dalej można pracować
już samodzielnie. Nie wiem jak to robią inni trenerzy, ale u mnie jest tak, że
tropienie obejmuje 5 spotkań. Jeśli ktoś ma ochotę na dalsze tropienie z moją
pomocą, to umawiamy się na kolejne spotkania. Jeśli ktoś woli pracować we
własnym zakresie, a ma jakieś pytania – może dzwonić lub pytać i zadawać
pytania, na które zawsze z wielką przyjemnością odpowiadam. Zawsze bardzo mnie
cieszy, kiedy jakiś pies wchodzi ze swoim przewodnikiem na ścieżkę (zapachową),
bo to naprawdę super sprawa dla każdego psa.
Tak dla wyjaśnienia: tropienie użytkowe i tropienie
sportowe, to 2 różne rzeczy. W tropieniu użytkowym chodzi o to, żeby pies
znalazł człowieka, którego szuka. Może iść obok śladu, ścinać zakręty itp.
Ważne żeby był skuteczny. W tropieniu sportowym – musi iść dokładnie tą drogą,
którą szła osoba układająca ślad.
Na koniec jeszcze książka, którą gorąco polecam wszystkim,
którzy mają ochotę na tropienie:
„Nowoczesne szkolenie psów tropiących” Bogusław Górny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz