Po wczorajszym spacerze znowu bolała mnie noga L
więc z żalem poprosiłam męża żeby to on poszedł na poranny spacer z Kumplem. Po
ich powrocie dowiedziałam się, że spacer był luzem, bez smyczy. Zdziwiłam się,
ale i ucieszyłam, bo nie było żadnych problemów. Wielkie ufff z mojej strony.
Kolejnego spaceru nie byłam sobie już w stanie odpuścić.
Przeszliśmy w okolicach domu – mamy tutaj trochę zieleni. Spacer bez smyczy,
problemów: brak. Szliśmy daleko od ulicy, psów nie spotkaliśmy.
Popołudniu mieliśmy gości: przyszła koleżanka z córką.
Kumpel przywitał się z nimi grzecznie, a później położył się i leżał. Dzieci
biegały, krzyczały, a On nic. Tylko czasem z drogi się usuwał J
Spacer trzeci: pierwsze bliskie spotkanie z psem. Miałam
szczęście: trafił się podrośnięty szczeniak. Chwilka zabawy, ale umiarkowanej,
bo labek ciągle kładł się na ziemi. Kumpel ogłuchł: mojego wołania nie słyszał.
W zasadzie trudno mieć do Niego o to pretensje: trudno powiedzieć od jak dawna
nie miał okazji pobawić się z psem… Jak już wspomniałam: moje wołanie do Niego
nie docierało, ale po krótkiej chwili rozejrzał się i zobaczył, że dzieci dosyć
daleko odbiegły. Pędem puścił się za nimi. Widać nie było powodu żeby do mnie
wrócić, bo po co Go niby wołam? Ale obowiązek, to obowiązek – o dzieci trzeba
dbać ;)
Wracając, przechodziliśmy niedaleko parkingu. Pech chciał,
że pewien pan akurat otworzył bagażnik. Kumpel ponownie ogłuchł na moje
wołanie, a mnie zabrakło refleksu i zanim zdążyłam zawołać żeby pan zamknął
samochód – Kumpel już w nim był. Dobiegłam do nich (okazało się, że z nogą nie
jest aż tak źle żeby nie dało się biegać) i usłyszałam, że taki duży pies, że w
kagańcu itp. Przeprosiłam i powiedziałam, że łagodny, adoptowany, że
prawdopodobnie był wyrzucony z samochodu i teraz pakuje się do każdego, a ja
jeszcze nie zdążyłam nad tym popracować i raz jeszcze okropnie przepraszam.
Siłą dosłownie wywlokłam Kumpla z bagażnika, bo ani myślał stamtąd wysiadać.
Państwo mieli ogromne oczy, uśmiechnęli się nawet i powiedzieli żebym faktycznie
nad psem popracowała. Trzeba będzie.
Przed nami jeszcze jeden spacer dzisiaj, ale jego już nie
opiszę, bo powrocie idę spać. Dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz