piątek, 13 września 2013

kilka słów o socjalizacji

Dzisiaj usłyszałam, że Kumpel był chyba bity, bo jak ktoś przy nim się zamachnął, to się przestraszył.
Warto zwrócić uwagę, że każdy, bez względu na to czy jest psem, czy człowiekiem reaguje, kiedy ktoś się na niego zamachnie. Zwłaszcza, jeśli ruch jest gwałtowny i nieoczekiwany. Nie oznacza to wcale, że wszyscy byliśmy bici, prawda? Jest to normalna reakcja. Zazwyczaj jest to gwałtowny ruch ciała, jakbyśmy chcieli się odsunąć od napastnika. Pies reaguje podobnie. Jeśli na tym się kończy, to nie ma najmniejszego problemu. Gorzej, jeśli pies wtedy zaczyna szczekać albo cały się kuli czy popuszcza mocz. Wtedy rzeczywiście możemy podejrzewać, że kiedyś był bity (lub boi się obecnego właściciela, albo też, że był szkolony żeby szczekać na napastników). Możliwe też, że pies nie był bity, ale ma braki w socjalizacji. Im lepiej pies jest socjalizowany, tym jest pewniejszy siebie, stabilniejszy emocjonalnie, a więc mniej szczekliwy, mniej lękliwy, mniejsze są też szanse na to, że zareaguje kiedyś w agresywny sposób. (Warto wspomnieć, że socjalizacja nie utrudnia szkolenia obronnego. Wręcz przeciwnie: psy słabo socjalizowane w ogóle nie powinny uczestniczyć w zajęciach IPO).
Mniej więcej do 12 tygodnia życia mamy szansę pokazać szczeniakowi świat, w którym spędzi swoje życie. To, z czym zapozna się (w przyjazny sposób) w tym okresie, będzie „oswojone” – pies nie będzie się tego bał. Jeśli natomiast socjalizacji zabraknie, pies będzie lękliwy, co może z czasem przerodzić się w agresję.
Im pełniejsza socjalizacja, tym fajniejszy pies. Warto więc zainwestować swój czas i pokazywać szczeniakowi jak najwięcej miejsc, zwierząt, ludzi, oswajać (stopniowo) z różnymi dźwiękami.
Jeśli pies boi się np. dzieci, nie musi to wcale oznaczać, że jakiś dzieciak się nad nim znęcał. Często wystarczy, że w początkowym okresie życia nie widział żadnego dziecka oraz że miał ogólne braki w socjalizacji. Oczywiście do 12 tygodnia życia nie da się pokazać psu wszystkiego, z czym się w życiu zetknie. Lecz jeśli zapoznał się z wieloma różnymi bodźcami, to nowe nie będą już tak przerażające.
Najgorzej wygląda sytuacja psiaków, które wyrosły w klatce, kojcu czy na odludziu, a mają zamieszkać w centrum miasta. Będą wtedy zestresowane, wszystko będzie je przerażało. Praca z takim psem jest bardzo trudna, bo kiedy zwierzę jest w stanie lęku permanentnego – bardzo trudno się uczy. Wygląda to, jakby psiak nie zauważał, że np. samochody nie robią mu krzywdy. Kiedy nowych, przerażających dla psa bodźców, jest za dużo – zwierzak nie oswaja się z nimi. Wręcz przeciwnie: jest coraz bardziej przerażony (dokłada się do tego zmęczenie organizmu – życie w ciągłym lęku jest bardzo wyczerpujące).
Nie wiem czy udało mi się w miarę jasno to wszystko wyjaśnić…
Socjalizacja i lęki to bardzo szeroki temat, a zależało mi żeby nie rozpisywać się za długo.
Jeśli macie jakieś pytania dot. tego tematu – piszcie. Postaram się odpowiedzieć.
A wracając do Kumpla: nie wydaje mi się żeby był bity. Jest na to zbyt spokojny i zrównoważony, nie reaguje nadmiernym lękiem, nie mówiąc już o agresji na dotyk, czy gwałtowne ruchy. Ten ktoś na spacerze musiał go zaskoczyć. Kumpel na ułamek sekundy się przestraszył. Tyle.
Mój poprzedni pies też musiał mieć fajnego pierwszego opiekuna. Baron też był bardzo spokojny, zrównoważony i pewny siebie. Nie zmienił tego człowiek, który „opiekował się” nim przede mną. Zanim Baron zjawił się u mnie, mieszkał z facetem, który okropnie go bił…

Cóż, początki życia są u psa najważniejsze. Warto więc na początku zainwestować swój czas i zadbać o właściwą socjalizację szczeniaka.

6 komentarzy:

  1. Bardzo dobry temt. I to znowu ja...nasza Lulka nie lubi/boi się butelki z wodą. Ucieka jak się jej daje butelkę aby napiła się na spacerze. Jak na działce puścimy wodę z kranu to od razu ucieka, nie chce być chlapana. Byliśmy nad morzem to nie chciała wejść do wody, stała z dala od brzegu. W parku mamyjeziorko w którym psy biegają i pływają o Ona nigdy do niego nie wyskoczyła a w miejscu gdzie jest rampa to wchodzi tylko tyle aby mieć grunt pod łapkami. Jak dochodzi do kompania to zachowuje się normalnie, stoi i czeka jak się ją wyjmie. Jak próbujemy ją chlapać to ucieka, merda ogonem i na nas szczeka. Czy takie zachowanie świadczy o tym że miała przykee doświadczenia z wodą?
    Zwróciliśmy uwagę też na to, że jak trafi na psa/psy które chcą się z nią bawić i dominują to od razu zamyka się w sobie i podszczupuje zębami dla nas to znak że nie chce się bawić bo się boi. W parku tak potraktowała szczeniaka. Sama jak sie bawi z psem to szczeka i podgryza i "przyjacielsko" warczy. Boje się, że drugi pies odbierze podryzanie jako agresję i zaczną się gryźć. Ale ona tak bawi się z każdym psem, nawet yorkiem. Lubi być dominującą ale jak np pies chce jej zabrać jej patyk, zabawkę to od razu oddaje i nie próbuje odebrać. Jak chodzimy do parku gdzie spotykają się psy rożnych ras i wszystkie bawią się razem to nasza stoi przy nas i nie jest zainteresowana, to psy musza do niej podejść ale przeważnie kończy się to tak, że nie chce się bawić i zaczyna podgryzać. Czy jest jakiś sposób aby była otwarta na zabawę w większym gronie? Dodam, że na co dzień ma kontakt z psami i to pierwsza do nich podchodzi merdając ogonkiem. Ale się rozpisałam. Bardzo dziekuję za pomoc.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o wodę, to wygląda na to, że faktycznie kiedyś zdarzyło się coś związanego z wodą, co ją przestraszyło. Dobrze, że chociaż trochę wchodzi do wody i że pozwala się kąpać. Jeśli dla Was - opiekunów, niechęć do wody nie jest problemem, to myślę, że nie warto "na siłę" jej przekonywać. Ja też nie przepadam za kąpielą w basenie czy jeziorze. Pływać umiem, ale jakoś nie jest to dla mnie szczególną przyjemnością. Nie boleję nad tym i nie zamierzam się zmuszać do tego. Psu też myślę, że można dać spokój, o ile nie utrudnia to życia codziennego. Butelkę da się "odwrażliwić", jeśli lęk przed nią stanowi problem. Jeśli chodzi o dawanie Lulce wody na spacerach: widziałam u kilku moich kursantów butelkę wody z wmontowaną malutką miseczką - takim jakby mini poidłem. Może warto popytać o to w sklepach zoologicznych i przetestować z Lulką. Jak nie, to chyba pozostanie tylko branie ze sobą małej miseczki.
    Czy zdarzyło się kiedyś, że jakiś pies odpowiedział agresją na zaczepne zachowanie Lulki? Jeżeli nie, to znaczy, że doskonale rozumieją jej intencje. Kiedy patrzymy na 2 psy, czasem mamy wrażenie, że zaraz dojdzie do rozlewu krwi, bo jeden "atakuje" drugiego. Często jest to jednak tylko coś takiego, jak dziecięca zabawa w wojnę. Chłopcy też krzyczą "zabiję cię" itp. Wiemy przecież, że to tylko zabawa i nie boimy się, że zrobią sobie krzywdę. Psy (z wyjątkiem tych, które zostały zbyt wcześnie oddzielone od matki i rodzeństwa, lub w późniejszym okresie miały za stanowczo za mało kontaktów z psami) doskonale rozumieją intencje pobratymców. Jeśli więc mamy wątpliwości, czy to aby na pewno zabawa - trzeba zerknąć na psa "atakowanego".
    W przypadku Lulki, która się boi, może być tak, że obcy pies nie ma złych intencji, ale Lulka z jakiegoś względu i tak się boi. (Jeśli wrócić do przykładu zabawy w wojnę: jest bardzo nieśmiałym dzieckiem, które nie najlepiej radzi sobie w kontaktach z grupą rówieśników).
    Co to znaczy, że Lulka "lubi być dominująca"? Jak to wygląda?
    Nie umiem odpowiedzieć, czy da się ją zmienić na tyle, żeby była w stanie bawić się w większym gronie. Można spróbować, ale będzie to trochę roboty. Przede wszystkim trzeba znaleźć kilka psów, z którymi Lulka lubi się bawić (z każdym z osobna, oczywiście). Później można kolejno do zabawy "dokładać" kolejne psy. Wyglądałoby to tak: Lulka bawi się z Azorem. Gdzieś w dużej odległości pojawia się Tofik i chodzi sobie na smyczy w koło bawiących się. Koło jest stopniowo coraz mniejsze. Kiedy Lulka zobaczy Tofika i okaże zainteresowanie - Azorek jest odwołany i zapięty na smycz, a Tofik spuszczony. Teraz Lulka bawi się z Tofikiem. Po kilku minutach dołącza do nich Azorek (najlepiej spuścić go ze smyczy kiedy Lulka zwróci na niego uwagę). Robimy tak na 2-3 spacerach. Na kolejnym pracujemy tak samo jak poprzednio, ale na koniec pojawia się Misiek. Azorek i Tofik na smycz. Misiek bawi się z Lulką. Po kilku minutach dołącza do nich Azorek, a następnie Tofik. W ten sposób można dołączać kolejne psy. Szkoda tylko, że taka praca jest mało realna, prawda?
    Może uda się to zrobić w wersji skróconej: najpierw Lulka bawi się z 1 psem, później dołącza do nich drugi, następnie trzeci i tak dalej. Oczywiście do zabawy muszą się dołączać psy, które Lulka zna i lubi. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wg. nas jest dominującą ponieważ bawi się "ageesywanie". Pogryza, sprowadza psa do parteru, wskakuje na niego i go szarpie, np yorka traktuje jak mopa i myje nim podłogę. Z dużymi psami mniej więcej też tak to wygląda. Wydaje dźwięki jak mruczenie i warczenie. Nie było sytuacji aby zaczęły się gryźć. Z tego co sobie przypominam to w sytuacji jak Lulk bawi się z jednym psem a podchodzi drugi to rezygnuje z zabawy i pozwala psom się bawić a sama stoi przy nas. Na pewno będziemy obserwować jej zachowanie. A jeżeli chodzi o wodę to dla nas nie musi być psem ratownikiem ;) a takie poidełko mamy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tym psem "dominującym", to też jest o czym mówić. Skoro oddaje bez problemu swój patyk i wycofuje się z zabawy zamiast odganiać "nowego" psa, to nie jest źle ;) Może ona nie bardzo UMIE się inaczej bawić. Bawiła się kiedyś z psem, który ją by tak przygniótł do ziemi, a później chciał się dalej bawić?

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie nie było takiego kumpla do zabaw. Od przyszłego tygodnia mamy tydzien urlopu więc będzie dużo spacerów na polanki gdzie bawią się psy. Oby tylko pogoda była w miarę ładna bez deszczu ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szukam pomocy w sprawie socjalizacji ;) Od wrzesnia troche czasu minelo, ale moze ktos mnie poratuje. Adoptowalam szczeniora, ktory na pewno byl za wczesnie oddzielony od matki i trzymany w samotnosci conajmnej 3tyg. Jak przyjechal do nas mogl miec 8-12tyg. Pies byl w oplakanym stanie, od wrzesnia osiagnal 1000% masy wyjsciowej... Mieszkam w duzym miescie, pies byl powoli oswajany z ruchem ulicznym, ludzmi, zwierzakami. Mimo wszystko niechetnie wychodzi z domu. Siada i czeka (nie wiem na co). Wolanie nie zawsze pomaga, uciekanie czy chowanie sie w krzakach bardziej, ale musze odejsc conajmniej 200m.... Gdy nic nie pomaga wracam w strone psa a on zaczyna sie oddalac. Problem mija kawalek od domu, ale pies i tak idzie "niepewnie", ogladajac sie i jezac kark. Gdy dzieci podchodza i daja mu reke do powachania to sie kuli, jak probuja go poglaskac to sie wycofuje. W psim parku pierwsze 10min to chowanie, kladzenie sie na ziemi itd. Po kilku minutach pies zaczyna sie bawic, ze wszystkimi. Strach mija i po godzinie ciezko fo namowic na powrot do domu. Wszystko go przeraza pierwsze kilka minuta, potem sie rozkreca i kolejnego dnia wszystko jest straszne od nowa. Gdzie lezy moj blad?

    OdpowiedzUsuń