środa, 18 września 2013

spotkanie z Pikusiem i komenda "zostań"

Dzisiaj na poranny spacer umówiłam się z mamą i jej psem Pikusiem. Kumpel rusza do wszystkich psów bardzo ostro, więc wcale się nie dziwię, że się go boją… Tak też ruszył do Pikusia, który – oczywiście – przestraszył się. Wtedy Kumpel zaczął machać ogonem i przekonywać go, że nie ma złych zamiarów. Jeszcze przez chwilę Pikuś był wyraźnie spięty, ale później zaczęła się zabawa. Krótka, bo Pikula był już po długim spacerze i chyba sił mu trochę brakowało. Ważne, że cały spacer odbył się                                                                                       bez żadnych spięć J
Chciałabym móc kiedyś wejść z Kumplem do ogródka mamy. Nie wiem czy się to uda, bo Pikuś nie chce tam wpuszczać żadnych psów, nawet tych zaprzyjaźnionych L Wiosną będziemy próbować i wtedy opiszę co i jak oraz – oczywiście – czy odniosłyśmy sukces.

Po spacerze okazało się, że komuś przydała się moja tablica rejestracyjna, więc zamiast weterynarza i zakupów, musiałam wrócić do domu. Pół godziny na telefonie – odsyłali mnie z jednego komisariatu na drugi, aż w końcu dowiedziałam się, że lepiej zgłosić zagubienie, a nie kradzież, to szybciej i taniej wszystko pozałatwiam. No więc pojechałam do Wydziału Praw Jazdy i Rejestracji Pojazdów. Tam okazało się, że sama nic nie załatwię – muszę stawić się z mężem, który jest współwłaścicielem pojazdu L
Po powrocie do domu chciałam zrobić wprowadzenie do „zostań”.
Obiecane kilka słów o tej komendzie: może przydać się w wielu różnych sytuacjach. Jest też wyjściem do różnych zabaw, np. do wspomnianego szukania zabawki. Przydaje się, jeśli pies skacze na wchodzących gości, albo kiedy przychodzi do nas np. z paczką ktoś, kto boi się psów. Dodatkową zaletą tej komendy jest to, że uczy psa cierpliwości i panowania nad własnymi emocjami (a przecież opiekun nie zapanuje nad psem, który sam nad sobą zapanować nie potrafi). Ćwiczenie tej komendy jest szczególnie wskazane dla psów nadpobudliwych.
Nauka jest zazwyczaj bardzo prosta: prosimy psa o wykonanie „siad” lub „leżeć”, mówimy „zostań”, odstawiamy jedną nogę do tyłu, przenosimy na nią ciężar ciała, wracamy do psa i dajemy nagrodę oraz chwalimy. Później robimy jeden kroczek i wracamy do psa i nagradzamy; później 2 i tak dalej. Łatwe, prawda? Najważniejsze jest żeby się nie spieszyć. Pies musi przede wszystkim zrozumieć czego od niego oczekujemy. Jak już chwyci – wydłużenie odległości będzie łatwe. Trudnym momentem jest zniknięcie psu z oczu, kiedy np. wychodzimy do drugiego pokoju – wtedy zazwyczaj pies wstaje i idzie za nami. Żeby przejść ten etap, znikamy „częściowo”. Najpierw z pokoju wychodzą tylko nasze nogi (chwytamy za framugę tak, żeby pies nadal widział górną część ciała). Następnym razem znika górna część naszego ciała. Później zostaje tylko nasza ręka. W końcu wychodzimy cali, ale tylko na moment. Wygląda to dosyć śmiesznie, ale jest naprawdę skuteczne. Przećwiczyłam to z wieloma psami. Naprawdę działa J
Przy nauce zostawania należy pamiętać o jeszcze jednej sprawie: nigdy po komendzie „zostań” nie przywołujemy do siebie psa. Zawsze, ale to zawsze wracamy do niego. W przeciwnym razie pies zaczyna łamać komendę i pomalutku przesuwa się w naszym kierunku, nie zmieniając pozycji.
Jeżeli w trakcie nauki pies wstaje i podchodzi do nas, to znaczy, że pracowaliśmy za szybko. W takim wypadku odprowadzamy psa w dokładnie to samo miejsce, w którym miał zostać i ćwiczymy. Powoli podnosząc poprzeczkę.
Ja Kumpla zostawiłam w pozycji „siad”. Odruchowo użyłam tego samego gestu, co zawsze przy nauce zostawania– wyciągniętej przed siebie dłoni. Kumpel został bez najmniejszego problemu. Po kilku powtórzeniach odeszłam na długość całego pokoju i wtedy mnie olśniło, że używam tego samego gestu, który dla Kumpla oznacza „siad” (na samo słowo nie reaguje, ale odkryłam, że ma bardzo dobrze opanowaną komendę optyczną). Coś mnie podkusiło i postanowiłam wprowadzić oddzielną komendę dla „zostań”. Zmieniłam niewiele, bo tylko odwróciłam dłoń tak, że jej wierzch był skierowany do mnie, a nie do psa. Wtedy Kumpel wydał mi się przestraszony, położył uszy po sobie i położył się… Po 2 kolejnych tak samo nieudanych próbach kładł się już na boku i pokazywał brzuch. Zdębiałam. Cóż, urok psa wziętego ze schroniska. W wolnej chwili jeszcze poćwiczymy i postaram się dowiedzieć o co chodzi z tym ułożeniem dłoni. Komenda „zostań” pewnie zostanie taką samą jak do „siad”.

Na kolejnym spacerze zaliczyliśmy spotkanie z kolejnym psem – suką owczarka niemieckiego. Kumpel oczywiście na początku sukę wystraszył, ale później obwąchały się i tyle. Sunia nie miała ochoty na zabawę. Coś na strasznie niezabawowe psy trafiamy L

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz