Dzisiaj chciałam napisać o ciekawym zjawisku, jakim jest
tzw. agresja smyczowa.
Jest to rodzaj agresji, wypracowany (najczęściej
nieświadomie), przez przewodnika.
Wygląda to w następujący sposób:
Mam psa i boję się, że dojdzie do starcia z innym psem, a
więc kiedy tylko widzę innego psa – biorę swojego na smycz. Kiedy idę ścieżką /
chodnikiem i muszę minąć się z innym psem, z lęku przyciągam swojego psa do
siebie, skracam smycz. Im gwałtowniej będę to robić, tym szybciej uzyskam
(niepożądany) efekt: mój pies uczy się, że pojawienie się innego psa wywołuje u
mnie napięcie i/lub lęk. Czuje, że coś nie gra. Prawdopodobnie na początku nie
przejmuje się tym zbytnio i dąży do spotkania z innym psem – chce się z nim
przywitać, obwąchać czy nawet pobawić. Im bardziej ciągnie – tym gwałtowniejsze
są moje reakcje. Z czasem coraz bardziej do niego dociera, że pojawienie się
innego psa nie wróży nic dobrego – opiekun jest zestresowany i szarpie go.
Jeśli mój pies jest duży i widzę, że ciągnie do innych psów, mogę się bać, że
go nie utrzymam. Kupuję więc kolczatkę. Wtedy przy szarpnięciu mój pies odczuwa
jeszcze większy ból. Widzi, że inny pies zapowiada kłopoty, bo jeśli się zbliży
– szarpnę go i będzie bolało. Robi więc to, co wydaje mu się jedynym sposobem
uniknięcia spotkania: stara się intruza odstraszyć. Żeby to osiągnąć – jeży sierść
i szczeka (często też rzuca się w jego stronę). Wtedy jestem już pewna, że mój
pies absolutnie nie może spotkać się z innym psem – moje szarpnięcia są jeszcze
bardziej zdecydowane, krzykiem zaczynam dyscyplinować psa. I tak, szanowni
Państwo, koło się zamyka. Robota skończona: nauczyłam swojego pupila agresji do
psów.
To samo możemy uzyskać również u małych piesków, bo dlaczego
nie? One przecież jeszcze silniej odczuwają nasze szarpnięcia!
Wielokrotnie byłam wzywana do psów „agresywnych”, u których
ewidentnie chodziło o agresję smyczową.
Jak wybrnąć z takiej sytuacji? Wystarczy zmienić swoje
postępowanie: zrezygnować z kolczatki, poluzować smycz i obchodzić napotkane
psy bardzo szerokim łukiem. Można w tym czasie mówić do psa (jeśli jesteśmy w
stanie zdobyć się na przemawianie spokojnym tonem) lub dawać mu smakołyki. Z
czasem będzie można obchodzić napotkane czworonogi coraz mniejszym łukiem.
Trzeba uzbroić się w cierpliwość. Jeśli zachowanie agresywne jest dobrze
utrwalone, praca nad wyeliminowaniem jej może potrwać nawet kilka miesięcy.
Pojechałam kiedyś na konsultację do przemiłej Pani, której
york szczekał przeraźliwie na wszystkie napotkane psy. Poszłyśmy razem na
spacer. Powiedziałam jak należy postępować i wiecie co? Psiak nie obszczekał
ani jednego z 5 spotkanych psów. Pani mówiła, że chyba zaczarowałam psa i że to
moje towarzystwo tak go zmieniło, bo czuje się pewniej, jak idziemy razem. Po 2
dniach dostałam maila, że czary nadal działają J Pani omija psy łukiem, a jej york nie szczeka.
Im szybciej zabierzemy się za rozwiązanie problemu, tym
szybsze będą efekty.
Jeśli znacie kogoś, kto sądzi, że ma agresywnego psa –
podeślijcie mu link do tego posta albo doradźcie konsultację z behawiorystą,
który oceni jak z psem pracować.
Z własnego doświadczenia, namawiam do chodzenia po łuku. To
prosta metoda, która potrafi zdziałać cuda.
Zapomniałam o jeszcze jednej sprawie: działając w opisany
powyżej sposób możemy nauczyć psa agresji w stosunku do dowolnie wybranego
obiektu. Jeśli będziemy gwałtownie przyciągać do siebie psa na widok
rowerzystów, dzieci, kobiet idących z wózkiem – pies zacznie na nich/nie
szczekać. Smycz i nasze negatywne emocje bywają bardzo niebezpieczne…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz