piątek, 18 października 2013

Dlaczego psy nie lubią owczarków niemieckich - hodowla

Bardzo często słyszę od ludzi, których spotykam w trakcie spacerów, że ich psy nie lubią owczarków niemieckich.
Jeżeli w trakcie konsultacji słyszę od Klienta, że jego pies został pogryziony przez psa, to w 90% agresorem był owczarek niemiecki.
Długo nie mogłam zrozumieć, o co tutaj chodzi.
Dzisiaj przedstawię Wam swoje przemyślenia na ten temat.
Z poprzednim psem – Baronem, pożegnałam się, kiedy Adaś miał półtora roku, a ja byłam na początku ciąży z drugim dzieckiem. Nie był to dobry moment na branie psa.
Wiedziałam, że ostatnie 3 miesięcy będę musiała leżeć. Poza tym, 2 małych dzieci i szczenię to dobre zestawienie. Ale tylko w reklamie. Czekałam aż Piotrek podrośnie i pójdzie do przedszkola, żebym miała czas na wychowanie szczeniaka. Nie brałam pod uwagę adopcji dorosłego psa z nieznaną przeszłością, o nieznanym podejściu do dzieci. Chyba, że byłby to jakiś mniejszy piesek, ale o takim mój mąż nie chciał nawet słyszeć.
Jak już wiecie z pierwszego wpisu na tym blogu, ostatecznie adoptowałam 2-letniego owczarka niemieckiego.
Zanim jednak zobaczyłam Kumpla, przez 2 miesiące szukałam jakiegoś szczeniaka do adopcji. Koleżanka podesłała mi link do serwisu tablica.pl. Przeraziła mnie ilość szczeniąt do oddania za darmo. Samych owczarków niemieckich pojawiało się po kilkanaście dziennie. Do kilku osób dzwoniłam żeby zapytać o szczeniaki. Najczęściej już były rozdane.
Zastanawiało mnie jak to możliwe, że taka masa ludzi ma szczeniaki owczarków niemieckich do oddania za darmo. Trudno uwierzyć w taką masę niechcianych ciąż, gdzie suki były pokryte przez psa tej samej rasy. Na logikę: z wpadek powinny być raczej kundelki. A więc dlaczego ludzie decydują się na szczeniaki, które chcą oddać?
Myślę, że powody mogą być 2. Po pierwsze, część osób „oddających” psy, oddają je nie do końca za darmo. Proszą mianowicie o zwrot kosztów szczepień, odrobaczania i utrzymania. Pewności nie mam i być może jest to teoria spiskowa, ale coś mi się widzi, że często mogłyby to być koszty nieco zawyżone. Druga odpowiedź, to krążący mit, że suka powinna mieć chociaż raz w życiu szczeniaki, to nie będzie miała ropomacicza. Kiedyś pytałam o to lekarza weterynarii, który powiedział, że jedynym sposobem wyeliminowania ryzyka tej choroby jest sterylizacja.
Druga rzecz, która mnie przeraziła, to wiek, w jakim oddawane były szczeniaki. Prawie wszystkie szły do nowych domów w wieku zaledwie 6 tygodni! Branie psa w takim wieku jest ogromnym błędem, a wydawanie psa w tym wieku po prostu woła o pomstę do nieba. W tym wieku psy zaczynają naukę komunikacji z innymi psami: uczą się sygnałów uspokajających, inhibicji gryzienia (czyli z jaką mocą mogą ugryźć w zabawie, a kiedy już zaczyna to drugiego psa boleć), matka uczy je żeby nie były zbyt natarczywe i natrętne, uczy okazywania podporządkowania itp. itd. Jeśli weźmiemy psa w wieku 6 tygodni, to nie damy mu szans na nabycie wszystkich tych cennych umiejętności. A co się dzieje, kiedy już go zabierzemy do domu? Usłyszymy od lekarza weterynarii, że do końca szczepień maluch nie powinien wychodzić z domu. A więc szczenię będzie pozbawione kontaktu z innymi psami do wieku 10-12 tygodni (zależy od cyklu szczepień). Taki psiak ruszy w świat bez umiejętności społecznych. Jeżeli trafi do porządnego psiego przedszkola i ma świadomego opiekuna – ma szansę nadgonić zaległości. W innym przypadku szanse ma marne: póki będzie słodkim szczeniaczkiem, obce psy będą pobłażliwie się do niego odnosiły, ale kiedy dorośnie – taryfa ulgowa się skończy i możemy mieć psa, który nie potrafi dogadać się z innymi psami.
Kiedy byłam na kursie zoopsychologa w Międzyborowie, słyszałam opinię, że owczarkarze, to najgorsi hodowcy w kraju. W trakcie zajęć przyjechał do nas jeden z hodowców na testy charakteru szczeniąt. Pomijam, że test Campbella, moim zdaniem, jest dosyć bezsensowny i osobiście wyciągałabym inne wnioski niż jest to podane w wynikach testu.
To, co wtedy zobaczyłam, dosłownie zmroziło mi krew w żyłach. Większość szczeniąt sikała pod siebie na nasz widok. Na pierwszy rzut oka widać było, że miały zero socjalizacji. Szczenięta w tym wieku powinny być ciekawe świata, chętnie podchodzić do ludzi. Tamte psiaki były przerażone!
Kiedy hodowca usłyszał, że od razu widać jak zaniedbał sprawę, powiedział, że właśnie buduje dom. Szczenięta były z matką w kojcu. Na odludziu. Same przez cały dzień. Raz albo 2 razy dziennie ktoś przychodził z jedzeniem.
Jak takie szczeniaki mają wyrosnąć na normalne, stabilnie emocjonalnie psy??? Skandal wołający o pomstę do nieba!
Niech mi teraz ktoś powie, że nie weźmie psa ze schroniska, bo boi się problemów! Biorąc psa ze schroniska możemy trafić na perłę.
Jeżeli ktoś chce mieć psa rodowodowego, to musi poczytać co to znaczy dobra hodowla. Pojechać, zobaczyć, zadać masę pytań. I jeśli hodowla będzie marna, to nie kupować psa! I powiedzieć, dlaczego rezygnuje! Jest to jedyna metoda żeby wymóc na hodowcach właściwą opiekę nad szczeniakami.

Jutro będzie ciąg dalszy, bo hodowla, to tylko jeden z powodów wpływających na to, że wiele owczarków niemieckich ma problemy z agresją.

7 komentarzy:

  1. U mnie szczeniaki mają już 8 miesięcy - mam możliwość oglądania na codzień ich reakcji z grupą, z matką, tego jak się uczą, socjalizują. Tofika oddałam jak skończył 12 tygodni - był już nauczony czystości, obecności innych psów, człowieka, i po okresie " utrwalania strachu" . Przyszłą właścicielkę zobowiązałam do wzięcia dwutygodniowego urlopu, aby pierwsze dwa tygodnie była blisko małego. Pozatym - synek poznawał właścicielkę już wcześniej - bywaliśmy tam na wizytach, oswajał się z przyszłą panią, z drugim psem, z nowym otoczeniem. Mało tego - do nowego domu dostał całą wyprawkę znajomych "zapachów" czyli legowisko w którym harcował z siostrami, zabawki pachnące domem, kocyk, który uwielbiał i miał od narodzenia, ciuszki w których uczył się wychodzić na spacery - po to , aby nie poczuł się obco wnowym miejcu i aby proces adopcji przebiegł dla niego jak najbardziej łagodnie. Może przesadzam , ale ... nie umiem inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak miło mi to czytać! :)
    Czy prowadzisz hodowlę, czy tylko raz zdecydowałaś się na szczeniaki?
    Jeśli masz hodowlę - prześlij mi, proszę, link do swojej strony.
    Gorąco pozdrawiam! Uwielbiam takie podejście i ogromnie się cieszę, że tacy ludzie istnieją!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Psotka jest moim czwartym psiakiem - adoptowanym. Poprzednią dwójkę zaadoptowałam ze schroniska, i jednego Kubusia znalazłam porzuconego w wakacje na dworcu w Szczecinie. Psotka jest malutka, taki yorkopodobny kundelek. A z naszym ogródkiem graniczy ogródek przystojnego sąsiada - Yorka. Chłopina zrobił taki podkop że mogłam spokojnie ja przejść;) No i wyczuł moment kiedy balkon był otwarty, i zbajerował naszą Psotkę. A potem dumnie położył się na łóżku i oczekiwał na obiad. Nie dopilnowaliśmy naszej małej - na początku byłam na siebie zła - mimo wszystko rozmnażanie psiaków... sama wiesz ile jest w Polsce psich nieszczęść gotowych do adopcji... Ale ... tam w brzuszku rosło jej nowe życie, nie miałam sumienia .. No i nosiliśmy ją na rękach żeby jej się nic nie stało, była grubiutka. Jeden szczeniaczek nie dał rady - miała cesarkę, był niedotleniony. Pozostałą trójkę przez cztery dni na zmianę z synem 24/dobę karmiliśmy, przewijaliśmy, wszystko. Sunia nie kumała czaczy że jest ich mamą. Na piąty dzień coś się w niej przełamało i okazała się najwspanialszą psią mamą na świecie. Dwie suczki zostały z nami - prawdziwe z nich rozrabiaki - a Tofika -synka adoptowała koleżanka. Wszyscy je bardzo kochamy. A ja widzę jak moja Babcia każdego dnia budzi się z uśmiechem , bo małe wskakują na nią i proszą o zrobienie jedzenia, ciągną ją do kuchni i siadają przy lodówce;)
      Tu możesz zobaczyć moje dzieciaki: mroofinka.blogspot.com
      Generalnie o szczeniakach, ale gdzieniegdzie jest pokazana cała reszta;)

      Usuń
  3. Natalia, a co w sytuacji kiedy szczeniak nie nauczył się od matki jak może się bawić, jak bardzo gryźć itp. Nodi miał kiepskie dzieciństwo (znaleziony w rowie z matką i rodzeństwem). Nodi ma się świetnie, niestety strasznie gryzie, podgryza, ciągnie naszą Lulkę. Czeka jak przestanie albo sprowadza go do parteru. Z nami jak się bawi to też gryzie, podgryza. Czy możemy jakoś reagować jak tak "bawi" się z Lulką czy się nie wtrącać a co z nami? Mamy też problem z miskami. Postanowiliśmy mieć dwie miski. Ale Lulka i tak nie pozwala Małemu wejść do kuchni, krąży jak rekin i jak tylko widzi że Młody próbuje podejść to go podgryza i mu mruczy po swojemu. Trochę się denerwujemy bo jak wychodzimy do pracy to w miskach karma jest i się boimy, że Młody będzie nie najedzony. Jak wracamy z pracy to w misce jeszcze karmy troszkę jest a druga jest pusta. Widzimy też że Małemu udaje się jednak coś tam zjeść jak Lulka już nie jest zainteresowana. Ale nie wiemy ile każde z nich zjadło.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy szczeniak gryzie ludzi, bardzo dobrze sprawdza się piszczenie. Tylko nie "ała", tylko imitacja szczenięcego pisku - nie wiem jak to opisać... Wtedy zwykle pies puszcza. Najlepiej jest zaobserwować kiedy pies zaczyna podgryzać i działać zanim zacznie - np. biorąc do ręki zabawkę lub ćwicząc jakieś komendy.
    W relacji z Lulką, trudno mi powiedzieć, bo nie widziałam jak to wygląda. Możecie wezwać kogoś na pomoc - w Warszawie działa Kasia Bargiełowska - można ją wygooglować. Osobiście, mam do Kaśki zaufanie.
    Co do misek, to warto byłoby przestawić miskę Nodi'ego w jakieś inne miejsce, żeby chłopak nie miał stresu jak podchodzi do jedzenia. Najlepiej żeby miał miskę przy swoim posłaniu. Tam najprędzej Lulka powinna mu pozwalać podejść. Pomyślcie też o zabieraniu misek na czas, kiedy nie ma Was w domu. Najwięcej awantur jest właśnie przy jedzeniu, myślę, że nie ma co kusić losu i zastanawiać się czy nie dojdzie do nieszczęścia.

    OdpowiedzUsuń