sobota, 26 października 2013

Mniej (?) znane rozrywki – agility

Agility, czyli bieg po torze przeszkód. Przewodnik prowadzi psa wyznaczoną trasą. Konieczna jest sprawność fizyczna i doskonałe zgranie psa i przewodnika.
A tutaj na baaardzo wysokim poziomie J (tylko wstęp jest straaasznie długi: http://www.youtube.com/watch?v=HGuyJja-rj8

Agility też mnie zafascynowało i też miałam ochotę startować. Tyle, że pojawiły się te same „ale”, co przy frisbee: ryzyko kontuzji (nieco mniejsze) i uzależnienia.
Więc znowu: jeżeli ktoś ma ochotę na uprawianie tego sportu, to lepiej z instruktorem, niekoniecznie takim, który ma na koncie wielkie osiągnięcia – taka osoba może chcieć mocno naciskać na wyniki i za mocno forsować naszego psa.
Można też samemu poczytać, jak czego psa nauczyć i samodzielnie zabrać się za treningi. Podstawowa zasada, której absolutnie nie wolno zignorować: najpierw pracujemy nad dokładnością wykonania, a dopiero później nad tempem. Nigdy odwrotnie! Jeśli pies będzie już pędził po torze, nigdy nie uda się poprawić dokładności. Strefy, na których pies musi postawić łapę są dobrze pomyślane – dzięki nim zmniejsza się ryzyko kontuzji – pies nie może zeskakiwać z niektórych przeszkód, musi po nich zejść. Chociażby dlatego warto nad dokładnością pracować.
Zanim zaczniecie myśleć o starcie w zawodach, zobaczcie w zwolnionym tempie co się dzieje z psim ciałem: http://www.youtube.com/watch?v=Y6Tpx2AqrSQ

Agility ma swoje zalety. Po pierwsze może to być duża frajda zarówno dla przewodnika, jak i dla psa. Fajnie jest móc razem popracować J
Po drugie, praca na torze agility może być terapeutyczna. Serio! Tyle, że wtedy pracujemy bardzo powoli i dokładnie. Absolutnie nie pozwalamy psu na szybkie tempo. Pomijamy hopki i pracujemy na pozostałych przeszkodach. Jest to zajęcie wskazane dla wszystkich psów nadpobudliwych. Uczy samodyscypliny, koncentracji, współpracy z przewodnikiem. Jeżeli nie udaje się spowodować, żeby pies pracował powoli – poszukajcie zoopsychologa, który pojedzie z Wami na tor i pokaże jak pracować z psem żeby łatwiej było go prowadzić powoli i pracować nad dokładnością.
Niektóre elementy agility można przygotować samemu: np. slalom można ustawić na dobrą sprawę z czegokolwiek (jeśli ma to być terapia, a nie przygotowanie do zawodów). Nigdy nie wprowadzałam do terapii balansowania, ale wielu specjalistów uważa, że i to ćwiczenie jest bardzo korzystne dla psa. Chodzi o to żeby pies szedł po jakiejś –nie za szerokiej – kładce. Musi wtedy się skoncentrować i uważać jak stawia łapy.

Jeszcze jedna bardzo ważna rzecz: nigdy, ale to nigdy nie zmuszamy psa żeby wszedł na jakąś przeszkodę! Zachęcamy do tego przy pomocy smakołyka i nie staramy się żeby pierwszego dnia pies daną przeszkodę pokonał. Pracujemy powoli. Na początek wystarczy, jeśli pies podejdzie i podejmie smakołyk położony na przeszkodzie. Drugiego dnia uznajemy za sukces, jeśli na przeszkodzie postawi 1 łapę, kolejnego dnia, jeśli postawi 2 łapy i tak dalej. Trening zawsze kończymy, kiedy pies odniesie sukces. Nie ma co przeciągać ćwiczeń, bo wtedy może być gorzej i obie strony mają poczucie porażki, a to przecież dla nikogo nie jest przyjemne. Lepiej więc kończyć z uśmiechem - sukcesem :)

2 komentarze:

  1. Ja też bardzo chciałam się wziąć za agility, ale jak zobaczyłam ceny szkoleń to mi szczena opadła. Tym bardziej że my chcemy to robić typowo dla rozrywki, Niko kundelek co prawda mógłby startować w Polskich zawodach, ale chwilowo ze względów finansowych musimy odpóścić. Na razie bawimy sie frisbee bo kocha skakać więc musi się tym zadowolić :)
    Widziałam ostatnio kilka filmów na youtubie z zawodów agility i jest kupa śmiechu jak są jakieś wpadki. Jeden pies postanowił zrobić sobie przerwę w pokonywaniu przeszkód i na jedną z nich nasikał a potem powolnym truchtem biegł dalej :D

    http://swiatniko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro myślisz o agility typowo dla rozrywki, to szkolenie nie jest chyba konieczne? Można samodzielnie szukać różnych przeszkód i ćwiczyć pokonywanie ich. Najważniejsza jest zabawa, a do tego tor nie jest konieczny. Trzeba tylko odpowiednio zadbać o bezpieczeństwo podopiecznego - ćwiczyć na przeszkodach, na których nie zrobi sobie krzywdy i pracować powoli, stawiając przede wszystkim na dokładność wykonania. Jeśli za jakiś czas finanse pozwolą, takie przygotowanie powinno zaprocentować :)

    OdpowiedzUsuń