sobota, 5 października 2013

sukces (z głupoty?)

O kolejnej wizycie na zajęciach psiego przedszkola napiszę jutro. Teraz będzie o czymś zupełnie innym.
Dzisiaj mąż zrobił mi ogromną przyjemność i sam pojechał z dziećmi na urodziny kolegi Adasia. Generalnie rzecz biorąc, bardzo lubię wszelkie spotkania z ludźmi, ale sale zabaw to miejsca, których nie znoszę. Po pół godzinie czuję się zmęczona gwarem, duchotą, sztucznym światłem. Po godzinie boli mnie głowa. Kiedy stamtąd wychodzę, jestem rozdrażniona i nerwowa.
O 15tej zabrałam Kumpla na spacer. Planowałam 1,5 godziny, a tymczasem do domu wróciliśmy po 3 godzinach J
Kiedy wyszłam z domu – zadzwoniła moja Mama. Umówiłyśmy się na spotkanie z psami w parku. Po godzinie z okładem, kiedy już wracałyśmy, rozmarzyłam się jak by to było fajnie móc teraz pójść razem do ogródka Mamy na herbatkę. Zdziwiłam się, bo Mama zaproponowała żeby spróbować. Pomysł w zasadzie był kiepski, bo przecież Pikuś nie wpuszcza do ogrodu żadnych psów, nawet tych najbardziej zaprzyjaźnionych (wyjątek robi dla pewnej uroczej Rity – pozdrowienia dla Niej). Taką miałam ochotę jeszcze trochę pogadać z Rodzicami i posiedzieć w ogrodzie, że - wbrew temu, co rozsądek podpowiadał – zgodziłam się. Powiedziałam, że pójdę przodem i jako pierwsza wejdę z Kumplem do ogrodu. Muszę przyznać, że kiedy już tam byłam, trochę żałowałam i o mały włos stchórzyłabym i uciekła. Powstrzymało mnie tylko ryzyko spotkania się z Pikusiem tuż przy furtce. Usiadłam więc w rogu ogrodu, zawołałam Kumpla i głaskałam go. Chciałam żeby Pikuś zobaczył nas z daleka i nie czuł się zaskoczony widokiem Kumpla (choć przecież od furtki wiedział, że wchodziliśmy do ogrodu – po zapachu, rzecz jasna). Kiedy podniosłam głowę – zobaczyłam Pikusia stojącego ze 4 metry od nas. Stał i patrzył. Nie widać było po nim ani odrobiny napięcia. Po chwili zaczął wąchać trawę. W tej sytuacji mógł to być sygnał uspokajający. Kumpel też tak to chyba odebrał, bo podszedł do Pikusia jak gdyby nigdy nic. Powąchały się, potem trawę, a po kolejnej minucie Pikuś zaczął poszczekiwać, zapraszając Kumpla do zabawy. Kumpel nie dał się długo prosić i psy zaczęły się ganiać po ogródku! W parku jeszcze nie widziałam żeby tak długo się razem bawiły.
Później każdy położył się przy nogach swojej pani i odpoczywały. Po jakimś czasie Pikuś znów zaczął poszczekiwać, ale Kumpel nie miał już ochoty na zabawę.
W ogrodzie jest przywiązany do gałęzi sznurek, a do niego zamocowane są stare spodnie. Pikuś postanowił się sam pobawić i zaczął szarpać za spodnie. Kumpla bardzo to zainteresowało. Wstał, podszedł i chwilę obserwował zabawę kolegi. Później chciał się dołączyć i też złapać spodnie. Pikuś zawarczał ostrzegawczo, więc się wycofał. Po chwili znowu spróbował – to samo. Zaczął więc zaczepiać Pikusia do wspólnej zabawy. Niestety znowu użył do tego łapy. Za drugim czy trzecim razem, Pikuś się wkurzył i ruszył na Kumpla. Starły się. Kumpel powalił Pikusia, który starał się wyrwać. Tak nieszczęśliwie, że uderzył pyskiem o krawędź piaskownicy. Dosyć długo się szamotały, ale oczywiście krzywdy sobie nie zrobiły. Na koniec każdy podszedł do swojej pani. Pikuś musiał mocno się uderzyć, bo rozciął sobie wargę…
Przez jakiś czas psiaki leżały sobie, a my dopiłyśmy herbatę i zabrałyśmy psy na wspólny spacer. Przed domem Pikuś szczekał na Kumpla (trudno powiedzieć czy przez bliskość domu, czy też przez to, że był na smyczy – kiedy jest na smyczy szczeka na wszystkie psy), ale w parku już wszystko było dobrze. Nie bawiły się, ale razem wąchały, biegły obok siebie. W ogóle zachowywały się jakby nic się nie stało.

Psy i dzieci tak potrafią i to jest wspaniałe. My – dorośli, powinniśmy brać z nich przykład. Wszystkim nam żyłoby się wtedy o wiele łatwiej.

2 komentarze:

  1. Jak reagować na takie zachowanie. Nasza Lulka jak już pisałam jest indywidualistką. Rzadko bawi się w grupie z innymi psami. Boi się jak pies jest bardziej natarczywy. Jak nie chce być obwąchiwana czy zaczepiana to marszczy nos, pokazuje zęby i zaczyna podgryzać inne psy. Wygląda to tak jakby atakowała. Mi się wydaje, że tylko daje znak, że nie chce się bawić i nie trzeba reagować. Zdarza się tak, że pies jak nawet odskoczy to ona jeszcze biegnie za nim i go podgryza. Czy to jest normalne zachowanie, czy należy w tedy reagować? Wczoraj akurat mieliśmy taką sytuację, że szczeniak podszedł, obwąchały się ale moja już nie chciała i tak zrobiła. Mój teść zaczął na nią krzyczeć (chyba nie powinien?), potem sytuacja się powtórzyła i Lulka podskoczyła do psa właśnie podgryzając, tamten się wystraszył. Właścicielka się wystraszyła ale powiedziałam, że moja nie gryzie tylko pokazuje że nie chce być wąchana. Pani nie zrozumiała, zaczęła swoje 3grosze wtrącać. Jeszcze mój mąż i teść naskoczyli na mnie i na Lulkę że nie może tak robić...a jak jest na prawdę? Czy reagować w takich sytuacjach i nie pozwalać jej czy pozwalać ale do pewnego stopnia?

    OdpowiedzUsuń
  2. Lulka pokazuje, że nie chce dalszego kontaktu z psem i moim zdaniem, ma do tego prawo. Dogaduje się z psami tak, jak potrafi. Krzyczenie na nią w takiej sytuacji może tylko nasilić stres: nie tylko dalej będzie się bała psa, ale jeszcze dodatkowo będzie się bała reakcji opiekunów, a więc jej reakcja może się tylko nasilić. Krzyczenie na nią w takiej sytuacji nie ma najmniejszego sensu - ona przecież pojęcia nie ma o co ludzie mają do niej pretensje... Można zrobić 2 rzeczy: albo skontaktować się z behawiorystą i poprosić o zajęcia mające na celu poprawę w kontaktach z psami (napisz gdzie mieszkacie, to może będę mogła kogoś polecić), albo zabierać Lulkę z trudnej sytuacji: kiedy ma dosyć - odbiegamy, wołając ją. Nie będzie wtedy musiała ciągnąć kontaktu z psem i bronić się. Można też odchodzić jak tylko spotyka się z psem - wtedy będzie miała wybór: zostać jeszcze chwilę z kolegą lub iść za przewodnikiem.

    OdpowiedzUsuń